Ktos kto nie ogladal Ja Klaudiusz moze sie tym zachwycac.
Nie do końca się zgodzę, araczej wcale.
Porównywanie obu tych seriali w zasadzie wogóle nie ma sensu bo po pierwsze opowiadają o zupełnie innych okresach historii starożytnego Rzymu (w tym sensie, że koniec "Rzymu" od początku "Ja, Klaudiusz" dzieli co najmniej kilkanaście lat), po drugie "Ja, Klaudiusz" jest adaptacją, dość luźną, książki pod tym samym tytułem, a potrzecie "Ja, Klaudiusz" jest utrzymane w konwencji paradokumentu fabularyzowanego, a "Rzym" to serial przygodowy osadzony jedynie dość ściśle w realiach epoki. "Rzym" jest w swej formie i stylu prowadzenia narracji znacznie dynamiczniejszy niż "Ja, Klaudiusz", który z kolei jest bardziej statyczny i jak wspomniałem "paradokumentalny" przez co może bardziej "szczegółowy", ale z racji znacznie dłuższego okresu historii w nim przedstawionego jest nieco chaotyczny (ale taka jest również książka - w zasadzie napisana w konwencji pamiętnika lub, w znacznym przybliżeniu, coś na kształt roczników. "Ja, Klaudiusz" to na dobrą sprawę jest teatr telewizji w wielu odcinkach bo na dobrą sprawę całość jest realizowana wyłącznie w małych pomieszczeniach zaadaptowanych na ewentualne komnaty pałacowe lub co najwyżej sale audiencyjne - jakich kolwiek plenerów w zasadzie tam nie ma - całość jest kręcona w studio.
Oglądałem oba seriale, czytałem książkę i uważam, że zarówno oba mają swoje zalety jak i wady (chociaż wad, jeśli istnieją jest znacznie mniej). Poza tym postać Oktawiana wykreowana w obu serialach jest diametralnie różna. I przyznam, że ta przedstawiona w "Rzymie" znacznie bardziej mi odpowiada i zapewne jest znacznie bliższa prawdy. W "Ja, Klaudiusz" Oktawian August to w zasadzie dobrotliwy wujcio, kochany dziadunio, prawdziwy ojciec narodu, którym zapewne nie był zważywszy na jego przeszłość. Zresztą w książce też nie jest tak strasznie cukierkowo wykreowany, chociaż nie wspomina się nic o ciemnej stronie jego duszy ani o jego młodości. Raczej odnoszę wrażenie, że Klaudiusz "opisuje" go w konwencji starego pierdoły dającego się wodzić za nos i oplątanego pajęczyną intryg co do końca nie jes dla mnie wiarygodne (w końcu zesłał na maleńką, skalistą wyspę po środku morza Śródziemnego swoją jedyną córkę i to w zasadzie bez drgnięcia powieką. I nigdy za życia nie pozwolił jej powrócić ani się z nią nie spotkał. Chociaż (ale wnioskując z kart książki) w zasadzie stopniowo popada on w coś na kształt obłędu, a raczej fanatyzmu typowego dla jednego z ówczesnych bliźniaków co dla myślącego odbiorcy może sugerować, że i za młodu mógł okazywać co najmniej objawy niezrównoważenia psychcznego i skłonność do okrucieńsjwa - jak większość członków rodziny Juliuszów).
A na koniec dodam, że według mnie realia epoki i obraz społeczeństwa przedstawiony w "Rzymie" o wiele bardziej jest bliski prawdy niż te jakie są ukazane w "Ja, Klaudiusz". Po części jest to wina adaptacji, która bądź co bądź musiała się trzymać literackiego pierwowzoru, który z koleji powstawał na początku lat 30-tych ubiegłego wieku kiedy wiedza o starożytności była zapewne mniejsza niż obecnie (szczególnie jeśli chodzi o przyziemne kwestie dotyczące opisywanych czasów), a po drugie konwencje literackie były zupełnie inne niż obecnie (w tym sensie, że normy obyczajowe nie pozwalały na zbyt wiele). Cała ta "rozwiązłość", "pogarda" dla życia, okrucieństwo przedstawiona w "Rzymie" jest znacznie bardziej wiarygodna (biorąc pod uwagę to co wiemy o tamtych czasach) niż w miarę nijaki pod tym względem i wręcz wygładzony obraz zawarty w "Ja, Klaudiusz". Raczej przypomina to tam XIX-to wieczne i z początku ubiegłego wieku "salony" niż "dziką" i "okrutną", a przede wszystkim niechrześcijańską (więc całkowicie odmienną kulturowo) Europę tamtych czasów.
A tak nota bene społeczeństwa to w "Ja, Klaudiusz" jest ono ukazane raczej marnie lub wcale.