Na początku jeszcze to jakkolwiek dobrze wyglądało, nawet jeśli Kuba i Majka gnieździli się pod spadzistym dachem u dziadka, chociaż pokazany w serialu budynek od zewnątrz był zwykłym klockiem z płaskim dachem. Im dalej w las, tym gorzej. Odcinki mniej więcej od 200 przynudzają - widać, że scenarzystom kończyły się pomysły. Zrobiła się z serialu reklama Nutelli. Mógł się serial skończyć mniej więcej po odejściu Zosi i Romka, którzy byli jednak dobrze napisanymi postaciami, choć gra Ihnatowicza była trochę słaba. Nowe dzieci, Dorotka i Wojtek, to niby łobuzy, ale nie ma takiego klimatu co kiedyś. Jestem pod wrażeniem tego, jaki absurd wokół nich stworzono - przez kilka miesięcy dzieci nie chodziły do szkoły, ale pomieszkiwały po piwnicach i trzymały się na przetworach, które same kradły. Najciekawsze jest to, że nikt przez ten czas nic z tym nie zrobił. Jak brzmiało dokładnie pierwsze słowo nowego chłopca w serialu? "Gówno". Grubo jak na familijny serial. A jeszcze zanim Zosia wyjechała do Kanady, rozmawiała swobodnie po mongolsku, choć jej mongolski miał być kulawy, a wujek mieszkał w Toronto, czyli raczej by znał angielski. Gdy u Kwiatkowskich mieszkało rodzeństwo, którego ojciec był alkoholikiem, producenci przemycili nawet reklamę Cyfrowego Polsatu. Pojawiły się potem bliźniaki bez aktorskiego doświadczenia, co można im wybaczyć, ale także rodzice Michała weszli staremu Kwiatkowskiemu na głowę, co też jest nierealistyczne. A ojciec męża Elizy to pantofel. Jeszcze zniknęła Anka, która była ciągle na delegacjach. To był już naprawdę ostatni dzwonek, by przestać kręcić tego trupa. Niestety, ani w RZ, ani w RZ+ też nikt się nie pojawił z sąsiedztwa poza zamożnym małżeństwem, przez co świat wokół Kwiatkowskich był jeszcze bardziej hermetyczny. Można było sobie darować ciągłe zmiany nieruchomości na ulicy, gdzie serial kręcono, ale z innymi ludźmi z sąsiedztwa bohaterowie powinni się chociaż częściej widywać.