Niedawno zabrałem się za oglądanie, polecanego przez wszystkich, serialu Riverdale. Najpierw ledwo przebrnąłem przez pierwszy odcinek i odechciało mi się go dalej oglądać. Ale pomyślałem sobie, że to tylko pilot i dam mu szansę. No i tak obejrzałem do końca. Uważam, że serial ten nie do końca wykorzystał swój duży potencjał. Czemu?

Po pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to kostiumy. Większość bohaterów, głównie kobiety, dosłownie zawsze mają ten sam, obcisły strój. Rozumiem, że to po to, żeby wyglądały ładniej, ale to nie działa. Jedna z nastolatek, Veronica, za każdym razem chodzi wymalowana tak samo jak jej matka. Ok, młodą dziewczynę jeszcze się da przeboleć, ale matkę już nie.

Po drugie, brak jakiegokolwiek ciągu przyczyno-skutkowego. Główny bohater serialu, Archiwum, co chwilę znajduje sobie nową dziewczynę. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że kiedy zdradzi swoją poprzednia dziewczynę z jakąś inną i następnie wróci do tamtej i ja przeprosi, ona mu tak po prostu wybacza. A jak nie wybacza, to za jakiś czas już to robi.

Kolejnym wnerwiającym faktem jest przeładowanie wątkami. Gdyby autorzy skupili by się na jednym wątku - w tym wypadku zaginięciu Jasona - serial mógłby mieć niepowtarzalny klimat. Niestety, serial wychodzi na typową teen-drame. To już było.

Brak realizmu też był, nawiasem mówiąc, bardzo wnerwiający. Rozumiem, że to tylko serial, ale nastolatki zachowujące się niczym ludzie po czterdziestce to po prostu coś dziwnego. Problemy rodzinne zostały źle przedstawione, bardzo nierealistycznie.

Na plus zaliczył bym:

- Postac Cheryl, bardzo tajemnicza i nieprzywidywalna.
- Muzyka
- W niektórych momentach ma fajny klimat