Serial jest bardzo dobry a mógłby być genialny, gdyby twórcy nie zachowywali się równie ideologicznie jak ich odpowiednicy z przeciwnego obozu w latach 50'. Poza serwowaniem potężnej dawki stereotypów, przykładem niech będzie nagłe wyrzucenie Aml Ameena (Van Damn) ze względów czysto personalnych. Przykre to, bo do jego aktorstwa nie można mieć zarzutu - wykreował najsympatyczniejszą postać serialu. Clayton, która gra jednym wyrazem twarzy cały sezon, może się za to cieszyć na Twitterze ze zmiany obsady...
W tym kontekście przestał mnie tak dziwić brak kontynuacji serii. Kręcenie serialu to w końcu ciężka praca a nie piknik lgbt, który Wachowskie usiłują stworzyć otwarcie przedkładając to nad wartość serialu. Doceniam jak dalece autorski jest Sense8, jednak do momentu, w którym zamiast postaci z krwi i kości widać kalejdoskop uczuć i poglądów głównej twórczyni...