Oglądałem odcinek z 15 lipca, którym niejaka pani Stępień była oskarżona o zabójstwo profesora Zielińskiego.
Choć cień oskarżenia padał na dwoje świadków, z których każdy miał mocny motyw, oraz nie istniał niezbity dowód na winę oskarżonej, to zapadł wyrok skazujący panią Stępień na 8 lat więzienia. W toku rozprawy popełniono wiele błędów, w pewnym momencie trudno było stwierdzić, jaki cel miały niektóre pytania prokuratora lub obrońcy.
Przed wydaniem werdyktu wiadomym było, że treść wyroku będzie wielką zqagadką. Nic dziwnego - uzasadnienie wyroku skazującego ledwie trzymało się kupy. Dawało się odnieść wrażenie, że został on wydany "na odczepnego" - w pośpiechu i na siłę.
Jeżeli realizacji filmowej doczekują jedynie najbardziej spektakularne rozprawy, to boję się pomyśleć, jak wygląda pierwsza lepsza rozprawa w rzeczywistości.
I śmieszno, i straszno zarazem...