Dlaczego w ostatnim odcinku (s01e10) sceny tortur i obraz Tituby po został złagodzony, a w
retrospekcjach pokazano zapędy starego Mathera? Trochę się to kupy nie trzymało.
Trudno powiedzieć.Może po prostu dokładniejsze pokazanie "zapędów starego Mathera" było by zbyt ostre?Cholera wie.A że "po" wyglądała nieco lepiej,niż wskazywały by na to retrospekcje,to nic dziwnego,bo to tylko film.Spodziewałeś się widoku zmasakrowanego ciała?Jak ktoś tu napisał,sceny grozy są nieco stonowane,nie jest to typowy horror,choć nie brakuje widoku trupów i krwi,ale nie jest to przesadzone.Trochę takich rzeczy musi być.Cytując Kazimierza Pawlaka z Samych Swoich "choć troszkę musowo" bo by wśród miłośników horrorów żadnego poważania nie miał.Moim skromnym zdaniem,nie muszą tu w każdej scenie pokazywać flaków,krwi i innych atrybutów z typowego horroru,bo ten serial broni się bez takich rzeczy.Ogląda mi się to bardzo dobrze i nawet jakieś napięcie występuje.
Mi się wydaje, że serial ma też trafiać do nieco młodszych odbiorców i chcą uniknąć takiej rzeźni jaka ma miejsce chociażby w True Blood- więc może dlatego nie przesadzają z wrzaskami, krwią i seksem. Dla mnie to akurat duży plus, choć rzeczywiście mało realne jest, że ktoś wygląda tak jak Tituba po kilkunastu godzinach tortur. Z drugiej strony to przecież czarownica, może jakieś moce uzdrawiające czy coś? :D
Nie sądzę - przemoc jest tu całkiem realna, a sceny seksu może nieliczne, ale jednak zgodnie z kanonem. Trochę to się nie trzyma kupy. Niby dziewczyny gołymi rękami rozrywają faceta (bez większych szczegółów), a początkowy obraz tortur to coś między Brooksem i Pythonami a sklepikarzem zachwalającym towary. Do tego wszystkiego dobra charakteryzacja innych wypadków, rozkładu itd. nagle zamienia się w make-up.