Zgadzam sie, teraz po tym wszystkim zaczynam powoli zmieniac zdanie co do jej matki, chodz na poczatku nie moglam jej ogladac.. teraz widac, ze to jednak ojciec jest 'tym gorszym' rodzicem xd

Cały czas miałam wrażenie, że to typowy stłamszony pantofel, a to jednak czyste zło. Szkoda mi jeszcze Kellera: okazało się, że jest wykorzystywany przez tego swojego chłoptasia. Ciekawe co za plan maja Czarne Węże...

Fakt, jest wykorzystywany chodz ten chlopak ma chyba jednak do niego delikatna słabość :)

Wiesz, jakby nie patrzeć, nie było tam dobrych rozwiązań. Znaczy, mnie też zdziwiło, że poszła do rudzielców, bo pokazali lekką skruchę jej matki i tak dalej, ale jej rodzice też jej zagrażali. Matka może teraz ogarnęła, jednak wcześniej też ją skrzywdziła. Mi na przykład ciężko byłoby wybaczyć rodzicom, gdyby mnie zamknęli w jakimś ośrodku i nie dopuszczali do mnie nawet własnej siostry, bo zaszłam w ciążę. Nie wspominając już o tym, że przez cały ten czas nie wiedziała o tym, co stało się z Jasonem. No i jeszcze własny ojciec, który chciał, by dokonała aborcji.

Nie sposób sie z Toba nie zgodzic, jedno i drugie rozwiazanie nie do konca byly dobre..

Ale z drugiej strony nie jestem pewna czy poszłabym do ludzi, którzy ze wzajemnością nienawidzą Twojej rodziny, którzy tak naprawdę chcą tylko Twojego dziecka jako namiastki zmarłego syna, którzy przez cały czas opowiadali, że jesteś świruską i latałaś za ich synem. Zresztą wszyscy wiedzą, że to wyrachowani ludzie. W sumie wolałabym swoich rodziców, którzy nawet mnie skrzywdzili zamykając, ale zrozumieli swój błąd( patrz matka) niż obych, których tak naprawdę nie znam i którzy mogą być największym zagrożeniem. Jeśli zechcą jej zabrać dziecko to przecież ona nie ma z nimi sama szans: oni mają pieniądze, wpływy, a ona jest jedynie zagubioną nastolatką, która pcha się w paszczę lwa.

Nadal uważam, że łatwo można ją zrozumieć. Łatwo mogła przekalkulować, że póki nie urodzi, Blossomowie nic jej nie zrobią. Do tego czasu mogłaby ułożyć jakiś plan, jak się usamodzielnić. Poza tym przy nich pewnie będzie mogła mówić o Jasonie, w jej domu nie było to zbyt chętnie słyszane imię.

A co do tego, że pcha się w paszczę lwa... nie zaprzeczę, ale myślę, że mniej bolą krzywdy spowodowane przez obcych ludzi niż przez własną rodzinę.