Jak uwielbiałem ten serial i wcześniejsze odcinki, tak ten strasznie odpychający. Podczas oglądania robiłem pauzy na inne rzeczy bo ciężko mi było przez to przebrnąć. To serial czy musical? Bez sensu taka nagła zmiana schematu, jedna scena czy dwie rozumiem, ale nie cały odcinek w tym klimacie. Totalnie brak spójności i jakiejkolwiek logiki, całość ratują aktorzy, których osobiście bardzo lubię, ale to wszystko. Odcinek sam w sobie się nie broni i pokuszę się o stwierdzenie, że jest najsłabszy z całej serii. Niski poziom, który jest zauważony od połowy 3 sezonu potwierdza odcinek 17, kulminacja. Dodatkowo dowiadujemy się praktycznie jedno wielkie NIC, dużo wątków lizniętych bez wyjaśnienia, w ogóle sam początek odcinka, jakby zupełnie z innej historii, trzeba się domyślać. Momentem ekspresji i świeżości był Kevin w roli Transwestyty i wkurzony dyrektorek wyciągający wtyczkę z gniazdka w iście spektakularny sposób niczym kapitan Jack Sparrow machający swoją szabelką.