Hallowenowy epizod zostawił mi w pamięci niezatarte przekonanie, że PLL schodzi na psy. Magiczny huragan, Meg Foster ostrzegająca dziewczyny, Alison robiąca sobie wycieczki pod czujnym okiem Ezry... Hanna jest głupsza niż zazwyczaj, Spencer biega w sukni z gorsetem, i ten kapelusz...
Zaciekawił mnie wątek wspomnianej rozmowy Alison i Hanny w szpitalu (odc 11), którą przytaczam w całości

- Co ci się stało?
- To skomplikowane, Hanna. Naprawdę skomplikowane... bardziej niż algebra.
- Co się stało kiedy wyszłaś ze stodoły. Wszystkie chcemy to wiedzieć...
- Już wiecie. Cała czwórka. Pamietacie z tamtej nocy więcej niż sie wam wydaje.
- Gdzie byłaś? Spotkałaś chłopaka? Noela?
- Noel? Proszę cię...
- Proszę, po prostu powiedz mi prawdę.
- To nic nie zmieni kochana.
- Jak możesz tak mówić?
- Bo ja to wiem. Myślisz, że prawda jest jakąś wielka, lśniącą kulą czystości? W takim razie próbuj ją odkryć. Szczerze. Zobacz gdzie cię to doprowadziło. Mówienie prawdy niewłaściwej osobie w niewłaściwym czasie doprowadzi cię do tego co spotkało mnie. Posłuchaj mnie. Zawsze lepiej się wychodzi na dobrym kłamstwie. Muszę iść.
- Gdzie?
- Bałam się, że umrzesz. Dlatego wróciłam. Nie obchodziło mnie to jak bardzo to jest niebezpieczne. Musiałam cie zobaczyć. Wiesz, muszę zrobić coś z tą "A". Ta s-u-k-a działa mi na nerwy.

Moje spostrzeżenia:
- Alison ukrywa się gdzieś pomiędzy Rosewood a Ravenswood (Brookeheaven?).
- Ktoś (Ezra, Cece, Mona?) chce ją dopaść i zabić za to co kiedyś powiedziała/zrobiła.
- Ali czuwa nad dziewczętami, pomaga im (Emily, Aria, Spencer) i stara sie zacierać za sobą ślady.
- Miejsce w którym się ukrywa jest dobrze zakamuflowane i nikt poza nią o nim nie wie.
- Prawdopodobnie Ali urodziła dziecko i ukrywa je przed jego ojcem (Ezra?)