Podzielę się swoimi spostrzeżeniami na temat 5 sezonu (a raczej jego początku):

1. Jak pisałam ostatnio za dużo napięcia, sekretów, a za mało normalnego życia głównych bohaterek, ich rodziny itd., nastoletnich problemów. Rozumiem, że życie Hanny, Arii, Spencer i Emily nie jest "typowe", ale fajnie się oglądało jak na przykład radziły sobie z rozwodami rodziców itp. Dobrze oglądało się zmagania Hanny z nową partnerką ojca i jej córką albo dylemat Arii dotyczący wyjazdu matki do Europy... Wtedy jak były takie "lekkie" sceny, to tajemniczość i napięcie wkradały się po czasie i były bardziej ekscytujące.

2. W cholerę pytań, zero odpowiedzi. Kiedyś było przynajmniej tak, że np. Spencer znalazła jakiś list, kartkę z podpisem, cokolwiek i powoli się rozjaśniało, jakie intencje ma bohater. A teraz tak: nie wiadomo, co knuje Melissa i jej ojciec; nie wiemy o co chodzi z nową postacią (w sensie tą dziewczyną od pływania, jakkolwiek się nazywa), trudno rozgryźć intencje Ali itd.

3. Za dużo lesbijskich związków, nagle połowa kobiet mieszkających w małej mieścinie to biseksualistki albo lesbijki. Rozumiem (a raczej nie rozumiem...), ze w tego typu stacjach telewizyjnych, zwłaszcza amerykańskich to nowa propaganda, ale bez przesady...

4. Odcinki dłużą mi się i ciągną czasami, większość scen opiera się na dialogach między bohaterkami, w których z przerażeniem dyskutują o Monie, Shanie itd. I oprócz ich marudzenia nic nie ma.

5. I COŚ CO MNIE MEGA WKURZA: czuję, że A będzie jakimś biednym nastolatkiem, które było prześladowane przez Ali i musiało jeść lunch w szkolnej toalecie, miało okulary i aparat na zęby... Skąd to wynika? Ano z całej dziecinady, która się wkrada do serialu. Mona zebrała jakichś luzerów i robią wielką naradę dot. tego, jak to Alison przezywała ich od brzydul itp... Ludu... Gdyby chodziło o pieniądze, narkotyki byłoby przynajmniej już bardziej życiowo.

NIE WIEM CO SIĘ STANIE Z PLL SKORO MAJĄ KONTRAKT NA 6 I 7 SEZON...