Co myślicie o najnowszym odcinku? Jak dla mnie kolejny doskonały odcinek tego sezonu, typowo w stylu Gallagherów, czyli dużo się dzieje. Cała akcja z Chuckiem i Carlem powinna się skończyć tak, żeby do Frank w ostatniej scenie siedział w celi, ale on ma w dupie wszystko i wszystkich :) Cały czas zastanawia mnie czemu Lip mając takie problemy z kasą nie poprosił Amandy o pomoc... Swoją drogą niezła akcja w akademiku i niezawodny Kev w swoim żywiole :D Uwielbiam tego gościa. Podobnie jak w poprzednich odcinkach na pochwałę zasługuje Noel Fisher, ale to już norma :) Metamorfoza jaką zafundowali postaci Mickeya twórcy jest niesmowita :)
jak dla mnie beznadziejny odcinek , najgorszy z całego sezonu , wynudziłam się jak mops.
zgadzam się że postać Mickey'a została świetnie poprowadzona, ewoluowała : )
a co do Lipa... może jest zbyt dumny żeby prosić kobietę o kasę ?
Odcinek z klasą. Zgadzam się ze wszystkim + nareszcie widziałam nutkę starej Debbie, tej troszczącej się o swoich bliskich, brakowało mi jej. Ciekawi mnie bardzo jak się skończy sprawa między V i Kev. Już myślałam że będzie okej, ale chyba zbyt pochopnie. I właśnie już od jakiegoś czasu zastanawiam się czemu Lip nie poprosi o pomoc Amandy, chociaż pomysł z 'budką z lodami tylko że bez budki' też mi odpowiada :)
Jak skończy się sprawa między Kevem i V? Zapomniałem o tym wspomnieć w pierwszym poście. Jakby nie patrzeć oboje zdradzili z tą samą osobą, czyli Svetlaną :D No ok, Kev zabawił się jeszcze z jakąś laską w akademiku, ale czuję, że może nie wspomnieć o tym Veronice. Myślę, że może być zabawnie jak w ramach zgody oboje powiedzą, że powodem zdrady była Svetlana :) O ile czułem, że z wprowadzenia się Svetlany do Keva coś mogło wyniknąć i tak się zresztą stało o tyle nie sądziłem, że analogiczna sytuacja będzie z nią i V. Zabawna scena :) Aa i jeszcze jedno, teksty Carla, pierwszy przy zatrzymaniu przez policję : "All right, don't shoot, I'm white" :D i drugi w areszcie "I want a f***ing lawyer, motherf***er" :D
Nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że Lip lubi Amandę na tyle, że nie chcę by ta myślała, że jest z nią tylko dla korzyści materialnych. Poza tym trochę męskiej dumy na pewno też ma w tym swój udział ;)
A mi się wydaję, że Lip nie chce uzależnić się od Amandy. Siłą rzeczy przywykła ona do wykorzystywania swoich pieniędzy, a wiadomo też, że czuje coś więcej do Lipa. Gdyby wziął od niej pieniądze, czułby się zobowiązany - chociażby do pozostania w związku z nią.
Odcinek na prawdę dobry. Co prawdę za mało dla mnie było Micka (Noela Fishera zawsze mi mało) ale w końcu pokazali Gallagherów razem, jak rodzinę, czego dawno już nie było. Fajnie że wyjaśnili też czemu Lip nie jest obecny przy pomocy z Ianem, bo trochę to było zastanawiające. I w końcu trochę starej Debbie. Nie wiem czemu w ostatnich dwóch sezonach zrobili z inteligentnej postaci dziewczynę z takim parciem na seks, no ale nie tylko ona została trochę zmieniona w 4 sezonie. Akcja za Svietlaną świetna. Uwielbiam tą postać.
może po prostu przez dojrzewanie? ;) To się wydaje akurat normalne.
Odcinek świetny. Carla teksty doskonałe :)
Niby dojrzewanie. Ale jakoś mi to nie pasuje to do postaci która przez 3 sezony była kreowana na wyjątkowo dojrzałą i inteligentną jak na swój wiek.
'Don't shoot I'm white'. W końcu trochę komedii w shameless.
Uwielbiam Carla - aktor to jeszcze dzieciak, ale świetnie gra. Między nim a Debbie jest przepaść. Jej jakoś nie mogę znieść. Fantastyczny jak zwykle Ian, do tego Mickey. I coraz więcej Svetlany, nie sądziłam, że ona kiedykolwiek mnie zaciekawi. Z małżeństwa Fiony i Gusa już raczej nic nie będzie, ale sama do tego doprowadziła. On za to zachował się jak frajer zostawiając ją w zawieszeniu, mógł jej po prostu powiedzieć, że to koniec, a nie dawać jej złudną nadzieję.
Fakt, Gus zachował się jak dick. Mimo wszystko nie powinien zostawiać Fiony w taki sposób. Sam odcinek był ok, wszyscy zagrali koncertowo, ale moim bohaterem epizodu był szczur z pułapką na ogonie. Genialny motyw. Po jego pierwszym pojawieniu popłakałem się ze śmiechu.
Moim zdaniem zachował się na pewno lepiej niż Fiona. Trochę szkoda mi tej pary, fajnie się na nich patrzyło...