Uwielbiam książki Jane Austen, również lubię (przynajmniej niektóre) ekranizacje jej
dzieł. Oglądając tę wersję „R.i R” z 2008 roku jakoś tak automatycznie zaczęłam
porównywać do tej z 1995 pod względem doboru aktorów do poszczególnych postaci. I
tak, np. Elinor- bardzo lubię Emme Thomson, dobrze wcieliła się postać najstarszej z
sióstr Dashwood, jednak jakoś tak wyglądała zbyt dojrzale, dlatego bardziej pasuje mi
Hattir Morahan. Natomiast jeżeli chodzi o postać „Marianne” bardziej odpowiadała mi
kreacja stworzona przez Kate Winslet. „Edward Ferrars” podobał mi się ta postać w
wersji z Hugh Grant’em, jak i Dan’em Stevens’em (ten aktor wydał mi się
przystojniejszym/ulepszonym wydaniem Hugh). Mam problem z postacią „Pułkownika
Brandona” ponieważ zarówno Alan Rickman, jak i David Morrisey nie wyglądali jak
35latek. Gdybym miała wybierać to skłoniłabym się ku Rickman’owi, gdyż pułkownik w
wersji z 2008 roku wyglądał jak ojciec „Marianne” i w głowie mi kołatała tylko myśl, że to
jakaś patologia jest. Ostatnią postacią do której chciałabym się odnieść jest oczywiście
„Willoughby” ten grany przez Grega Wise’a był niesamowicie przystojny i nie dziwiło, że
kobiety za nim latały i nawet odrobinkę było mi go żal (ta scena gdy ogląda z daleka ślub
Marianne). Dominic Cooper nie przekonał mnie do siebie jako faceta, który może mieć
każdą kobietę (not hot), bardziej taki wyrachowany wydawał się. (A i może niezmiennie
Fanny w każdej wersji jest okropna aż by się chciało jej oczy wydrapać! :P)
Pomijając powyższe „Rozważna i Romantyczna” z 2008 roku jest zdecydowanie warta
zobaczenia i serdecznie polecam.
Siostry Dashwood lubię i doceniam w obu wersjach, choć Emma Thomson chyba była nieco zbyt dojrzała na tę rolę. Willoughby to świnia - i w obu przypadkach dziada nie cierpię, choć grę aktorską odtwórców roli doceniam. Rickman jako pułkownik był bezbłędny! W starej wersji można też zobaczyć rólkę Hugh Lauriego - skromna, ale świetna. Co do odtwórców roli Edwarda: Hugh lubię i cenię, i wiem że zagrał dobrze. Ale co do Dana Stevensa masz rację - jego rola jest ulepszoną wersją roli Hugh Granta. Dan jako Edward jest taki uroczy i słodki, i te jego tęskne spojrzenia które rzuca Eleonorze [oooch! =) ]. A Fanny jest zawsze jędzą i niezmiennie krew mnie zalewa, gdy widzę scenę, w której przekonuje męża, że on przecież nie może niczego dać swoim siostrom i tym samym okraść ich biednego dzieciątka,
Z tym pułkownikiem to bym polemizowała... Patologię to raczej widziałam w 1995 roku - Rickman grając tę rolę miał 51 lat :) Morrisay też młodziaczkiem nie był (44), ale na upartego można by mu dać te 35. Związek Marianne i pułkownika w 2008 roku był nawet całkiem miły - ona młodziutka, on sporo starszy, ale w granicach dobrego smaku.
W ogóle w wersji z 1995 roku wszyscy byli strasznie starzy... no może poza Kate Winslet. Chyba wtedy była taka moda, bo w "Dumie i uprzedzeniu" podobnie dobrali aktorów wiekowo. Co do reszty zgadzam się z Tobą. Poza tym, że Hugh Granta nie cierpię i uważam, że "nowy" Edward był 100x lepszy :) w ogóle ta wersja jest lepsza - lepiej zagrana, bardziej naturalna.
Ta duża różnica wieku między Marianne a pułkownikiem istniała głównie w jej głowie i mam wrażenie, że niektórzy czytelnicy patrzą na Brandona z jej punktu widzenia. A Brandon był młodszy od Knightley'a z "Emmy", a różnica między nim a Emmą wynosiła 16 lat - czyli niewiele mniej niż różnica wiekowa między Marianne a Brandonem. Dlatego zamiast porównywać wiek aktora i postaci ja bym porównała aktorów w momencie, gdy wcielali się w dane role. Gdyby postawić Rickmana obok któregokolwiek Knightley'a (Northam, Strong, Miller) będzie wyglądał o wiele za staro na ich rówieśnika. Morrisay będzie tu bardziej przekonujący - też wygląda trochę dojrzalej, ale można to usprawiedliwić tym, że był w wojsku, a taki tryb życia też nie pozostaje bez wpływu na wygląd.
Aktorsko lepsza jest jednak wersja filmowa,chociaż wolę postać Edwarda z serialu.Niestety obie wersje nie oddają tego ,co było w powieści Austen-Marianne nie kochała pułkownika,a do ślubu nakłoniły ją matka i siostra.Z czasem"nauczyła się go kochać" co nie brzmi romantycznie i powoduje,że żal mi tej postaci..
Co do wyglądu postaci-Edward był w serialu przystojnym facetem,a w książce był opisywany jako brzydki mężczyzna.Pułkownik w obu wersjach był za stary.Matka dziewczyn lepsza w wersji serialowej.W powieści Elenore i Marianne były opisywane jako urodziwe,w serialu był po prostu nieładnymi dziewczynami.