Piszę tu z wielką nadzieją, że ktoś mi logicznie wytłumaczy co się właście odwaliło?! Jak można po tak mocnym wcześniejszym odcinku wypuścić takiego gniota?
dostaliśmy odcinek, w którym nie dzieje się zupełnie nic, historia naciągana jak gacie na tyłku kardaszjan. Serio oni potrzebowali, aż całego odcinka żeby Cobel mogła odnaleźć swoje stare notatki i na końcu odcinka pogadała sobie z siostrą Marka co było pewne, że się wydarzy prędzej czy później?! Mistrzostwo co to spieprzyli.
Nie zgodzę się, że w tym odcinku "nic się nie dzieje" — dzieje się całkiem sporo, tylko w bardziej subtelny sposób. Przede wszystkim dowiadujemy się, że to właśnie Cobel stoi za całym procesem rozdzielenia, jest jego twórczynią — i to był też prawdziwy powód jej wizyty u Sisi.
Odkrywamy też, że Lumon już wcześniej zatrudniał dzieci, więc pani Huang nie jest pierwszym dzieckiem pracującym w firmie. Sama Cobel zaczęła pracę w Lumon jako ośmiolatka.
Poznajemy też historię Lumon — dowiadujemy się, że kiedyś firma produkowała eter, od którego uzależniła się cała lokalna społeczność. Miasteczko zostało zbudowane przez Lumon wokół fabryki i całkowicie od niej uzależnione. Widzimy skutki tego do dziś: bezdomny zażywający eter, ludzie w kawiarni pijący go z kawą. W tle przewija się także wątek siostry Sisi, która jako jedyna nadal wierzy w kult Kiera, przez co została wykluczona przez resztę mieszkańców.
No i kwestia telefonu od Devon — to zupełnie inna sytuacja. Jeszcze odcinek wcześniej wydawało się, że zadzwonienie do Cobel to najgłupsza możliwa decyzja.
Więc choć nie ma może wielkiej akcji, to jeśli chodzi o fabułę i budowanie świata, ten odcinek wnosi naprawdę dużo.
No dobrze, ale najprawdopodobniej wszystko co zobaczyliśmy w tym odcinku nie będzie miało totalnie żadnego wpływu na dalszą fabułę, oczywiście wykluczając kontakt telefoniczny jak i odnalezienie przez Cobel swoich notatek „rozdzielenia”. Więc osobiście totalnie nie widzę sensu poświęcania wszystkiemu co opisałeś/rozłożyłeś na czynniki pierwsze całego odcinka. Tym odcinku dosłownie przeciągnęli do granic absurdu każdą scenę, nawet te wdychanie eteru przez bezdomnego. Cobel myje ząbki, la la la, ktoś tam buszuje, Cobel nadal myje ząbki zerkając na bezdomnego, Cobel kończy myć ząbki i się zbiera, a bezdomny wdycha eter. No dla mnie to czysty absurd. I tak jak zaznaczyłem wcześniej, pierwsza scena i pokaz wzburzonego morza zwiastował dokładnie to co dostaliśmy w tym odcinku. Zwróć w ogóle uwagę na jego długość, 37 min, no jak to nazwać jak nie zapchajdziura? Nie było pomysłu, trzeba było rzucić ochłapy (informacje) z tej wyspy przeplatane jakimiś fajnymi retrospekcjami, a nie poświęcać na to cały odcinek.
Ludzie to są jednak straszne marudy. Odcinek był dobry, fajnie było na chwilę wyrwać się z zimnej korporacji na jeszcze zimniejsze zadupie zniszczone przez tę korporację. I ciekawie było zobaczyć historię Cobel - ciekawe również czy jej bunt się utrzyma i pomoże Markowi czy jednak wróci na łono Lumonu. W końcu czeka nas jeszcze 3 sezon.
No trochę racji masz, że może trochę marudzę/marudzimy. Jednak patrząc po ocenach odcinka to nie jestem w odosobnieniu ;) mnie w tym odcinku nic nie zaciekawiło, serio. Tak jak nasilałem, gdyby to było połączone z jakimiś fajnymi retrospekcjami Cobel z czasów dziecięcych, czy nawet samego miasteczka to ok. Ale my dostaliśmy żenujące wycie Cobel w łóżku zmarłej matki i każdą scenę rozciągnięta praktycznie do granic absurdu. Retrospekcje z młodzieńczych lat Cobel pozwoliłyby na snucie kolejnych teorii na temat Lumonu, można byłoby też uchylić rąbka tajemnicy co do samych zamiarów firmy. No nic zobaczymy jak to rozwinie się dalej, bo zazwyczaj po słabych odcinkach dostajemy niezły grzmot. Na to liczę. Pozdro !