Przeczytałam gdzieś, że SMILF to jeden z kilku obowiązkowych seriali dla kobiety. Zupełnie nie wiem, czemu. Kompletnie nie utożsamiam się w żadnym aspekcie z bohaterką. Nie ma ona dla mnie nic z silnej kobiety, jest jedynie wulgarną gówniarą z dzieckiem (szkoda dziecka), która sama kompletnie nie wie, czego chce od życia.
to że nie wie czego chce od życia to jeszcze nie tak wielki grzech - jest bardzo młoda i w sumie ma prawo jeszcze nie być super dojrzałą kobietą, dziecko było wpadką i nie od dziś wiadomo, ze dziecko nie czyni dojrzałym. irytuje mnie natomiast roszczeniowa postawa, zachowania w stylu "ojej, czemu mnie to spotyka, czemu inni mają lepiej a ja się tak z życiem mocuję?". jestem po 7 odcinku drugiego sezonu, w którym laska nie mająca pieniędzy nie pomyśli o tym, by iść na pół etatu do warzywniaka pracować stara się o pracę creative directora w agencji marketingowej, a potem wzdycha że nikt jej nie chce zatrudnić i życie jest złe. na koniec okrada swoją byłą pracodawczynię. jeśli to ma być bohaterka współczesnych czasów to coś jest nie halo....