Nie wiem jak wiele zdań musiałbym napisać, żeby zawrzeć wszystko, co myślę o tym serialu. Fakt, że seriali zwykle nie lubię, ale te które już uwielbiam porównałbym z najlepszymi filmami, jakie widziałem. Rzym od początku wydawał się być dobry, ale do każdego serialu podchodzę z rezerwą. Seriale muszą zazwyczaj wpisywać się w reguły, które pomagają utrzymać widzów przed TV regularnie co tydzień i do tego każdy odcinek zwykle wygląda marnie w porównaniu do wysokobudżetowych filmów
pełnometrażowych. Rzym mnie jednak zabił szybciej niż zabito Cezara.
Już od pierwszego odcinka w oczy rzuciło mi się naturalne przedstawienie Rzymu - prawdziwego zepsutego imperium, w którego centrum działy się piekielne rzeczy. To nie jest Rzym znany ze starych filmów o Cezarze czy Kleopatrze, gdzie mury świątyń zawsze lśniły bielą, wszyscy byli piękni i szlachetni, dobro walczyło ze złem, byli bohaterowie pozytywni i negatywni. Rzym w produkcji HBO to kolebka zepsucia, smrodu, chciwości, obłudy, wyuzdanego seksu pachnącego potem i krwią, pokazano nawet kibel, czego unika się w filmach historycznych, jak gdyby takie potrzeby wtedy nie istniały... Jeśli tak wyglądało najwspanialsze miasto tamtych czasów, to jak wyglądało życie poza nim? A jak wygląda Rzym w innych filmach na tle tamtych tandetnych wysokobudżetowych produkcji z gwiazdami w rolach wielkich władców? Jak tandetna reklama proszku do prania! W serialu miasto widzimy głównie z perspektywy obywatela Rzymu, czyli od strony jarmarku. Wywnioskować można z wielu scen, że szary obywatel Rzymu miał przesrane. Bardziej przerąbane miał tylko niewolnik. Oczywiście lepiej było być szarym obywatelem Rzymu, niż obywatelem podbitej Galii, ale to nie zmienia faktu, że nierówność, wyzysk i brak pracy to jak widać nie tylko domena dzisiejszych czasów. Podobnie polityka - jeden tyran zastąpiony innym. Senat to władza, władza to pieniądz, tak więc pieniądz to władza. Nie dało się tego zmienić, choć ktoś próbował. Można było tylko na to patrzeć, podobnie jak dzisiaj.
W "Apocalypto" Mela Gibsona, nie było czasu na dokładne pokazanie upadku cywilizacji, od tego jak gnije od środka. Tutaj, jeśli ktoś miał wątpliwości, że imperia nie mogą zostać podbite od zewnątrz, jeśli wcześniej nie zgniją od środka, przekona się z pewnością po skończeniu drugiego sezonu. Dokładnie ukazano, jak chciwość i megalomania oraz prywatne porachunki wpływają na losy narodów.
Oczywiście wspaniała muzyka, realistyczne efekty specjalne (rzadko spotykane w serialach), doskonała charakteryzacja, kostiumy, ogromny plan zdjęciowy są i będą zaletami, ale siłą serialu, która powaliła mnie na kolana była gra aktorska dużej części obsady, nieprawdopodobny i jednocześnie wiarygodny scenariusz oraz pomysł, aby niełatwo było wyróżnić postacie pozytywne. Ten ostatni element zapamiętam po obu sezonach najbardziej. Wyjątkowo rzadko można spotkać się z odważnym pomysłem pokazania serialu, w którym trudno znaleźć osobę nieskalaną zdradą, morderstwem, obojętnością czy po prostu złem. Może naturą człowieka jest zło... Może w świecie zwierząt przeżywa najlepszy i najsilniejszy. Nie wiem, czy mieszkańcy Rzymu byli źli czy zwierzęcy, ale z pewnością oglądając serial warto zapomnieć o współczesnej moralności, bowiem w Rzymie (jak wspomniano w specjalnym odcinku "Making Of Rome") nie było czegoś takiego jak kodeks moralny. Zwykłe zezwierzęcenie pochłania mnóstwo ofiar, także tych którzy w serialu mogą nam się wydawać najbardziej wartymi życia i szczęścia.
Głównymi bohaterami filmu nie są tym razem wielcy zdobywcy i piękne królowe, ale legioniści rzymscy.
Tytus Pullo - silny i odważny prostak, kojarzący mi się trochę z hardcorową wersją Obelixa. Niby głupi, a jednak kiedy potrzeba mądrzejszy od wielu innych postaci w filmie. Niby prosty, a jednak honor jest u niego rzeczą stawianą zawsze na pierwszym miejscu. Niby kobieciarz, a jednak kiedy spotyka swoją miłość, potrafi zrobić dla niej niesamowitych rzeczy.
Lucjusz Worenus - kompan Tytusa, który w miarę trwania serialu awansuje na coraz to ważniejsze stanowiska, to oczywiście zmienia go i powoduje konflikt z innymi. Człowiek ten jest wielowymiarowy, bardzo niespokojny i nadpobudliwy. Całkowite przeciwieństwo Tytusa Pullo - nie potrafi cieszyć się chwilą, przy kobietach traci pewność siebie. To niesamowite jak ci dwaj wojownicy, widzą w sobie - jeden w drugim - rzeczy, których nie potrafią zauważyć w samych sobie. Na przykład Worenus widzi upadek Pullo, jako pijaka, kobieciarza, głupka tracącego cały żołd, a Tytus doskonale zdaje sobie sprawę, jak okrutny dla swojej rodziny jest Lucjusz. Mimo to, jeden zawsze pomaga drugiemu i można by już było powiedzieć, że to para wspaniałych pozytywnych bohaterów, gdyby nie fakt, że to mordercy i nie tylko. Na próżno szukać pozytywnych bohaterów nawet wśród kobiet.
A kobiety w "Rzymie" to temat niesamowity, najważniejszy na równi z historią i głównymi wątkami filmu. Właściwie można powiedzieć, że wszystko "kręciło się wokół dupy". Dla kobiet przelewano krew, dla kobiet zdradzano, kobiety knuły spiski i dla nich padały mocarstwa. Zwykłe matki musiały być bezwzględne, aby ochronić najbliższych. Najważniejsza kobieta w serialu to Atia z Cezarów - Polly Walker grająca jej rolę dostała nominację do Złotych Globów za najlepszą aktorkę. Żeby zobaczyć jak mocny jest ten serial, warto obejrzeć chociaż moment z jej gry. Chyba jedyną aktorką która mi się niezbyt podobała była Kerry Condon grająca jej córkę Oktawię. Rozumiem, że taka jej rola, ale naprawdę ten typowo brytyjski akcent i uroda, w dodatku sceny przypominające mi współczesne problemy nastolatek, nie pomagały w budowaniu klimatu starożytnego Rzymu. Poza tym musiałbym wymieniać wszystkie role, żeby oddać hołd kobietom grającym w filmie. To samo tyczy się znacznej większości ról męskich - od skorumpowanych senatorów, po władców i słynnych dowódców. Aktorzy żyli tym filmem i to widać w każdym odcinku. Serial nie jest rzemiosłem, każdy czuł że uczestniczy w pewnym rodzaju sztuki, więc dawał z siebie wszystko. Wiele z tych ról zapamiętam na zawsze.
Oglądając serial zrozumiałem, że najpierw powinienem go zobaczyć, a dopiero później przeczytać "Juliusza Cezara" i "Antoniusza i Kleopatrę" Szekspira. Po prostu w trakcie oglądania całości łatwo złapać bakcyla w tym temacie. Podobnie samo jak określili to w odcinku specjalnym o powstawaniu serialu - ludzie uczestniczący w produkcji nie musieli się wczuwać w swoje role i klimat, oni żyli Rzymem.
Z cyklu "Piszmy Poprawnie" - Napisałem "wiele zdań" zamiast "wielu zdań". "Przy zwrotach pełniących funkcje rzeczownika rodzaju męskoosobowego"używa się formy ilu". Ups :->
Nic dodać, nic ująć. Serial absolutnie jedyny w swoim rodzaju i też mam takie odczucie, że wiele z tych ról zapamiętam na bardzo długo (Cezar, Marek Anoniusz, Atia). Naprawdę wielka szkoda, że tylko dwa sezony.