ale tego się spodziewali chyba wszyscy. Fajnie, że twórcy deklarują, że mają fabułę z góry rozpisaną i zaplanowaną na trzy sezony, ale mimo wszystko drugi sezon nie ma tej dramaturgii oraz tamtego polotu, poza tym pojawiają się zgrzyty montażowe, które generują chaosik (którego w pierwszym, płynnym narracyjnie, sezonie nie było).
Niemniej porównywanie tego serialu z takimi chałturami jak Lost czy Stamtąd Donikąd jest nieuprawnione. Serial jest bez porównania bardziej wartościowy, nigdy nie było zamierzenia by oszukiwać widzów i robić z tego tasiemiec brazylijski (deklaracja o trzech sezonach jest tu jednoznaczna). Realizacyjnie to jest wyższa półka, dobrą robotę wykonuje tu komik Ben Stiller, który udowadnia po raz kolejny, że jest lepszym reżyserem niż aktorem. Błędy montażowe wynikają bardziej z zaniku spójności fabularnej, ale to wina scenarzysty, a nie reżysera. Z drugiej strony Stiller jest współproducentem i na fabułę też na pewno jakiś wpływ miał.
W tym sezonie były zapchajdziury, momenty jałowe i wątki wątpliwej jakości, niezbyt sensownie komponujące się z osią fabularną. Nie będę spojlerował, ale chyba nie jestem odosobniony w swoich ogólnych uwagach. Nadal uważam ten serial za rzecz oryginalną, godną polecenia, ale gdy skończył się pierwszy sezon, mocno intrygujący, z góry założyłem, że tego poziom "zaintrygowania" utrzymać się nie da.
Podobają mi się wstawki o charakterze lekko psychodelicznym, surrealistycznym czy groteskowym, ale są nierówne, włącznie z tym co widzieliśmy w finale. Przykładowo: jest przemowa Helly, która prosi o pomoc muzyków (by zablokować w łazience Danny'ego Glovera) ale jakby nic tu z niczego nie wynika. Takich niedopracowanych drobiazgów, gdy brakowało spoiwa między wątkami, albo coś się nie ułożyło w sensowną całość, było w tym sezonie sporo.
Zawsze trzeba pamiętać, że miarą wartości filmu/serialu jest dbałość o detale, bo to w nich tkwi diabeł.