Oglądam właśnie piąty odcinek Riverdale. Moim zdaniem to jak Pretty Little Liars bez A. Śmierć nastolatka, którą żyje całe miasteczko, dzieciaki z liceum, które próbują dowiedzieć się co się właściwie stało i wyciekające tajemnice. Jest nawet wątek romansu nauczycielki i ucznia. No i jeden z głównych bohaterów jest homoseksualistą. Wypisz wymaluj Pretty Little Liars!
Zgadzam się. Już podczas pierwszego odcinka doszłam do takich samych wniosków. Zaraz na koniec wyjdzie, że Jason jednak żyje, bo w takich serialach wszystko jest możliwe. W PLL też wszystko wskazywało na to, że Alison jest totalnie martwa, a wyszło totalnie coś innego.
Mam tylko nadzieję, że ten serial poprowadzą lepiej niż PLL, bo tego co się teraz tam dzieje, nie da się oglądać...