Jakie są Wasze przemyślenia na temat tego odcinka ?
Ja nie rozumiem czemu Fiona odrzuciła Jimmiego ? Szkoda ze nie będzie go w następnych odcinkach, moim zdaniem serial troche kuleje bez niego.
Jimmy/Steve tak naprawdę nazywa się Jack. Albo bynajmniej na to wygląda. O dziwo, końcowa scena z nim/Fioną mnie strasznie wzruszyła. Niby Jack to nie to, czego ona teraz potrzebuje, ale kto inny ją bardziej rozumiał, jak nie on? Pamiętam, jak wrócił i posłał ten znajomy uśmiech w stronę śpiącego Franka... To on wie o jej rodzinie najwięcej. Natomiast z Gusem na dłuższą metę, to będzie po prostu niewypał. Chyba, że coś w niej pęknie (w co wątpię) i nauczy się kochać w inny sposób. Tak czy siak, myślę, że Fiona i Jack jako postacie mają jeszcze dużo czasu do rozwinięcia się i nie wyobrażam sobie, żeby nie skończyli razem. Jeśli nie skończą, to na pewno będzie to słodko-gorzkie zakończenie i pozostanie niedosyt.
Uwielbiam "Uncle" Carla, haha. Serio miło popatrzeć na tego dzieciaka i chociaż trochę się uśmiechnąć po tych doznaniach emocjonalnych...
Wątek Debbie jest ciekawszy niż poprzedni. I lubię tego jej chłopaka.
Już zaczynałam lubić Sammy, ale nie, to nie to. Wątpię, że kiedykolwiek ją naprawdę zdzierżę.
Frank, to Frank. Co tu dużo mówić.
No i w końcu, dla mnie najważniejsze - Ian. Aż mnie serce boli jak patrzę przez co musi przechodzić. Swoją drogą - aktorstwo Cam'a przerasta moje najśmielsze oczekiwania. Z odcinka na odcinka jest coraz lepiej. Nawet sobie nie wyobrażam, co musi siedzieć w jego głowie. To oziębienie, twarz wypruta z emocji, derealizacja... Dokładnie tak zachowują się osoby po "krótkiej" wizycie w psychiatryku. I wiem to z przykrych doświadczeń w rodzinie, więc to, że udało mu się tak to zagrać, naprawdę robi z niego WIELKIEGO aktora. Ian ma duże powiązanie emocjonalne z Yev'em. Uważam, że to piękne i smuci mnie to, że Svetlana prawdopodobnie zabroni mu wszelkich kontaktów z dzieckiem. (Chociaż w sumie jej nie winię...) Dużo osób mówiło, że są źli, bo Ian zostaje tam na "tylko" kilka dni, ale naprawdę uważacie, że człowiek z takim bagażem doświadczeń, jak Ian, powinien tam siedzieć dłużej? Taka wizyta to jedna z najgorszych rzeczy, jakie mogą się przytrafić człowiekowi. Ian nawet nie zareagował na Mickey'go. Inna sprawa, że nie chce się leczyć, ale akceptacja również przyjdzie z czasem.
Mickey... dobił mnie. Tak daleko zaszedł, tyle czasu zajęło mu zaakceptowanie siebie, zaakceptowanie uczucia, jakim darzy Iana i wszystko tylko po to, aby zderzyć się z rzeczywistością - osoba, którą tak kocha, jest chora, siedzi otępiona w szpitalu; niby jest, a niby jej nie ma. Każdy człowiek by się załamał w takiej sytuacji. Scena, jak dorwał ten kostium, który należał właśnie do niego, a potem jeszcze zaczął go przytulać - brak słów.
Ale wszystko da się przeżyć. Ian nie jest jak Monica. Ludzie dookoła niego muszą przestać mu to mówić, bo to w niczym nie pomaga... Zwłaszcza, jeśli te słowa pochodzą od bliskich mu osób.
Chyba nie oglądałeś/-aś wszystkich sezonów - przecież Jimmy przedstawił Fionie swoją rodzinę (ojca, matkę, brata i jego żonę), także Fiona poznała jego prawdziwe imię i nazwisko. Steve to była jego ksywka gdy kradł samochody (tak się też na początku przestawił Fionie, co tłumaczył potem tym że chciał ją chronić). Jack natomiast to była ściema dla tej babki-szpieg która przychodziła do knajpy Fiony, nie wiemy dlaczego nie podał jej prawdziwego nazwiska (do samego końca).
Jeśli to jest faktycznie ostatni występ postaci Jimmiego w serialu to scenarzyści są bardzo niekonsekwentni, bo wcześniej mimo wszystko kreowali ich związek i postać Jimmiego na trochę coś innego niż to się okazało na koniec (jeśli to jest faktycznie koniec).
To co zwykle się dzieje w takich momentach życiowych jakie są zarysowane w serialu w postaciach Fiony i Jimmiego to próby określenia się, znalezienia swojego miejsca w życiu/świecie. Fiona do tej pory niemal non-stop opiekowała się innymi - teraz musi zrobić coś dla siebie, określić się gdzie jest i czego chce. Dokładnie w tym samym momencie był Jimmy - totalnie zbuntowany dzieciak z bogatej rodziny, który rzucił studia aby kraść samochody i się bawić (m.in. w romantyczną miłość)...Jak napisałem wcześniej dziwne, że Jimmiego wyrzucają po raz kolejny z serialu (i pewnie tym razem na dobre), trudno było jego postać lubić ale wydawało się że to w jakimś kierunku zmierzało...
A mnie rozwaliła ta scena w której Fiona i Jack w bardze mówią do siebie " there is clearly no chemistry between us " A V na to im odpowiada z mocnym sarkazmem "clearly" ! hahah trafiła w dziesiątkę i to wszysko mówi o związku Fiony i Jacka. Oni są stworzeni dla siebie i nie rozumiem czego ta Fiona znowu chce.
jajebe nie mów że Stiwiego znowu nie będzie sporo epów w serialu. On jest idealnym partnerem dla Fiony + typek ma zajebiste dialogi z innymi bohaterami ;d
Bo zachowywał się jak dupek? Od początku jego "powrotu" w tym sezonie kreowali tak jego zachowanie. Ich związek nie był możliwy w takiej formie jak wcześniej, takie jest życie - w miarę dojrzewania, życia pewne rzeczy zostawiasz za sobą.
Choć szczerze mówiąc jest w takim obrocie spraw trochę brak logiki, bo wydawało się że Jimmy powoli zaczynał jednak dojrzewać w poprzednich sezonach - chciał przecież dokończyć studia medyczne, jego opiekowanie się i zaangażowanie w rodzinę Fiony (nie jego przecież, którą mógłby potencjalnie mieć dopiero z Fioną) było całkiem poważne. Nie traktował sobie tak lekko związku z nią jak to się nagle okazało w tym sezonie (nagle zaproponował Fionie wyjazd do Dubaju /wtf?/, potem kłamał że go odwołał - słabe to i niespójne z tym jak wcześniej kreowali jego postać przynajmniej pod koniec, zanim go Nando nie uwięził).
Strasznie sztuczna, sztampowa i płytka była też jego prawdopodobnie ostatnia scena w serialu gdzie odjechał na błyszczącym motorze jak przystało na pociągającego "złego chłopca", głupiutkie to... i wcale nie tak rysowano ich wzajemną relację wcześniej. Spłycono też Fionę czymś takim.
Sądziłem że jednak dadzą szansę Jimmiemu dojrzeć (Gus ma prawo być poważniejszy od niego w końcu ma pewnie ze 35lat, gdy Jimmi jest w wieku Fiony ma prawo popełniać błędy) w końcu całkiem sporo uwagi poświęcono w tym serialu jego postaci, relacji rodzinnych z ojcem, matką itd. był jakby drugim biegunem - Fiona zmagała się z życiem w biednej rodzinie w biednej dzielnicy a Jimmy zmagał się z dojrzewaniem i problemami pochodząc z bogatej rodziny. Ich związek był wprowadzeniem do całego serialu na początku. Nie wiem jak to się podziało w angielskim oryginale prawdopodobnie Jimmiego już w serialu nie będzie poza może jakimiś zajawkami (pewnie sensacyjnymi).
Reszta wątków jak dla mnie jest na poziomie (zwłaszcza wątek Iana, choć go nie postrzegam w ten sam sposób jak stadko fanek tutaj ;) - jego aktorstwo jest w porządku, natomiast świetnie piszą i pokazują perspektywę i ciężar przypadłości jaką odgrywa) , szantaż Sammy na Franku zaczyna być trochę przerażający...:) Ktoś tam spojlerował, że Monika może wrócić do serialu, oj chyba zrobię sobie przerwę...
Zgadzam się z Tobą , że nagle zaczęto kreować go na du**pka chyba po to żeby się go z serialu pozbyć.... bo faktycznie zaczynał dojrzewać kochał Fionę i robił dużo dla niej i dla dzieciaków... a Gus... on w ogoóle nie ma kontaktu z rodziną Fiony. W ogóle ten Gus jest jakiś taki bez emocji.
Niech wrócą Sheila i Monica na raz... chociaż to już będzie za dużo zbzikowanych kobiet na raz a za mało fajnych chłopaków jak Jack / Jimmy/ Steve :P
Myślę, że wątek Fiony będzie rozbudowany. Będzie jeszcze kilku "panów" dla niej idealnych lub nie. Ona nie potrafi budować relacji, także będzie bardzo ciekawie.
W brytyjskiej wersji Jimmy wyjeżdza z Fioną (ale fabuła troche inaczej się toczyła)
brtyjskiej wersji nie da się oglądać... jest jakaś taka sztuczna... nienaturalna
Sezon jako całość jest genialny. Ale jeśli chodzi o odcinek:
1. Dobrze, że nie mieliśmy happy endu, nie wyobrażam sobie związku Fiony i Jimmiego. Ich ostatnia rozmowa + ostatnia scena z wspólniczką Jimmiego - genialne. Doskonale wiemy jakimi uczuciami darzą się oni nawzajem, Fiona wolała jednak wybrać stabilizację w formie Gussa, niż niebezpieczeństwo, który oferował jej Jimmy. I jeszcze to rozczarowanie, gdy dowiedziała się, że Jimmy przez cały czas żyje kłamstwami (nawet stworzył sobie osobne imię i tożsamość dla swojej partnerki w zbrodni). Jimmy był budzącą sympatię postacią w początkowych dwóch sezonach, popsuli jego rolę z czasem, a w tej chwili zwyczajnie wywołuje on we mnie totalne znielubienie. Dobrze, że nie wrócił jako regularna postać.
2. Ian wygrywa dla mnie konkurs na najbardziej irytującą postać - i nie mówię tu o sposobie zagrania jej, po prostu nie kupuję rozpisanej dla niego roli. Całkowicie nie rusza mnie wątek jego nagłej dwubiegunowości (a nawet ośmielę się powiedzieć, że odcinek poprzedni był najnudniejszy i najbardziej absurdalny z całego dotychczasowego sezonu). Za to totalnie kupuję Mickeyego z całą swoją drogą do samoakceptacji.
3. Vi i Kevin są dla mnie parą nie do zdarcia, nie wierzę więc w długotrwałość ich separacji. Jestem przekonany, że wszystko wróci u nich do normy. Maksymalnie rozłożyła mnie scena łóżkowa Kevina i Svetlany z użyciem zdjęcia Vi.
4. Debbie zaczyna wzbudzać we mnie pozytywne uczucia, i jak ktoś wyżej stwierdził, wątek jej nowego chłopaka jest o niebo lepszy od poprzedniego.
5. Carl z odcinka na odcinek przebija samego siebie. Zawsze kiedy myślę, czy w Shameless widziałem już praktycznie wszystko, to nie, i tu z pomocą przychodzi Carl i jego niewolnictwo.
6. Sammi pokazała nam w tym odcinku, że pod względem odchyleń od normy, można ją nazwać pełnoprawną członkinią rodziny Gallagherów. Uwielbiam złożoność jej postaci, bo mogło się wydawać, że przejrzała na wylot i nie da się ponownie omotać Frankowi - nic bardziej mylnego. Psychoza w najczystszym wydaniu.
7. Frank jak Frank - już dawno przestał mnie intrygować, specjalnie mi jakoś też nie wadzi.
8. Wątek Lipa nie rozwinął się jakoś szczególnie. Wciąż walczy z trudami dorosłości i odpowiedzialności, ale nie mam nic przeciwko, o wiele bardziej lubię jego dojrzalsze wcielenie.
Generalnie odcinek trzymał wysoki poziom (świetna jak zawsze muzyka, szczególnie końcowy kawałek), jak cały sezon z resztą. Mamy nadwyżkę formy, oby tak dalej.
Moja refleksja: Jimmy i Fiona są rdzeniem tego serialu od pierwszego sezonu. Jakoś nie jestem w stanie wyobrazić sobie Shameless bez ich związku. Był głównym wątkiem przez większość czasu w serialu. Bardzo się boję, że dzisiejszy odcinek był definitywnym zakończeniem. Przemawia za tym scena w odcinku poprzednim - seks na podłodze w kuchni (taki sam jak w pierwszym odcinku) i bardzo mocna argumentacja Fiony (to, że się zmieniła, dojrzała, przeszła terapię, te całe mitingi - to była ogromna przemiana w jej życiu). Oczywiście, że w serialu są jeszcze inne mniej lub bardziej intensywne wątki, ale Fiona i Jimmy - to zawsze wokół nich kręciło się to wszystko. Uważam, że serial bardzo dużo straci na zamknięciu tej relacji.
Jak ktoś słusznie zauważył - obie strony tego związku mają swoje przejścia rodzinne i dlatego właśnie coś ich do siebie przyciągało. Fiona wychowana w patologicznej rodzinie kochała destrukcyjne związki (piszę w czasie przeszłym dlatego, że na pewno się to zmieniło dzięki terapii). Jimmy wiecznie zbuntowany chłopiec z bogatego domu był dla niej idealnym partnerem - jak sama powiedziała "kochałam nie wiedzieć, gdzie jesteś". Teraz już wie, że nie jest to pociągające, tylko nieodpowiedzialne i głupie. Dlatego odrzuca go, mimo że go kocha.
Scenarzyści w ostatnim momencie zdecydowali o powrocie Jimmy'ego w finale czwartego sezonu. Może więc Jimmy kiedyś jeszcze powróci? A może sprawdzą się przewidywania niektórych i okaże się, że Fiona faktycznie będzie w ciąży nie wiadomo z kim ;) Wierzę w scenarzystów. W tym serialu było tyle pokręconych wątków i nieprzewidywalnych zakończeń, że wszystko może się zdarzyć. Jestem właśnie po przeczytaniu wywiadu z Justinem (aktorem, który gra Jimmy'ego). Na końcu wywiadu, kiedy pada sakramentalne pytanie - czy Jimmy zniknął na dobre, odpowiada, że wszystko zależy od publiczności, że serial się rozwija etc. A publiczność kocha Jimmy'ego.
Sądzę, że związek z Gusem nie potrwa długo. Jest cudowny, odpowiedzialny i brzydki - a więc idealny na męża, ale nie dla dziewczyny z taką przeszłością jak Fiona. Poza tym nie wiadomo, czy będzie umiał z nią być po tym, jak dzień po ślubie z nim spała z innym kolesiem. Bo jak dla mnie to zbyt delikatnie to przyjął do wiadomości.
A tak poza tym to osobiście bardzo ubolewam i cierpię nad kryzysem V i Kevina - mojej ulubionej pary z Shameless.
No i gratulacje dla Williama H. Macy - reżysera tego odcinka. Kawał dobrej roboty :)
zgadzam się w 100% dla serial bez Jacka i Fiony już nie jest taki sam. Oni są dla siebie stworzeni i Fiona udowodniła po tym jak przespała się z Jackiem że Gus nie jest dla niej. potrzebuje kogoś dynamicznego.
A czy Fiona sie zmieniła na lepsze ? Moim zdaniem nie. Kiedyś dziewczyna wszystko robiła dla rodizny dla miłości a teraz nic tylko ckliwe romanse. :P
Dla mnie albo to był najgorszy odcinek serii albo poprzedni odcinek postawił tak wysoko poprzeczkę, że ciężko mi teraz to oglądać. Czekam na kolejny odcinek bo ten nie wiele wniósł.
Jimmy Steve w tym odcinku dał ciała na całej linii.On nadal jest niedojrzałym gówniarzem,który chce się bawić z Fioną w dom.W ogóle pojawił się jak gdyby nigdy nic po tak długim czasie,posłał swój uśmiech,rzucił żartem i myślał,że Fiona rzuci mi się w ramiona.To już nie 2gi,3ci sezon,gdzie wrócili do siebie po tym,jak przywiózł brazylijską żonę.Na tym etapie związku potrzeba czegoś więcej.A co Jimmy może dać Fionie poza ciągłą niepewnością i brakiem stabilizacji? Jasne,że fajnie,że to taki niespokojny,tajemniczy typ,ale Fiona już wiele przeszła i widać,że oczekuje czegoś więcej.Skąd wiadomo,że Jimmy za parę miesięcy by się nie znudził?Poprzednio też wielce ją kochał,tak walczył,a jak zaadoptowała rodzeństwo,to nagle zaczęło mu wszystko nie pasować,nawet wymyślił powrót na studia.Teraz mogłoby być podobnie.Miesiąc,dwa i albo by zwiał z jakimś interesem albo by się nudził.I jeszcze na sam koniec skłamał,po powiedział,że dla Fiony rezygnuje z Dubaju,a się okazało,że to klient zrezygnował.Bardzo kibicowałam tej parze,bo mam w sumie sentyment do Jimmiego i długo uważałam,że tych dwoje jest dla siebie stworzonych,ale po tym odcinku uważam,że Jimmy musiałby się naprawdę zmienić,nie wystarczy,że podjedzie na motorze i powie,że kocha...
Jestem ciekawa,czy jeszcze się pojawi.Tyle szumu było z jego postacią..I co,koniec?
Ale Pan Jimmy Jack angażował się w życie Fiony i w życie jej rodziny. Chciał im pomóc , może w nienajlepszy sposob ale ale nie miał złych intencji. A Gus jak narazie nie wykazuje zainteresowania rodziną Fiony. jest jakiś taki beznamiętny.
No i Gus pokazał charakter dając mu w ryj. Ktoś napisał, że ten odcinek był najgorszy w tym sezonie, a ja tego nie widzę. Dla mnie nie odstawał od poziomu - świetnego, tego sezonu. Zresztą nie pamiętam, żeby ten serial miał słabe odcinki czy sezony. Jestem w nim zakochany. :)
Mi też się bardzo podobało. Podoba mi się Gus i dobrze, że grzdylowi walnął. Nie rozumiem dlaczego ktokolwiek myśli, że Steve/Jimmy/Jack jest dobry dla Fiony. Wszystko co najgorsze spotkało ją przez to, że poznała jego. On ją zostawiał, potem znowu osaczał, potem znowu zostawiał, do tego cały czas okłamywał. Nie jest godny zaufania, okłamał ją nawet na końcu. Dla mnie ten człowiek to jest tragedia. Gus jest jego przeciwieństwem, ale tutaj z kolei nie jestem pewna czy Fiona na niego zasługuje.
Świetne sceny z Ianem, do tego pijany Mickey. Veronica mnie drażni, może się niedługo obudzić i będzie już za późno. Sam w końcu mi zaimponowała, nareszcie ktoś kto kopnął Franka:D No i tylko żeby Debbie wysłali do szkoły z internatem żebym nie musiała jej oglądać.
Ja sie nie zgadzam, Fiona zaczęłą się sypać po odejściu Jacka. A to co najgorsze spotkało ją chyba przez Franka. i przez jej matkę.
i dwa narazie niewiemy za wiele o Gusie... wiec niewiemy jest taki idealny
Co ty masz z tym "Jackiem" ? xD
Gus na pewno nie jest idealny. Ideałów nie ma. Ale gus chociaż jest facetem a nie dzieciakiem. Jimmy działał mi na nerwy jak mało kto.
też mi sie podobała ta scena kiedy Gus uderzył Jacka , akurat tu mu sie należało bo zachował sie podle i z ironia podszedł do Gusa po tym jak przespał się z jego żoną... no ale na to wychodiz że Fiona tez powinna dostać po ryju za zdradę :P
A ja z kolei naprawdę nie rozumiem, czemu według niektórych tutaj wybór Fiony to wybór między Gusem a Jimmy'm. Fiona wcale nie wybrała Gusa, tylko życie bez Jimmy'ego. Mam przeczucie, że Jimmy się już nie pojawi i to dobrze, bo to był dla Fiony mega toksyczny związek. Gus też pewnie niedługo zniknie na dobre. Nie rozumiem trochę tego podziału na Team Jimmy i Team Gus, bo jak dla mnie to Fiona nie potrzebuje faceta, najpierw powinna pokochać i zaakceptować siebie, a potem szukać związku, powinna też zrozumieć, że to nie facet da jej szczęście, musi się w końcu wziąć za siebie i tyle.
Plus, czy tylko ja mam wrażenie, że Cam jest z odcinka na odcinek coraz lepszy?
oczywiście wszyscy dopuszczają możliwośc pojawienia się innych facetów w życiu Fiony. Ale jak narazie dyskutujemy o tym co jest teraz : )
Jak dla mnie Fiona i tak już była mega ogarnięta, - wychowywać szóstke dzieci, szarpać sie z ojcem pijakiem i pracować to jak dla mnie mistrzostwo w ogarnięciu : )
To ze fiona nie potrzebuje faceta to każdy wie ale mysle ze twórcy nie pozwolą na taką sytuację. I wydaje mi się, że będzie z tym właścicielem restauracji bo była między nimi chemia na początku sezonu. Poza tym wydaje się być fajnym facetem. Chociaż jakby Fiona z nim była to spieprzyłaby jego życie też. Ona niszczy wszystko czego się dotknie.
To ze fiona nie potrzebuje faceta to każdy wie ale mysle ze twórcy nie pozwolą na taką sytuację. I wydaje mi się, że będzie z tym właścicielem restauracji bo była między nimi chemia na początku sezonu. Poza tym wydaje się być fajnym facetem. Chociaż jakby Fiona z nim była to spieprzyłaby jego życie też. Ona niszczy wszystko czego się dotknie.
Wreszcie wypowiedź, z którą mogę się zgodzić. Nie mam pojęcia, czemu tyle osób wciąż chciałoby, żeby Fiona została z Jimmym - ich związek, szczególnie pod koniec, był koszmarny. Jimmy oszukiwał ją przez większość ich znajomości, później zdradzał z Estefanią, i wcale nie sprawiał wrażenia, że nauczył się czegokolwiek na swoich błędach (w tym odcinku znów kłamał o Dubaju). Wierzę, że on ją kochał, tylko nic z tej miłości nie wynikało - próbowali być razem i w trzeciej serii wyraźnie było widać, że Jimmy zupełnie nie radzi sobie z takim zwykłym, skromnym życiem u jej boku. A chaos związany ze związkiem ze złodziejem jest ostatnim, czego Fiona teraz potrzebuje. Co do Gusa - jestem prawie pewna, że zniknie na dobre pod koniec sezonu, a przynajmniej mam taką nadzieję, bo naprawdę niewiele ich łączy, a cały ten wątek jest absurdalny.
W ogóle niesamowicie mnie męczy skupienie wątku Fiony na romansach w tym sezonie. Uwielbiam ją jako postać, ale mam wrażenie, że strasznie marnują jej potencjał w tym roku, ograniczając jej historię głównie do okropnych (Jimmy) albo zupełnie mi obojętnych facetów (Gus, Sean), zamiast skupić się na samej Fionie, tym, czego chce od życia, i jej relacji z rodzeństwem.
A Cameron, moim zdaniem, rozwinął się aktorsko przez te 5 lat najbardziej z obsady - nigdy nie był złym aktorem, ale w początkowych sezonach z niektórych jego scen dałoby się wyciągnąć trochę więcej. A w tym roku, mając naprawdę trudny materiał, ani trochę nie odstaje poziomem w scenach z Emmy Rossum i Noelem Fisherem, a to naprawdę jest duży komplement z mojej strony :)