Jimmy/Steve! Nareszcie! :D
Ciekawi mnie jak Fiona zareaguje na jego pojawienie się i co w związku z tym zrobi z Gusem. Frank pojechał trochę po bandzie, wątek Debbie jak zwykle nudnawy, Kev-wcale-nie-pedofil rozbrajający. A choroba Iana mnie dzisiaj okropnie przybiła, boję się co może zrobić z tym biednym dzieckiem...
widząc finałową scenę, krzyknęłam na głos ;)
ciekawa jestem, jaką ściemę sprzedał tej orientalnej lasce (że kim niby jest Fiona)
Wydaje mi się, że nie ściemnia ani trochę. Nie sądzę, że to jakaś jego dziewczyna - raczej wspólniczka. Przychodziła co chwilę do restauracji, w której pracuje Fiona, więc można założyć, że ją szpiegowała dla Jimmy'ego (no i te napiwki, to raczej nie był pomysł tej kobiety).
Jak to zwykle w Shamelessie bywa - większość rzeczy na końcu okazuje się być jedną wielką ściemą - ma drugie (albo i nawet trzecie) dno, a znając fantazję Jimmy'ego/Steve'a/Jacka, można się spodziewać po nim wszystkiego, a więc także i jakiejś historyjki o Fionie.
Z tym szpiegowaniem myślę podobnie - w końcu wypytywała ją o związek i to, że Jimmy pojawił się zaraz po informacji o małżeństwie też nie było przypadkowe...
Kolejne odcinki mają dość sugestywne tytuły - "Crazy love", "Tell me you f*ckin need me". Mam nadzieję, że coś się zadzieje ;)
Przecież to było oczywiste po co się ta kobieta pojawiała w knajpie i dlaczego dawała tak duże napiwki. Oczywiste też było, że Jimmy się w końcu pojawi. Natomiast czego on się spodziewa po Fionie to ja nie mam pojęcia. Nie wyobrażam sobie usprawiedliwienia jego zachowania - zniknął bez słowa na (2 lata?)niewiele po tym jak przysięgał Fionie, że jej nie zostawi. Takich rzeczy się w związkach nie robi, jak ktoś się rozstaje to przynajmniej kilka słów się należy (a nawet i głupi sms, cokolwiek). W ogóle sezon 4 mimo iż wątek Franka był moim zdaniem bardzo mocny, jednak pod względem zniknięcia Jimmiego i zachowania Fiony był co najmniej dziwny i kompletnie nielogiczny - gdyby moja partnerka nagle zniknęła i nie dawała znaku życia to bym poruszył niebo i ziemię aby się dowiedzieć co się z nią stało a Fiona raptem poszła raz do ojca Jimmiego...potem kompletnie pomijano tę sprawę. Zdaje się, że na początku 4 sezonu w rozmowie z Vi i Kevinem było jedno zdanie typu "Steve ciągle się nie odezwał?" Kevin nazwał go ... ;) I to było wszystko na cały 4 sezon...Zero logiki - przecież Fiona doskonale wiedziała, że był wplątany w układ z mafiozo od narkotyków (jej postać wypowiada zdanie, które to potwierdza w sezonie 3) i po czymś takim nie drąży tematu? Całe jej zachowanie w sezonie 4 było pośrednio emocjonalną konsekwencją związku ze Stevem, co ją doprowadziło w końcu do więzienia. Po Stevie w każdym związku Fiony czegoś brakowało, tak je przedstawiali, że od razu było wiadomo że to się rozleci prędzej czy później, ten ostatni związek z Gusem też był przedstawiany do tej pory trochę dziwnie, dopiero 5 epizod trochę inaczej pokazał ich relacje i właśnie teraz wprowadzają Jimmiego... :) Niby jakaś logika tutaj jest - szpieg Jimmiego przekazała mu o małżeństwie Fiony (wcześniej też pytała czy jest z kimś związana), więc się pojawia zamknąć lub ??? sprawę. Tłumaczenie Jimmiego pewnie będzie banalne, założę się że kończy studia medyczne i czekał z powrotem do uzyskania dyplomu...a czemu się nie odzywał? - tu można snuć teorie spiskowe...
Sezon 5 jest jak na razie średni, zwłaszcza wątek Franka spikował ostro w dół, wątek Kevina i Vi jest ok, choć wieje prozą dlatego dla wielu może być nudny, podobnie jest z wątkiem Iana i Mickiego oraz Carla i Debbie, ciekawie się rozwija wątek Filipa, reszta to są raczej postaci poboczne, choć sądzę, że Mandy i Karen odegrają jeszcze jakąś rolę w późniejszych etapach. Próbowałem oglądać kiedyś angielską wersję ale to jest zupełnie coś innego po tym jak się zaczęło od amerykańskiej nie da się już oglądać pierwowzoru (zwłaszcza, że chyba sporo rzeczy się rozjechało po kilku odcinkach i amerykańska wersja dość luźno nawiązuje do oryginału mimo początkowej zgodności).
Z tego,co pamiętam,to po tym jak Nando rzekomo zabił Jimmiego,pod domem Fiony pojawił się ten cały gość,który krok w krok za Jimmim jeździł,wręczył Fionie pieniądze i powiedział,że to od Jimmiego,tak to zostało przedstawione,że Fiona myślała,że on zwyczajnie odszedł i stchórzył.Nie wiem czemu Fiona miała niebo i ziemię poruszać,zwłaszcza,że Jimmy ją na sam koniec okłamał.Mieli razem zamieszkać podczas studiów Jmmiego,a ten na własną rękę w tajemnicy zaklepał sobie mieszkanie.Dla Fiony było raczej jasne,że Jimmy chce odejść.Zresztą on sam nie wiedział czego chciał tak naprawdę.
Na bank Stevie szykuje jakieś pokrętne wytłumaczenie dla swojego zachowania,jak to Nando go więził,groził zabiciem Fiony etc.Mam nadzieję,że będzie to coś z jajem,wiarygodnego.Zresztą cokolwiek by to nie było,minęło tyle czasu...Ale tak naprawdę Fiona tylko z nim była szczęśliwa.
Beto (szofer/ochroniarz Nando) się pojawił z pieniędzmi i krótkim tekstem który w ogóle nie pasował do Jimmiego (nawet biorąc pod uwagę jego uprzednie zachowanie), umknął mi ten wątek ale jakoś nie zmienia mi to faktu że rozstanie nie zostało tak naprawdę przez Jimmiego potwierdzone, a tylko tak się załatwia takie sprawy. Gadka Beto była dziwna, na miejscu Fiony bym w to nie uwierzył i ona chyba tego nie zrobiła - tak mi się wydaje, że to pokazywała w ostatnich sezonach. Było widać, że ma głowę tak naprawdę gdzieś indziej...Zresztą trochę przesady jest w pisaniu o ich rozstaniu - oni się po prostu pokłócili i to wcale nie była jakaś wielka rzecz, Jimmi-Steve gorsze rzeczy zrobił wcześniej moim zdaniem (wrócił z Brazylii żonaty a Fiona to zaakceptowała). Teraz za to Fiona wyszła za mąż...;)
Tłumaczenie Jimmiego pewnie będzie banalne...Fiona na 100% go nie przyjmie, a przynajmniej nie od razu...pewnie dojdzie też do "rękoczynów" ze strony Fiony ;) Nie znam angielskiej wersji, nie wykluczone, że Jimmi w ogóle może zniknąć z serialu choć pierwsze serie były zbudowane w relacji Fiona-Steve (bardzo romantyczny związek)+dzieciaki i Frank ( plus poboczne postaci uzupełniające typu Karen, Mickey, Mandy) oraz tak jakby poboczne postaci pierwszoplanowe Kevin+Vi. Serial ewoluował i akcenty się trochę pozmieniały teraz jest kilka równorzędnych postaci pierwszoplanowych wątek Fiony i jej losów wydaje się nie być już tak mocno na pierwszym planie ale jest tak jakby równoległy do losów jej doroślejącego rodzeństwa, Kevin+VI są cały czas na tym samym torze w hierarchii ważności tego co się przedstawia w każdym epizodzie.
Serial jest bardzo nierówny - przedstawia wiele spraw i rzeczy w sposób trywialny i płytki (dość słaby humor), by potem przechodzić do takich scen jakie były np. w 4 sezonie z Frankiem, który w ogóle w tym serialu jest jakby symbolem pewnych cech kondycji ludzkiej, która przejawia się w uzależnieniach, chorobie mózgu, umysłu z którą usiłuje sobie poradzić psychiatria, psychologia od wielu już dekad. Było to wyzwanie końca XX wieku i jest wyzwaniem dla obecnego i przyszłych stuleci. Choroba jednej osoby w rodzinie rodzi bardzo poważne konsekwencje dla wszystkich jej członków (DDA itp.) a przecież nie tylko Frank jest chory, tak samo jest z jego pierwszą żoną Moniką...Cała ta seria mimo tragikomicznej konwencji często pokazuje bardzo "mocne" sceny które kompletnie nie mają nic wspólnego z lekką, głupiutką serialową formą i uproszczeniami jakie niestety często są w Shameless.
Nie wiem jak było w angielskim oryginale ale mam wrażenie że amerykańska wersja serialu dryfuje w delikatne moralizowanie, dydaktykę dla amerykańskiej widowni - jak można wychodzić z pewnych rzeczy mimo życia w trudnej dzielnicy, uzależnień i jakie są jego konsekwencje itp.
@evilkona
Postawiłem tam znak zapytania bo nie pamiętam ile w serialu czasu upłynęło od zniknięcia Jimmiego, raczej na pewno było to ponad rok (niewiele ponad rok ale raczej cały sezon, teraz drugie lato zdaje się zaczyna w tym sezonie) - a właśnie rok był potrzebny Jimmiemu do ukończenia studiów...
Coś mi się przypomniało na zakończenie :) - owa kobieta szpieg Jimmiego, prawdopodobnie nie zna jego prawdziwych danych skoro mówiła na niego Jack, to wskazuje, że Jimmy kombinuje dalej :) być może zwiał Nando i się ukrywał do tej pory przed nim? dlatego sam się nie mógł pojawić u Fiony (bał się że jest obserwowana?) eeee słabe to...^^ (nie byłoby też wtedy mowy o żadnych studiach medycznych bo Nando łatwo by go wtedy znalazł) Czytałem też w sieci teorie spiskowe, że Jimmy jest w tajnych służbach he he he
*Wcale nie zniknął na dwa lata. Dwa lata byli ze sobą przed jego odejściem. Tak naprawdę sezon 3 kończy się na początku zimy, podczas której akcja dzieje się w 4 sezonie. Teraz jest lato, więc zniknął na jakieś pół roku pewnie.
Ledwo się pojawił, a mnie już Jimmy wkurza na potęgę :D Kiedyś go lubiłam, ale im więcej było o nim wiadomo, tym szybciej tracił moją sympatię. Wolę dla Fiony Gusa.
Frank jak to Frank, wykorzystuje każdą możliwość na darmowe żarcie i dach nad głową. Sheilę też sobie niedługo zastąpi.
Debbie nudna jak flaki z olejem, choć podoba mi się jak rozmawia z tym chłopakiem z siłowni.
V i Kevin naprawdę sobie nie radzą. Przed narodzinami bliźniaczek byłam pewna, że to Kevina będzie bardziej przerażało rodzicielstwo, a tu miła niespodzianka. Najlepiej dla obojga byłoby przeczekać ten okres, w którym dzieci pochłaniają całą uwagę, ale ponieważ to Shameless, to nie ma na co liczyć. Ale nie mam wątpliwości, że oni z tego wyjdą i to nie będzie koniec ich związku.
Sami i jej dzieciak wkurzają, nie ma o czym mówić.
Carl w końcu się w coś wpakuje przez ten handel. Pytanie tylko czy załatwi go jakiś klient, policja czy nowi koledzy, gdy im nie zapłaci.
Lip w tym odcinku nic ciekawego nie pokazał. To że nie pasuje do tej dzielnicy wiadome było od dawna. Da radę tam przeżyć, radził sobie w końcu przez tyle lat, ale nie ma tej iskry, którą mają pozostali, jak chociażby Mickey i jego rodzeństwo. Nawet dobrze dla niego. Skoro ma szanse się stamtąd wyrwać, ma predyspozycje, to niech ucieka. Zawsze będzie mógł odwiedzać rodzinę.
Niekwestionowaną gwiazdą odcinka był Noel i jego aktorstwo. To co zrobił w klubie i później w domu podczas konfrontacji Mickey'ego z Ianem było majstersztykiem. Zresztą jeśli chodzi o sam wątek, to właśnie ten najbardziej mnie interesuje, nie pierwszy raz zresztą. Ian i Mickey zawsze mieli najciekawsze wątki, bo bardzo się podczas ich trwania zmieniali. Boli, że po tej sielance tak to się wszystko im wali na głowę i nie mają chwili spokoju. Porwanie Yeva nie skończy się dobrze, Svetlana pewnie urwie im obu głowę, o ile wcześniej nie wtrąci się policja.
Odcinek bardzo dobry, jak dla mnie najlepszy póki co w sezonie. Był humor(9 cali Iana, chryste, Mickey, to dużo ponad średnia :D) , było trochę dramy i typowego zachowania Franka. Cokolwiek zrobi, to chyba nigdy w jego przypadku nie będzie pojechanie po bandzie.
Najlepszy i najbardziej emocjonujący odcinek w tym sezonie do tej pory, a mam wrażenie teraz będzie tylko coraz lepiej.
Mam nadzieję, że Jimmy/Jack/Steve zniknie tak szybko jak się pojawił, a jego wątek zostanie raz na zawsze zakończony. Choć nie powiem, jego pojawienie się było jak najbardziej emocjonujące. Chociaż jak dla mnie Fiona powinna najpierw się, dla odmiany, nauczyć, jak to jest być szczęśliwą sama ze sobą, dopiero potem szukać faceta do związku. Chociaż Gus jest przecudowny.
Przekręty i przygody Franka nigdy nie przestaną śmieszyć i nudzić, ludzie mogą narzekać na niego i jego wątki ile chcą, ale dla mnie bez niego, to po prostu nie byłoby to samo.
Tak samo nie wiem, czemu aż tak ludzie nienawidzą Sammi, znaczy ja też jakoś szczególnie jej nie wielbię, ale też bez przesady, może scenarzyści nas jeszcze z jej wątkiem zaskoczą. Za to Chuckiego uwielbiam, ten chłopiec jest przeuroczy XD
Wnoszę o dużo więcej scen dla braci Micka, uwielbiam ich.
Ale jak zwykle najlepszy był Noel. A z tego, co mi wiadomo, to podobno rozniesienie cały 6 odcinek, czego już po prostu nie mogę się doczekać.
Ogólnie wątek Mickey'ego i Iana jest jak dla mnie najciekawszy. Jestem strasznie ciekawa jak sobie będą radzić z chorobą Iana, jak to się wszystko rozwinie, ta cała sytuacja jest tak bardzo ciężka dla nich obu. Ciekawi mnie też reakcja Iana, kiedy wróci do zdrowych zmysłów i uświadomi sobie co zrobił.
A scena kiedy Sammi uderzala do Micka w barze - bezcenna :D
Nie wiem co takiego musiałby powiedzieć Jimmy/Steve,żeby Fiona do niego wróciła? O ile jeszcze na początku można go było jakoś wytłumaczyć,wszak Fiona z nim nie wyjechałą,kiedy uciekał z kraju,ale później? Kiedy Fiona adoptowała swoje rodzeństwo,a Jimmy'emu było to nie w smak albo gdy postanowił wrócić na studia i kłamał,że chce z nią zamieszkać w innym mieście.I oczywiście przez ten cały czas nawet się nie odezwał,tylko czekał by zrobić wejście smoka pod koniec odcinka.To przez niego de facto Fiona stoczyła się w zeszłym sezonie.
Jestem ciekawa jak pociągną ten wątek..Jeśli Jimmy Steve znów będzie grać cwaniaczka z uśmieszkiem,to dziękuję. Mniemam jednak,że nie pojawił się tylko po to,żeby Fiona powiedziała mu do widzenia.To nie w stylu Shameless.
a ja coś czuję ze zostawi Gusa i wróci do Jimmy'ego - to taki związek-toksyczny i uzależniający. Szkoda bo mogliby w końcu pokazać że Fiona myśli i dba o swoją rodzinę a nie podejmuje kolejne bezsensowne decyzje które do niczego nie prowadzą.
Z kolei V i Keva jest mi zwyczajnie szkoda-taka fajna para i tak dramatycznie nie umieją dojść do porozumienia.
MIickey i Ian hardkorowo, aż strach pomyśleć jak to się może skończyć, fajnie przez tak wiele odcinków prowadzono ten watek do nieuchronnej katastrofy którą każdy przeczuwał a jednak była zaskoczeniem.
Frank mnie irytuje, Sami jeszcze bardziej-postać jak dla mnie zbędna i kretyńska
Z góry przepraszam za moją monotematyczność, stronniczość i pominięcie wielu wątków tego (świetnego, swoją drogą) odcinka, ale Mickey i Ian zafundowali mi tak skrajne emocje, że o nikim innym nie jestem w stanie pisać - nawet wyczekiwany przeze mnie powrót Jimmy'ego/Steve'a został w pewnym stopniu przyćmiony. Scena w barze, gdy Mickey wyładowuje złość na Iana na facecie, który niedelikatnie przekazuje mu złe wieści - mistrzostwo *.* Doskonale widać tutaj, ile uczucia i zaangażowania Mickey wkłada w ten związek, ile świadomego poświęcenia kosztowało go utrzymanie tej relacji i jak bardzo był gotów się dla Iana zmienić. Noel jak zwykłe dał popis wspaniałego aktorstwa; jego "I came out for you" dosłownie rozdzierało od środka. A potem scena z końcówki odcinka... </3 Moment, kiedy Mickey uświadamia sobie, że mimo wcześniejszych deklaracji sam nie da rady poradzić sobie z choroba Iana i całą ta bezsilność i determinację zarazem wymalowaną ma na twarzy - nie umiem znaleźć odpowiednich słów, który opisałyby odpowiednio mój ówczesny stan emocjonalny. Rozdzieranie od środka, znowu. Niby wszyscy doskonale wiedzieli, że różowo nie będzie, że Iana i Mickeya czeka naprawdę trudny okres, ale gdy ta burza wreszcie się rozpętała, to przeżywam to tak, jakbym nie miała najmniejszego pojęcia, że cały czas czaiła się tuż za rogiem. Mam nadzieję, że Mickey znajdzie w sobie siłę, by po raz kolejny zawalczyć o szczęście swoje i Iana. Choć możliwe, że będzie to walka jeszcze trudniejsza od poprzednich, bo stoczona nie z Ianem przy boku, a w pewnym sensie przeciwko niemu.