Ten serial to dla mnie typowy hate-watch który nie ironiczne może oglądać tylko ktoś z ubytkami intelektualnymi.
Ilość sytuacji zagrożenia życia w jakich znajdują się bohaterowie i jakimś cudem udaje sie im przeżyć jest komiczna. Prawie śmierć Jughead'a na koniec 2 sezonu to było jakieś nieporozumienie. Jakim cudem uratował go tatuś?
Nazywanie swojego ojca per "Daddy" non stop przez Veronice jest co najmniej dziwne.
Non stop mówienie o ukrytym mroku, ciemnej stronie i inny bullshit.
Cheryl doprowadza mnie do szalu gdy jej postać doznaje szoku, lub dramatów rodzinnych, zaraz potem wrócić do swojej typowej persony.
I jeszcze wszystkie te motywy z młodocianymi gangami, Sons of Anarchy - przedszkole edition.....