Troszkę boli mnie nieprzemienność postaci. W każdym tworze, który zachowuje oś czasu, postacie czasem chociażby mimowolnie ulegają pewnym przemianom. Tutaj mam wrażenie, że Morty z sezonu 4. jest dokładnie tym samym Mortym z pierwszych odcinków pierwszego sezonu. Tak samo tępy, naiwny i uparty. A przecież tyle razy widzieliśmy wręcz dramatyczną jego przemianę w twardszego, sztywnego, zdystansowanego, niekiedy żądnego krwi mordercę. Można by stwierdzić, że Rick kasuje mu pamięć niemal za każdym razem. Z drugiej strony Morty wie naprawdę sporo o kosmosie i pamięta setki innych przygód.

Wychodzi na to, że Rick kasuje Mortyemu jak i innym postaciom pamięć po dokładnie każdej jego (Mortyego) pomyłce lub dramatycznej historii, przez co Morty bez przerwy popełnia te same błędy (czt. Ratuje jedną, losową postać mordując setki innych, zdradza Ricka, próbuje zabić Ricka, itp itd) To samo tyczy się np. Summer, która ma za sobą wielotygodniowe małżeństwo z brutalem postkomunistycznego świata, a mama ją goni parę odcinków później, żeby przypadkiem nie przespała się z chłopcem.

Sprowadza mnie to do konkluzji, że Rick kasuje wszystkich wspomnienia na tyle, aby wiecznie się nie zmieniali na wskutek zaistniałych z winy Ricka sytuacji i popadali wciąż w te same problemy. Dzięki temu zachowana zostaje rodzina taka, jaka najbardziej Rickowi pasuje. Wyjątek stanowi Jerry, który od początku Ricka wyjątkowo denerwował.


Co o tym sądzicie?