PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=119650}

Rzym

Rome
2005 - 2007
8,0 48 tys. ocen
8,0 10 1 48284
8,2 16 krytyków
Rzym
powrót do forum serialu Rzym

Uwaga ! Dla tych co nie widzeli, małe spoilerki !

Sięgnąłem po serial po mniej więcej półrocznych zachętach i nagabywaniu przez znajomych. Wiedząc, że historia starożytna od 20 lat jest moją pasją, reklamowali mi go najlepiej jak mogli. Po prostu nie mogłem go nie zobaczyć i koniec ! Podniecony kupiłem, jak tylko pojawił się na półkach /wcześniej nie widziałem nawet kawałka reklamy/ i po obejrzeniu trochę się zawiodłem. Emocje opadły i to szybko.
Nie mam najmniejszego zamiaru bruździć fanom serialu. Jednakże, nie bojąc się kulturalnej polemiki i by nie być gołosłownym, pozwolę sobie przytoczyć moje argumenty:
1. Po pierwsze treść. Dwa wyraźne wątki. Histora Cesara i jego środowiska/nazwijmy go wątkiem politycznym/ i historia dwóch żołnierzy próbujących ułożyć sobie życie /wątek obyczajowy/. Niby ok, ale dla mnie nie do końca. Przeplatanie się tych dwóch wątków szkodzi im sobie nawzajem. Jeden musi być kosztem drugiego. Z tego tytułu brak wielu faktów historyczych, jak i wizji codzienności, bo po prostu nie ma na to czasu. Scenarzysta mówi: "Musimy pokazać kłopoty Cesara w Hiszpanii /arcykluczowa rzecz dla wojny domowej/, a na to reżyser: "Nie możemy bo musimy już lecieć z Vorenusem, trudno, widzowie się domyśą". Pomiędzy rozpoczęciem akcji /52p.n.e./, a bitwą pod Farsalos jest przerwa CZTERECH LAT. Na ekranie przeleciało to jakby to był góra miesiąc. Pewnie, że nie da się pokazać wszystkiego bo produkcja musiała by mieć 100 odcinków, a skoro nie chcą kręcić tak długiego więc lepiej się zdecydować. Albo serial typowo polityczny /"Ja Klaudiusz"/ albo główie obyczajowy /"Ostatnie dni Pompejów"/. Dwa wyżej przytoczone przezemnie tytuły telewizyjnych, niskobudżetowych produkcji z przed lat to klasyczne przykłady dobrze zekranizowanej określonej fabuły, skupiającej się na jednym wątku.
2. Po drugie zakamuflowany patos i jakże czarujące naginanie historii. Zauważyłem, że fani /czy nawet fanatycy/ cenią w serialu realizm, brak głupawego heroizmu, patosu współczesnych filmów wojennych itd. Dla mnie to też tak trochę nie do końca. Bo czyż nie heroiczne były wyczyny naszej pary z "XIII". Wszędzie oni. Sprawa orła - oni. Odnalezienie Kleopatry - oczywiście, że oni /w obcym kraju, nie znając języka, obyczajów, otoczeni przez wrogów, ale co tam/. Legionista Pullo uczy i nawiązuje nić sympatii z Oktawianem /absurd/. Legionista Pullo przez przypadek wywołuje konflikt Cesara i Pompejusza /absurd do potęgi/. Można by rzec, że historia Wielkiego Rzymu oparta była na poczynaniach "komandosów" Vorenusa i Pullo. Niby bardzo realistyczni, próbujący naśladować Rzymską mentalność, a jednocześnie sztampowi jak bohaterowie "Królestwa niebieskiego". I zawsze poradzą sobie tyko we dwójkę. Dla mnie śmieszne.
3. Po trzecie ogólne wrażenie. Wiem, że obsadę stanowią aktorzy chyba głównie brytyjscy /nie mam do nich zastrzeżeń/, ale ciągle nie mogę się oprzeć wrażeniu jakbym olądał serial typowo amerykański. Nie mam zamiaru przyrównywać go do wymiociń typu "Nowe przygody RobinHooda" czy "Xeny" ale.... Podam przykład. Dla mnie dobrze pod względem atmosfery, ducha epoki i mentalności bohaterów zrobiony jest "Shogun" /Nie wybitnie, ale dobrze/. Tam Portugalczcy zachowują się jak Portugalczycy, Anglicy jak Anglicy, a przede wszystkim Japończycy jak prawdziwi samurajowie. Tu dla mnie Rzymianie to poprostu przebrani Amerykanie /no powiedzmy z domieszką maniery Brytyjskiej/.
Rozpisałem się więc podsumuję krótko. Jak najbardziej zachęcam do obejrzenia. Moja ocena 7/10. Ale czy warto wydać kupę kasy, bądź tracić czas na ściąganie ? Nim się zdecydujesz lepiej najpierw oglądnij, bo może się okazać, że masz spostrzeżenia całkiem podobne do moich.

Pozdrawiam fanów historii starożytnej.

ocenił(a) serial na 8
de_Franco

De gustibus non disputantum est :) jak już kiedyś wspomniałam ten serial jest specyficzny i z tej racji nie każdemu musi się podobać.
Ciekawe jest to co piszesz ( bo z reguły krytyka "Rzymu" ogranicza się do "WAAAH!PRZEMOC!!!", "WAAAAH! SEX!" ) nawet jeśli z większością się się osobiście nie zgadzam.
Pozwolę sobie polemizować z paroma twoimi spostrzeżeniami...

Cytuję:

"Histora Cesara i jego środowiska/nazwijmy go wątkiem politycznym/ i historia dwóch żołnierzy próbujących ułożyć sobie życie /wątek obyczajowy/. Niby ok, ale dla mnie nie do końca. Przeplatanie się tych dwóch wątków szkodzi im sobie nawzajem. Jeden musi być kosztem drugiego. Z tego tytułu brak wielu faktów historyczych, jak i wizji codzienności, bo po prostu nie ma na to czasu."

Zgadzam się, że przeskoki czasowe, brak wizulanego starzenia się bohaterów i niekiedy plątanie się w chronologii to słabości serialu...co do braku wydarzeń związananych z wojną domową w Hiszpanii- cóż, to nie jest serial dokumentalny. Na coś trzeba się było zdecydować. Również w wspomnianym przez ciebie "Ja, Klaudiusz" ( zresztą w moich ulubionych), widzieliśmy tylko wycinki wydarzeń związanych z panowaniem Augusta, Tyberiusza, Kaliguli, czy wreszcie- samego Klaudiusza.
Brak wizji codzienności? No z tym to już zdecydowanie się nie zgodzę, bo nawet ci krytycy/historycy którzy mieli zastrzeżenia co do sposobu w jaki twórcy zinterpretowali konflikt Cezara z Popejuszem i upadek repuliki, stwierdzili że żaden film/serial nie odtworzył wcześniej tak wiernie atmosfery i codziennego życia ludzi w tamtych czasach, z ich podwójną moralnością, surowymi zasadami, wszechobecnym brudem, okrucieństwem, niekończącą się walką o przetrwanie, obyczajami i wieczną obecnością religii i "bóstwa".

"Albo serial typowo polityczny /"Ja Klaudiusz"/ albo główie obyczajowy /"Ostatnie dni Pompejów"/. "

Czy "Klaudiusz" był na pewno serialem "politycznym"? Ja odniosłam trochę inne wrażenie. Dla mnie był to w znacznej mierze serial obyczajowy i świetne studium mentalności ludzi żyjących na szczytach władzy, w świecie w którym zło nie ma granic a mordowanie najbliższych jest na porządku dziennym. Świetna wizja tego do czego zdolni są ludzie sterroryzowani, żyjący w wiecznym strachu i rządzeni przez kolejnych wariatów. Plus końska dawka intryg, zdrad i romansów...polityki w tym moim zdaniem nie było za wiele ( mam na myśli serial, nie książkę).

"Bo czyż nie heroiczne były wyczyny naszej pary z "XIII". Wszędzie oni. Sprawa orła - oni. Odnalezienie Kleopatry - oczywiście, że oni /w obcym kraju, nie znając języka, obyczajów, otoczeni przez wrogów, ale co tam/. Legionista Pullo uczy i nawiązuje nić sympatii z Oktawianem /absurd/. Legionista Pullo przez przypadek wywołuje konflikt Cesara i Pompejusza /absurd do potęgi/. Można by rzec, że historia Wielkiego Rzymu oparta była na poczynaniach "komandosów" Vorenusa i Pullo. Niby bardzo realistyczni, próbujący naśladować Rzymską mentalność, a jednocześnie sztampowi jak bohaterowie "Królestwa niebieskiego". I zawsze poradzą sobie tyko we dwójkę. Dla mnie śmieszne."

Hm. Problem w tym że moim zdaniem "wyczynów pary z XIII" nie należy traktować ze śmiertelną powagą a twórcy w wielu sytuacjach ( jak to z Tytusem który "obalił" republikę i był tatusiem Cezariona) mrugają do widza ile wlezie, czasami wręcz dosłownie ( Marek Antoniusz przekraczający Rubikon). Twórcy posłużyli się starym jak świat- od wieków obecnym w literaturze- motywem "dwóch prostych ludzi ( w tym przypadku dwóch prostych żołnierzy) uwikłanych w wielkie machinacje i bieg historii". Nie wiem czy czytałeś Sapkowskiego Sagę o Geralcie, ale jeśli tak, to pewnie pamiętasz końcową scenę "Chrztu ognia" gdy bohater zostaje pasowany na rycerza i pochyla głowę, by ukryć uśmiech "gorzki uśmiech, którego nie potrafił powstrzymać". W odcinku "Jak Tytus Pullo obalił republikę" widzimy Cezara, Pompejusza, Katona i Antoniusza czyniących dramatyczne gesty i rzucających podniosłymi hasłami o "ukochanej republice", "tyranach", "szaleńcach" i "śmiertelnym zagrożeniu", a w tle uśmiechniętego drwiąco Pullo który niejako stoi za tym całym bajzlem i uśmiechniętego ironicznie Vorenusa, który wie, że za całym bajzlem znajduje się coś tak trywialnego, jak oszukańcza gra w kości. Wydaje się nieprawdopodobne, ale zdarzało się, że wiekopomne wydarzenia historyczne były rezultatem właśnie tak pozornie banalnych awantur.
Jednocześnie zgadzam się jednak, że niekiedy twórcy przeginali z tym mruganiem- jak w przypadku odcinka o Kleopatrze.
Porównałeś LV i TP z bohaterami "Królestwa Niebieskiego", co jednak wydaje mi się dość nie fair. Owszem- ich "wyczyny" mogą wydawać się kosmiczne, ale to jednak zawsze są prości żołnierze, którzy obdarzeni sprytem, "uliczną" inteligencją ludzi którzy od dziecka walczą, żeby przeżyć i przede wszystkim- masą szczęścia ("wybrańcy bogów"), wychodzą cało z opresji. Ale ich umiejętności nie przekraczają nigdy takich, którymi mogli dysponować dwaj bystrzy żołnierze z dużym doświadczeniem ( obaj walczyli w Galii, a to była jednak z bardziej morderczych kampanii), trudno porównywać ich ze smarkatym kowalem z pipidówki na północy Francji, który wojownikiem był jak Conan, strategiem jak Cezar, dyplomatą jak Richelieu, kochankiem jak Casanova, a na dodatek liczył jak Pitagoras, filozofował jak Konfucjusz a obrona Jerozolimy do dla niego bułka z masłem ;) Albo z Maximusem, który wycinał w pień zastępy gladiatorów, nawet się przy tym nie spocąc.
Obaj byliby sztampowi gdyby Lucjusz do końca pozostał "prawy", "honorowy" i "kryształowy" bez skazy i zmazy. Ale wiesz, że tak nie było. I gdyby Tytus do końca był tylko beztroskim i sypiącym dowcipami brutalem. No ale wiesz, że tak również nie było.
Sztampowa może wydawać się ich relacja- najpierw się nie cierpią, potem się zaprzyjaźniają, pod koniec nie mogą bez siebie żyć, jak ktoś żartowal, w 2 serii pozostanie im już tylko pójść do łózka.

"Tu dla mnie Rzymianie to poprostu przebrani Amerykanie"

No to rezcywiście trochę dziwne wrażenie ;), bo w serialu nie grają żadni Amerykanie, tylko sami Brytole- dokładnie- Anglicy, Irlandczycy i Szkoci- co można poznać po akcencie.

Uff...ale się rozpisałam. Na koniec więc tylko- jako, że sama jestem miłośniczką historii starożytnej, polecam ( chociaż pewnie już czytałeś), książki Stevena Saylora, Coleen McCullough, a z nowości "Dumę Kartaginy" D. Durhama, naprawdę wspaniała, choć nie wiem czy zaufasz mi w tej materii, jako że ja uwielbiam "Rzym" a ty trochę mniej ;) I jeszcze- ciekawa jestem co ci się dla odmiany w serialu podobało, bo na pewno coś, biorąc pod uwagę, że oceniasz go na 7, czyli-dobry.
Pozdrawiam.

ocenił(a) serial na 6
Arya_2

Co mi się podobało ? Mogę na to pytanie odpowiedzieć.

Najpierw jednak pozwolę sobie na małe sprostowanie w kontekście moich poprzednich wypocin i twojego względem nich ustosunkowania. Zdaję sobie sprawę, że moje argumenty są trochę ogólnikowe, a nawet groteskowe. Jednak nie traktuj ich zbyt poważnie. Nie mam zamiaru zdyskretytować nimi, omawianego serialu, w oczach fanów /lub potencjalnych fanów/. To po prostu drobne zastrzeżenia, które nie pozwalają mi wywindować "Rzymu" /w osobistej klasyfikacji/ do rangi dzieła /choć naprawdę chciałbym/.
Co do kwestii obsady, to oczywiście jestem świadomy jej "rodowodu". Chodziło mi o to, że podczas seansu, miałem jakieś dziwne, nieodparte wrażenie, że oglądam serial typowo amerykański. Bardzo wysoko cenię brytyjskie produkcje /Nowa droga do Indii, Sekretny dziennik Adriana M.,Zwierzęta duże i małe, Holmes, czy nieśmiertelny przykład Robina z Sherwood/. Ale zauważ, że wspomniane przeze mnie tytuły to już lamus. Współcześni serialowi twórcy to inna generacja. Moim zdaniem stawiają na klasyczny przerost tandetnej formy nad treścią. Zresztą dotyczy to również złotego ekranu. Nie mówiąc już o całkowitym pozbawieniu /szczególnie nas, pasjonatów/ atmosfery folkloru danej epoki. Szczegónie celują w tym Amerykanie. Zaś w moich oczach "Rzym" nie do końca oddał atmosferę omawianych czasów. Stąd moje skojarzenie. Oczywiście nikt nie może ocenić tego, bo nikt z nas wtedy nie żył. Mi nawet trudno wyobrazić sobie jak wyglądała Polska lat 60-tych, a co dopiero upadła republika z przed dwóch tysięcy lat. Ale mam jakąś prywatną wizję Rzymu tamtych czasów i trochę kłóci się ona z tym co zobaczyłem. Jak dla mnie, serial posiada niewielki ciężar gatunkowy w kwestii klimatu. W tym aspekcie, mogę dla przykładu odesłać do takich tytułów jak "Wilhelm Zdobywca" czy "Imię Róży" /obie produkcje europejskie/. Tu atmosfera wręcz powala. Zaryzykowałbym również /choć wiem, że stąpam po kruchym lodzie/ porównanie do "Pasji", choćby w samej kwestii mentalnej bohaterów. Dla mnie "Rzymianie Gibsona" przemawiają o wiele bardziej niż LV i TP. Oglądając "Pasję", mówiąc kolokfialnie, czułem klimat /cały czas mowa o Rzymianach/. W "Rzymie" wyszło to bardziej sztampowo. I nie chodzi mi tylko o łacinę /choć napewno to mocny atut "Pasji"/. Zresztą w tej drugiej też widzimy przemoc, okrucieństwo, wredność /szydządzy legioniści itd../. Mają jednak one dla mnie wymiar większej autentyczności, prawie namacalności. Przemoc w "Rzymie", choć mi nie przeszkadza jest dla mnie jedynie tanim chwytem, a przytym zbyt teatralnym.
Aha. Co do "Klaudiusza" to mimo wszystko nadal uważam, że jest to serial poruszający kwestie, głównie polityczne. Ale to na marginesie, bo nie o tym serialu mówimy.

No i co końcu mi się podobało w "Rzymie" ?
Przede wszystkim sama idea nakręcenia czegoś właśnie takiego. Choć wytykam mu mankamenty to cieszę się, że w ogóle powstał. Nie napiszę chyba nic odkrywczego, jeśli stwierdzę, że my, miłośnicy historii mamy niedosyt tego typu produkcji.

Po za tym aspekt edukacyjny, o ile w ogóle zaistniał. Ja się niewiele nauczyłem, bo pewnie jak reszta miłośników, czytałem już o tych wydarzeniach nie raz i nie dwa. Ale jestem ciekawy, czy ktoś dzięki temu co zobaczył sięgnął po raz pierwszy z zaciekawieniem po fachową literaturę by sprawdzić o co tak naprawdę chodziło z tym Pompejuszem. Jeśli tak, to również uznaję to za zaletę serialu.

Od strony czysto wizualnej, podobała mi się Polly Walker, ale to bardziej z sentymentu, bo utkwiło mi w pamięci jej kilka poprzednich ról.
Do reszty obsady też nie mam zastrzeżeń, choć momentami Vorenus był trochę za sztywny.

No i na końcu sam fakt, że wytrwałem od pierwszej do ostatniej minuty serialu, a to dowód na to, że był przyjemny dla oka i nie miał jakiś szczególnych symptomów skłaniających do przełączenia na coś innego. Czyli krótko mówiąc wciągnął mnie, a to sukces, bo jestem widzem bardzo, ale to bardzo wybrednym.

Tyle