Niekoniecznie finał dzieje się tylko w głowie Magne. Cały serial toczy się na pograniczu świata realnego i mitologicznego. Wydaje mi się, że finał jest właśnie taki. W momencie gdy strzała trafia Jensa, Magne z przerażeniem widzi jedno - roześmianych i klaszczących ludzi. Rozumie wtedy, że oto wkroczył do mitologicznego świata, który jest niewidoczny dla śmiertelników. Cała walka toczy się równolegle, obok radosnego rozdania świadectw, w dwóch wymiarach. Dlaczego to się w ogóle dzieje skoro w 5 odcinku nastąpił pokój? Cała idea Ragnaroka polegała na walce bogów z olbrzymami - dobra ze złem. Reprezentantami tych nacji są tu Jutlowie i Magne na czele bogów. Walka dobra ze złem rozbija się o ekologię i sprawiedliwość społeczną. I oba cele zostają zrealizowane właśnie w 5 odcinku. Ale pozostaje jeszcze jedna rzecz... Magne musi przeżyć wreszcie "śmierć" zakompleksionego, żyjącego fantazjami chłopca. Musi wkroczyć w swój Ragnarok, bo "przed przeznaczeniem nie da się uciec". Cała walka ma wymiar symboliczny a kończy ją owe 9 kroków. 9 kroków, które podejmuje słysząc głos swojej dziewczyny. W ten sposób umiera Thor-chłopiec, a rodzi się Magne-mężczyzna. I choć w realnym świecie nic się nie zmieniło, a newralgiczne kwestie rozwiązano pokojowo - dla niego zmienia się wszystko i wymagało to walki.
Jak dla mnie - MEGA!