Po raz chyba pierwszy ktoś złamał "tabu" kulturowe i miast po raz któryś tam z kolei zrobić z Rzymu białe, marmurowe miasto pełne dostojnych mężów w białych togach pokazał istne kłębowisko cuchnących zaułków, wąskich uliczek, placyków, podłych burdeli, szemranych spelunek, obdrapanych świątyń i willi jak twierdze. I te krowy, psy oraz kury wałęsające się po Forum Romanum! Te metropolię bynajmniej nie zamieszkują mędrcy czy degeneraci, ale ludzie z krwi i kości - często zakompleksieni, podli, mali, głupi i zarozumiali. Nad wszystkim jednak unosi się "rzymski duch". Kiedy umierają, to robią to jak na Rzymian przystało! Nawet słaby i chwiejny Cyceron umiera z honorem - nie płaszczy się, czy skamla o litość. Ginie patrząc śmierci w oczy. No i Cezar! Jedna z największych postaci w historii ludzkości, geniusz przerastający swoich przeciwników czy stronników ukazany został jak półbóg - nieodgadniony, szlachetny, nieobliczalny, wielki. Ten film to hołd złożony tej postaci. To także hołd dla całego "SPQR" ("Senatus Populisque Romanus" - tak brzmiała oficjanta, poprawna nazwa Imperium). jak dla mnie niezapomniane przeżycie filmowe. Oceniam go jednak na 9/10 bo akcja się "kiepści" pod koniec, nazbyt komplikuje, a zmiany postaw bohaterów jak Lucjusza Vorenusa są mocno naciągane.