Jestem zła. Zawiedziona i rozczarowana. Siostra Spencer? Naprawdę? Spodziewałam się czegoś bardziej spektakularnego, czegoś co powiąże ze sobą wszystkie sezony w jakąś logiczną całość. Wymyślili tą Mary na poczekaniu dodali bliźniaczkę Spencer i spadajcie macie finał, a ja już w głowie mam następny serial. Właściwe nic nie zostało wyjaśnione - Kim była Bethany? Te niespójności w opowieściach CeCe?. Klub NAT? Nie było powrotów do starych spraw, w sumie mogło by nie być 7 sezonu i zakończenie na CeCe choć w tedy było absurdalne w porównaniu z tym co dała nam Marlena teraz to było logiczniejsze. Czuje się tak jak by ktoś powiedział : nie chcieliście następnych sezonów to macie zakończenie takie a nie inne i spadajcie.
O właśnie, wiedziałam że inaczej to by za duża bzdura była, nawet w przypadku tak dziurawego scenariusza jak PPL :P
W sumie mogli dać że od momentu kiedy Spencer wróciła do stodoły w noc zaginięcia Alison to nie była ona tylko Alex.
Angielska herbatka w DH i napis bo brytyjsku w gabinecie tej psycholog by się w to wpisywały. A tak Marlena w wywiadzie powiedziała że Alex dopiero po śmierci CeCe zaczęła grę
Pewnie dało by się znaleźć jakieś wytłumaczenie że to od początku Alex a nie w ostatnich minutach tworzenie historii Alex Wren Cece Asher. Myślałam że historia wróci do samego początku a tu od 6 sezonu całkiem nowe powiązania rodzinne i postacie wprowadzane na ostatnią chwilę
właśnie obejrzałam. No nie wierzę!!!! słyszałam o tych teoriach z bliźniaczką Spencer, ale nie sądziłam, że serio tak będzie. Po prostu Spencer i Alison doświadczyły chyba wszystkich możliwych kombinacji rodzinnych. OMG! Nagle zaginiona siostra bliźniaczka Spencer, ich matką Mary Drake, która była też matką Charlesa tj. Cece, do tego pan Hastings posuwający wszystkie panie DiLaurentis, no żal. I te motywy, Mona nie lubiła dziewczyn, Cece kochała Ali i mściła się na dziewczynach i Alex, która mściła się za Cece. Nie zostałam przekonana. ktoś słusznie napisał, że mogliby podstawić kogokolwiek i wyszło by z tego jakieś zakończenie. A finał pełen absurdów:
1. w fikcyjnym świecie stworzonym przez Alex wszystko było sztuczne, ale kamień o który uderzył się Ezra był na tyle prawdziwy, że rozciął głowę.
2. rozciął głowę z prawej strony, a gdy wstał miał ślad z lewej
3. Toby pyta Spencer, żeby powiedziała ulubiony Cytat z książki którą mu dała, ale przecież ona nie dała mu żadnej książki, bo zrobiła to Aleź, to skąd znała go Spencer??
4. Skoro Alex tak kochała Cece, to po tym jak dowiedziała się kto ją zabił, zostawiła Monę tak po prostu? bez kary?
5. Jakim cudem Alex przetransportowała nieprzypomnego Ezre, żeby nikt nie zauważył?
6. Serio Marlene nie wycisza komórek w kościele?
7. serio dopiero po wymianie przysięgi i obrączek ksiądz pyta żeby odezwał się ktoś kto ma coś przeciwko, albo żeby zamilkł na wieki?
8. Jakim cudem Mona (która w ostatniej scenie wyglądała fenomenalnie i miała zaje*iste buty) zamknęła Mary i Alex w domku dla lalek?? czy to należy odebrać jako jej chorą fantazję? chyba tak jak ta scena na początku dziewczyny siedzą przy stoliku, Lucas stepuje a Jena jedzie na koniu?? mona zbzikowała.
9. No i serio przyjaciółki nie skapnęły się, że coś jest nie tak ze Spencer, a wystarczyło, że Jena ją obwąchała?
10. Serio Caleb sypiał z Hanna, mimoże ona nawet nie zapytała go o zdanie w kwestii dzieci bo tak postanowiła?
Co do punktu 7 to chyba by się zgadzało. Zanim pastor powie: "W takim razie ogłaszam Was mężem i żoną" pyta się czy ktoś ma jakiś sprzeciw. Bez tego zdania to małżeństwo jest nieważne.
3. Nie jest powiedziane że to ta sama książka o której jest mowa w odcinku, w ciągu siedmiu sezonów mogła mu dać jakąś inną. Poza tym - nawet jeśli chodziło o tę, to wciąż mogła być książka którą Spencer znała i lubiła (w końcu Alex chciałaby raczej dać mu książkę, która do Spence pasowała, a nie jakieś nie wiadomo co. Powiedziane jest tylko, że ten egzemplarz z pewnością do Spence nie należał, a przecież Alex niedorzecznie dużo o kłamczuchach wiedziała, więc bez problemu mogła znać gust czytelniczy siostry.
6. No przecież o to chodziło, żeby zwrócić na Marlene uwagę...
Pamiętacie jak Spencer uczyła Tobego francuskiego i jak mu dobrze szło to podarowała mu właśnie tomik poezji czy coś w tym stylu. Wtedy właśnie powiedziała, że w tej książce jest jej ulubiony cytat.
No właśnie, w pierwszym sezonie mówiła o swojej ulubionej książce i on też wtedy zwrócił uwagę, że ma wszędzie zapiski. Kurczę, Marlene mogłaby to wymyślać wszystko już od początku PLL i na końcu tak ładnie łączyć, a tak wyszło jej to przypadkiem, a większość rzeczy to kaszana :/
Co do 8. - Mona nigdy nie zadzwoniła na policję, gościu, który zabiera Mary i Alex to jej francuski chłopak.
10. - Dla mnie Haleb to najbardziej głupi związek w serialu. Rozumiem, że słodcy są i mają peeeełno fanów, ale to, jak ich zaczęli prowadzić przez ostatnie dwa sezony zniszczyło ich całkowicie. Oni się co chwilę kłócą i nie potrafią ze sobą rozmawiać, a na koniec jeszcze ciąża... Jak, skoro Hanna sama jest dzieckiem!
nie zwróciłam uwagi na to, że ten policjant to francuski chłopak Mony. Ale numer;p
a mam jeszcze pytanie o to jak Cece była tak przebrana w czarną perukę, kapelusz itd, co poznała Archera i później Alex. W którym momentu serialu słodkie kłamstewka to było?
Podejrzewam, że po zabójstwie Wildena, gdy policja już wiedziała, że ona za tym stoi i ją poszukiwała, ona uciekła wtedy na fałszywym paszporcie Ali (chyba wyrobionym na Vivian Darkbloom), i właśnie w tamtym odcinku była pokazana w czarnej peruce, płaszczu i tym kapeluszu. To było mniej więcej wtedy, gdy ukrywały się w teatrze w NJ (o ile dobrze pamiętam), Ali spotkała się potajemnie z CeCe i pomogła jej uciec, a Aria zabiła Shanę.
to chyba, że tak. bo wcześniej były nawiązania do tej książki co Alex dała mu gdy się żegnali.
A tak w ogóle co Alex dała Jennie przed tym, jak ta druga zwąchała, że Spencer ma tajemniczą bliźniaczkę?
I wgl jak już to był koniec wszystkiego to mogli jakiś nacisk położyć na wątki miłosne. Dobra Aria z Ezrą wzięli ślub i to było ok (dziwne że nie było na nim jej brata) ale np. Spencer z Tobym przez 5 sezonów to byli po prostu true love a na koniec się nawet nie pocałowali (wgl śmieszne że się nie zczaił że do łóżka mu się wpakowała obca baba ok.) i z Hanną i z Calebem tez mogli coś ciekawego pokazac pod koniec. Co do samego wyjaśnienia już wcześniej napisałam że to żenada.
Czy ktoś może mi powiedzieć, o co chodziło w tej scenie na początku, kiedy najpierw pojawil sie Lucas, a potem Jenna na koniu?
Przydałoby się jeszcze wyjaśnienie, dlaczego Toby został zgwałcony/molestowany DWA RAZY w ciągu całego serialu tylko po to, żeby to było obrzydliwe, a potem wszyscy o tym zapominają i jest luzik. Obrzydliwe.
Poziom scenariusza jest naprawdę słaby, aż wstyd.
Już sama nie wiem, czy finał rozczarował mnie, czy nie. Od początku ostatniego sezonu nie miałam już zbyt dużych oczekiwań, bo absurd gonił absurd. I jeśli wcześniej jeszcze potrafiłam przymykać na to oko, to 7 sezon oglądałam z zażenowaniem. Pewnie dlatego, że liczyłam na to, że dziewczyny po sprawie z A wyciągną jakieś wnioski i ich zachowanie, jako że były już trochę starsze i sporo przeszły, będzie bardziej logiczne i ostrożne. Ale jak sami wiemy, niczego się przez te wszystkie lata nie nauczyły. Oglądałam go (i w sumie poprzedni też) już tylko po to, by skończyć, dowiedzieć się kim był A.D. Choć muszę przyznać, że robiłam to też z przywiązania, bo jednak to jeden z niewielu seriali, które oglądałam aż tak długo i zdążyłam przywiązać się do postaci dziewczyn.
Co do związków, cieszyłam się z tego, że Aria i Ezra wreszcie byli razem. Choć początkowo nie podobali mi się jako para, trochę ich potępiałam, na końcu to właśnie im kibicowałam najbardziej. Chyba dlatego, że sporo razem przeszli. Nie było tak w przypadku Spoby, bo Yvonne polubiłam i jej śmierć była dla mnie na siłę wciśniętym dramatem. Spencer, według mnie, mogłaby być z kimś innym. Nawet ten Marco mi się podobał. Caleb i Hana byli mi teraz obojętni, choć w sumie to ich związek w początkowych sezonach lubiłam najbardziej. Co do Ali i Emily - wszystko mi jedno. W sumie nawet odetchnęłam z ulgą, bo wkurzało mnie to ciągłe podbijanie Em do kolejnych dziewczyn. Te sceny z nią były mega nudne, rozwleczone i często je przewijałam. Na koniec, kiedy była już z Ali, przynajmniej nie była taka męcząca. Ciążę Ali nawet przeboleję. Choć ktoś może pamięta w którym sezonie skradziono te jajeczka? Bo znów mi coś ie pasuje.
Denerwowały mnie sceny miłosne w finale. Mogliby je w większości pominąć, tym bardziej, że we wcześniejszym odcinku też były. Tutaj miałam wrażenie, że zajmują 3/4 odcinka i nawet jeżeli był on dłuższy od standardowych, to główna akcja wciśnięta jest chyba w 15 minut. Wstydziliby się.
Pomysł z bliźniaczką Spencer jest dla mnie przekombinowany. Gdyby pojawiła się ona wcześniej, gdyby Kłamczuchy powoli nabierały podejrzeń, coś odkrywały, a nie w ostatnich minutach serialu nagle doznały olśnienia, byłby to coś naprawdę fajnego. To, w jaki sposób odkryły bliźniaczkę Spencer, to była parodia i nawet nie chce mi się tego komentować. Koń? Książka bez zapisków? Inny zapach? Naprawdę, patrząc na to czułam zażenowanie i poczułam, że ktoś tu robi ze mnie idiotkę (nie, żebym wcześniej kilka razy nie odnosiła takiego wrażenia, ale tutaj poczułam się już strasznie naciągana i oszukana).
Jednak muszę przyznać, że podobała mi się postać Alex i to, jak zagrała ją sama aktorka.
Przypominając sobie te wszystkie szczegóły, jest jednak coś, co mnie rozczarowało - to, jak nasze Kłamczuchy potraktowały Monę. Liczyłam na to, że włączą ją do swojej paczki, po tym, co dla nich zrobiła. Ona także sporo przez te wszystkie lata wycierpiała. Poza tym, postać Mony, była chyba najciekawszą i do samego końca nie nudziła. Ostatnia scena - ta z Moną i jej domkiem dla lalek - podobała mi się, choć tak jak wspomniałam, wolałabym widzieć ją z resztą dziewczyn. Chyba tego najbardziej oczekiwałam po finale, ale cóż.
Nie rozumiem też po co scena z nastolatkami na końcu.
Serial z tego co pamiętam skończyłam oglądać po 6 A choć męczyłam się już dużo wcześniej. Później śledziłam fora, które utwierdzały mnie w tym, że nic nie straciłam. Osobiście mam takie wrażenie jak gdyby serial od początku był rozpisany na 2 sezony w którym to Mona miała pozostać A. Co więcej jakoś nie wierzę, że Marlena rozpisała tak spójne i świetne dwa pierwsze sezony, a raczej że ktoś inny maczał w tym place.
Co stało się po 2 sezonie? A no posypała się cała logika PLL. Niedokończone wątki ( na których rozwiązanie wszyscy liczyli), pojawiła się magia tylko po to, żeby wypromować i zarobić na innym serialu. Kiedy to nie wypaliło zaczęły dziać się cuda na kiju : Ezra jako szaleniec śledzący dziewczyny dla napisania książki, któremu po kilku odcinkach wszyscy wybaczają i zapominają (po co te naprowadzania na to, że Ali była z nim w ciąży.. eh..). Jakieś rzucanie oskarżeń i "naprowadzanie widza", a rzeczywiście chodziło o efekt wow . Fora huczały od teorii. I umówmy się, że wiele z nich było genialnych gdzie człowiek chwytał się za głowę i mówił : Tak to się zgadza!
Zdaje sobie sprawę z tego, że większość seriali po kilku świetnych sezonach leci w dół (np the 100), ale tu jak dla mnie robiono z widzów (również ze mnie) głupków. Rzucano nam jakieś informacje, które tak naprawdę nigdy nie wnosiły nic do rozwiązania sprawy czy też zakończenia. Podczas gdy fani analizowali kolejny odcinek od deski do deski w głowie Marleny kołatały się myśli nie związane z tym co było. W ogóle jej myśli szły innym torem niż myśli fanów.
Finał jak dla mnie jest beznadziejny, I nie chodzi tu o grę aktorską (Trojan należą się pokłony) czy nawet o samo zakończenie, bo gdyby nie miliony potocznych wątków, które nic nie wnosiły do serialu o finale można by powiedzieć : ciekawy. Z tym, że ja nie czekałam na ciekawe zakończenie. Nie potrzebowałam efektu : kurcze nie myślałam, że tak to się skończy. Liczyłam na klamrę, która łączyła by w jakiś spójny i miarę logiczny sposób wszystkie 7 sezonów. Zamiast tego dostałam bliźniaczkę Spencer, której Toby nie rozpoznał w łóżku, ale za to koń poradził sobie z tym znakomicie po pierwszym spotkaniu:)
Zgadzam się. Właśnie skończyłam dzisiaj oglądać ostatni sezon i również jestem bardzo rozczarowana, mogli również coś dodać w stylu 10 lat później i pokazać jak dalej potoczyło się ich życie. Przykładowo bardzo zawiodłam się na wątkach Hanny i Caleba. Wcześniejsze sezony ukazywały ich jako idealna para, mieli kilka potknięć, ale zawsze wracali. W ostatnim odcinku Hanna wyglądała na strasznie niezadowoloną, ciągle się kłócili i było to wkurzające. Mogli już pokazać sceny tej prawdziwej pierwszej miłości, a nie wiecznie niezadowolenia. W każdym razie i tak ich uwielbiam, ale słabo zakończone.
A ja odnoszę wrażenie, że Marlene od początku była zafascynowana fabułą książek Sary Shepard, zwłaszcza wątkiem bliźniaczek Alison i Courtney, co chciała w swojej pracy zbudować. I na początku ściśle bazowała. Wszystko pachniało tym książkowym klimatem - wątek Mony jako "A" i seria innych wątków. Ale gdy serial zyskał na szerokiej popularności, to musiała zrezygnować z kompletnego odwzorowania i za wszelką cenę starała się zamienić postacie bliźniaczek blondynek w cały ten bałagan i eksperymentowanie z Cece, nieznanymi członkami rodziny i Alex ze Spencer. Myślę, że nie chciała, aby widzowie zorientowali się poprzez bycie na bieżąco z książką, kto jest tajemniczym prześladowcą. Wcale się jej z tego powodu nie dziwię - serial byłby do bólu przewidywalny w świetle fabuły książki. Jednak to nie usprawiedliwia braku profesjonalizmu i przewidzenia przebiegu scenariusza od początku do końca, przy tym bez urażenia logiki widza.