Sex/Life
powrót do forum 1 sezonu

Hoho, rzeczywiście dużo emocji po obejrzeniu serialu i być może włożę kij w mrowisko, ale ja nie co inaczej odczytałam historię tych ludzi. I pomimo dość specyficznego klimatu, w którym zostali osadzeni bohaterowie ich zmagania i wybory mogą gościć nawet w polskim domu. Bo u samych podstaw leży brak zrozumienia drugiego człowieka i koncentracja na sobie i tylko pozory dialogu...

Pierwsze sceny były dla mnie bardzo mocne, kontrast erotycznych scen w mrocznym Nowym Jorku i karmienie piersią w sielankowej sypialni na przedmieściach. To jest preludium do zmagań bohaterki z własną kobiecością i to kim jest, z resztą w kolejnych odcinkach, pytanie "jaka jestem naprawdę" pojawia się bardzo często. W kinie i dyskusji społecznej jest mało przestrzeni na rozmowy o rolach kobiecych, a przede wszystkim o ich łączeniu. Co z resztą wyraźnie widać w komentarzach na forum. Dziewczyna tylko fantazjuje, a w oczach innych, nawet widzów serialu często nazywana jest dziwką, ladacznicą itp.

Kobieta zostaje matką dwójki dzieci zamknięta sama w bajkowym domu i pozornie pięknym życiu całe dnie czeka na powrót męża i odrobinę uwagi. A mąż po powrocie kieruję słowa, na które ona czekała cały dzień do ich córki, która nawet ich jeszcze nie rozumie. Sprowadzając ją do opiekunki ich dzieci.

I tu za chwilę zacznie się niemy dramat i w moim przekonaniu całą spirale wydarzeń wcale nie nakreca ona, ale on - despotyczny, narcystyczny sadysta w białych rękawiczkach, który szaleje, gdy coś wymyka mu się z pod kątroli. Wynika to z jego lęku i braku pewności siebie i niskiego poczucia własnej wartości, które musi nieustannie potwierdzać i sprawdzać.

Ona łaknie uwagi, próbuje zbliżać się do męża, ale on kompletniej jej "nie widzi", za to widzi mecz. On ją odrzuca, ignoruje jako kobietę a w niej zaczynają rodzić się wątpliwości i zaczyna wracać do czasów kiedy czuła się wolna, atrakcyjna, spełniona, kochana i zauważana.

Zaczyna wątpić i jako formę autoterapii wybiera pisanie dziennika (dla wszystkich ignorantów, którzy kwestionują jej psychologiczne umiejętności, zalecam pisanie własnego, może poukłada Wasze pogubione myśli). I może udałby jej się to przepracować samej, gdyby nie to, że jej kontrolujący "idealny" mąż, narusza jej prywatność i zaczyna go czytać, co wyraźnie go kręci. Problem leży w tym co on z nim robi, zaczyna się porównywać, naśladować i stawać w szranki z osobą, której fizyczni jeszcze nie ma w ich życiu. Nie zadaje sobie pytania, dlaczego to do niej wróciło, dlaczego ona źle się czuję w ich pięknym życiu. Tylko myśli o sobie, bo czuje, że jego wizja jest zagrożona, przecież już ją zdobył i jest jego i jak ona w ogóle śmie myśleć o innym... Piękną ilustracją jego sadystycznych skłonności i jej przedmiotowego traktowania jest, jak ją bierze na blacie kuchennym i mówi "Jesteś moja Billi, jesteś moja".

Żeby nie było, że tylko on taki zły ona popełnia błąd na samym początku wybierając jego i idąc w stare schematy z których chciała się wyrwać z Georgii. Wybrała wygodne życie, ale kosztem było zrezygnowanie z siebie. Później jej uległa natura i ciągle pragnienie uwagi doprowadzi ją do kryzysu. Całe jej ciało mówi, że nie chcę tak żyć, dlatego nawracają fantazję ona histerycznie reaguje próbując sobie poradzić z ukrytymi pragnieniami i wewnętrzną rolą, w którą wsadziło ją speleczeństwo. Myśli sobie, że nie ma prawa kwestionować tego co ma, bo ma wszystko, ale jak się okazuje to tylko pozory, bo sprowadzenie jej do roli matki i żony to dla Billy za mało.

Mamy do czynienia z klasycznym konfliktem Madonny i ladacznicy, w społecznym odbiorze jest mało miejsca dla matki, która może mieć duże libido i lubić seks, nawet trochę bardziej wyuzdany, namiętny i pełen pasji i bliskości.

Jednym z największych przewinień Billi jest jej brak walki o siebie. I najlepsze ona w stosunku do każdego z mężczyzn realizuje ten sam schemat, brak asertywności. A w momentach kryzysu idzie w melodramat i skupia się na roli ofiary pogrążonej w bólu.

Przez większość serialu czekałam na to wielkie zło, które wyrządził jej Brad, rzekoma czarna owca. I osobiście mam najwięcej współczucia dla tej postaci, która w tej całej zawierusze okazała się mieć największe serce i jaja (nie tylko w przenośni).

Brad zrobił największy progres, chociaż miał najwięcej do przepracowania. Ciągle musiał się mierzyć z etykietami narzucanymi przez innych, wciąż słyszał jaki jest i jaki nigdy nie będzie, mierzy się z widmem swojej przeszłości, która nie jest jego odpowiedzialnością a ciągle ją dźwiga. I Billi, która niby go rozumie, niby go kocha, ale tylko wymaga nie dając przestrzeni na jego zmianę w jego własnym tempie. I ona sama miota się pomiedzy tym kim i jaki jest dla niej, a jaki jest jego wizerunek widziany przez innych.

Przez większość historii oliwy do ognia dodaje przyjaciółka Billi, ambitna psycholożka niestety nie radzi sobie z zazdrością, o to co udało się stworzyć Billi i podsyca melodramat, utwierdza ją w nieprawdziwych przekonaniach, wchodząc w romans z jej byłym, a ostatecznie ciesząc się z zaręczyn z innym, chociaż deklarowała chęć zupełnie innego życia. Bardzo toksyczna osoba, która zajmuje istotne miejsce w życiu głównej bohaterki.

Ale wracając do Brada, na pozór kobieciarz, który przejawia niekontrolowane wybuchy agresji, albo wchodzi w tryb ucieczkowy. Stara się uporać dla Billi ze swoimi traumami, ale to nie jest łatwe. Oni są młodzi, dopiero uczą się siebie, stoją u progu swoich karier a przychodzi im się mierzyć z bardzo trudnymi rzeczami. I znowu w centrum jest Billi i jej straty, emocje, a co z nim? On się o nią troszy naprawdę jak umie, daje znać w trwałych gestach: tatuaż, piosenka, przeprosiny i dużo uwagi. Jak się z nią kocha to przede wszystkim dba o nią i jej przyjemność czego nie potrafi jej mąż. Ich seks jest namiętny i nie opiera się tylko na szalonych miejscach i efektownych pozycjach. On się z nią kocha i patrzy jej w oczy, wyczuwa czego ona chce i czy jest szczęśliwa nie ograniczając się tylko do łóżka. Jasne, jest niedojrzały, bo się wycofuje zamiast konfrontować, ale w tamtym momencie inaczej nie umie. Ona z kolei rzuca tylko nie da się ukryć trafnymi wyjaśnieniami jego zachowań, ale nie daje mu czasu i przestrzeni na przepracowanie.

To chyba jest największy dramat tego serialu, że oni mogli być dobrą parą i podświadomie wszyscy to wiedzą, ale no właśnie jest małżeństwo, dzieci i rodzina. I tu nie ma społecznej zgody na szczęście, bo przecież rozwiązanie jest jedno i właściwe, wiemy co jest najważniejsze!

Kluczowa scena rozmowa pomiędzy mężczyznami i to co tam się wydarzyło, pokazuje prawdziwe oblicze każdego z nich.

Uważam, że oglądany przez właściwą soczewkę to jest bardzo dobry serial, oczywiście nie jest to kino największych lotów, a gra aktorska ma wiele do życzenia, zwłaszcza Brat jest taki drewniany. Jednak warto pochylić się nad postaciami, które są dobrze narysowane i serial daje nam wiele informacji na temat motywów ich wyborów.








openness

Bardzo ładnie napisane :) z częścią się zgadzam z częścią nie. Na pewno nie jest to taki płytki serial o wyuzdanym seksie jak może sie wydawać, tylko ma drugie dno.
Brad, ach ten Brad - scena z oświadczynami pod domem Billy to totalne nieporozumienie moim zdaniem. Nie było to dojrzałe, było troszkę samolubne, co on sobie wyobrażał? Czy on w tamtym momencie pomyślał, że Billy nie jest już tą osobą sprzed 10 lat, bez rodziny, bez zobowiązań? Myślał, że ona po prostu powie "tak" i pójdą razem w stronę słońca?
Cooper jest postacią najbardziej zagmatwaną. Niby robi coś dla Billy, nawet jeśli to jest niezgodne z jego zasadami (po czym wymiotuje). Potem godzi się na seks oralny, ale następnie oskarża o wszystko Billy. Z jednej strony może sie wydawać idealny, ponieważ chce tego wszystkiego dla żony, ale to trochę podchodzi pod psychozę.
Sasha..hmm...ciekawa postać, na pewno osoba toksyczna. Uwielbia Coopera, ale czy nie za bardzo lubi też Brada ?
I co mi się najbardziej podobało, gdy psychiatra mówi "w seksie rzadko chodzi tylko o seks". I to jest kluczowe. Sama uważam, że między dwiema osobami musi być "to coś", ta chemia. I tu nie chodzi o to, że Brad jest lepiej powiedzmy "zbudowany", czy lepiej robi ustami, czy zna wszystkie pozycje kamasutry, po prostu jej się on bardziej podoba :) Dla Billy to Brad ma to przysłowiowe "coś".

openness

Świetnie napisałaś. Mailam dokładnie takie same myśli! Ten serial jest głębszy. Ona bardzo bila się z myślami, wiedziałam, że nie da rady.. ;) jej mąż bez temperamentu, nic dziwnego, że zaczęła myśleć o swoim poprzednim życiu, wspaniałym seksie, o mężczyźnie, który myślał o jej potrzebach.

ewelincia

Wygląda to raczej tak, że kiedy przyszedł pierwszy kryzys, to ucieka w przeszłość. W zderzeniu z rzeczywistością pęka i zaczyna się zachowywać jak rozpieszczony bachor. Infantylna osobowość do cna. Zupełnie niezrozumiałe jest dawanie jej stopni naukowych, czy jakiegoś wyższego poziomu intelektu. Równie dobrze mogłaby być typową laską z parku przyczep, która związała się z Johnem, ale tęskni za Chadem. Tylko wtedy by nie mogła aż tak imponować kobietkom, które się podniecają jaka to ona niby ciekawa. Rzeczywiście, myślenie jedną częścią ciała robi z niej wyjątkowo interesującą postać tragiczną, która może porywać tłumy. Mąż bez temperamentu mówisz? To co, ona po tygodniu z nim ślub wzięła? Nie widziały gały, co brały? O jakich niby potrzebach ten jej były myślał, poza łóżkowymi? Raczej nie wyobrażał sobie ich jako zakładających rodzinę. Tutaj można zresztą wspomnieć o realiach, które podobnie mogłyby wyglądać z byłym. Rodzicielstwo to ciężka praca, a nie seks w odprężeniu na zawołanie. Tak jak można w jakiś sposób przyjąć jej mentalną ucieczkę w przeszłość, to późniejsze wydarzenia robią z niej bohatera negatywnego, bez żadnego usprawiedliwienia. To ona doprowadziła do kryzysu w małżeństwie, to ona swoimi opisami upojnych chwil z byłym popchnęła męża do kolejnych dziwnych zachowań. Chyba, że ktoś wierzy, że nie chciała żeby mężuś znalazł jej Harlequinowskie dzieło. Najgorsze, że tacy ludzie naprawdę istnieją, biorą śluby, zakładają rodziny, a później te rodziny niszczą.

openness

Mam podobne odczucia. Serial nie jest zły. Ktoś kto zastanawia się nad wyborami w swoim życiu, nad samym sobą szybko utożsami się z główną bohaterką. Ponadto każdy ma tendencje do upiększania przeszłości, pamiętamy w znacznej części dobre, szczęśliwe chwile. Mnie samej zdarza się idealizować wspomnienia, ludzi a tak naprawdę nie wiemy jak nasze życie potoczyłoby się nasze życie gdybyśmy w przeszłości podjęli inne decyzje. Rozumiem Billie, bo brak zrozumienia i pożądania w związku naprawdę może unieszczęśliwia.

openness

Dobrze napisane. Zgadzam się w pełni z Twoim opisem.

openness

Przecież ten serial jest do bólu prosty. Poza tym, że to erotyk dla kobiet, to można go opisać w dużym skrócie, tak samo jak postacie. Otóż główna bohaterka tęskni za swoim toksycznym byłym, bo jej dawał toksyczne emocje. Tylko tyle można i trzeba wynieść z tego serialu. Może poza tym, że wiązanie się z kobietami o takiej przeszłości, to przepis na nieszczęśliwe i przepełnione frustracją życie.