W książce Holmes wcale nie był taki niemiły dla swoich klientów. Do każdego odnosił się z
szacunkiem. Wyjątkiem byli chyba tylko detektywi, których uważał za idiotów.
W serialu natomiast jest po prostu chamem!
Wtedy były inne czasy. W pierwszej powieści - z ręką na sercu, Sherlock Holmes mnie wkur wiał swoim zachowaniem. Tak właśnie miało być - denerwujących innych człowiek o wielkim talencie. Wiadomo, że czasy się zmieniają i stworzyli takiego Sherlocka. Moim zdaniem wyszło im bardzo dobrze, gdyby Holmes powstał w naszym wieku - na pewno byłby takim typem. Przynajmniej ja tak czuję.
Choć nie zgodzę się po części. Przedstawiający się Johnowi Sherlock był... miły. Na swój sposób.
Książkowy Holmes z pewnością nie był zwykle niemiły dla klientów, ale z taką samą pewnością nie można go nazwać dżentelmenem - a to był wówczas wzór zachowania. Dżentelmen mianowicie nie zauważał tego, co zauważał Holmes, a nawet jeśli - nie mówił o tym głośno. Oczywiście, zafascynowany nim doktor Watson nie odnotowywał, jaką minę mieli i jak się czuli klienci, którzy usłyszeli, że mają wielokrotnie przerabiany kapelusz czy że została im plama na rękawie... Znając ówczesne angielskie obyczaje, mogę Cię zapewnić, że byli zaszokowani. Watson wspomina o uprzejmości Holmesa głównie w kontekście zajęcia przez gościa miejsca na krześle... W "Sherlocku" nie zauważyłam, żeby klienci stali, więc prawdopodobnie to miejsce także zostało im zaoferowane :-)
Czy rzeczywiście serialowy Sherlock był chamem w stosunku do klientów? W "Bankierze" klientem jest Sebastian, kolega Sherlocka, niezły dupek, mimo to Sherlock jest wobec niego uprzejmy. W "Skandalu" mamy galerię klientów, którzy słyszą "nuda" (ponieważ są to migawki, trudno stwierdzić, czy na tym słowie wizyta się zakończyła - równie dobrze można założyć, że następowała po nim grzeczna odmowa). Tylko gość z prochami ciotki zostaje potraktowany ostrzej - szczerze mówiąc, słowo "wyjdź" skierowane do kogoś, kto wydaje się świrem, nie jest jakoś bardzo nie na miejscu... Natomiast grubas od rury wydechowej przyjęty został całkiem grzecznie. W "Psach" klientem jest Henry, wobec którego Sherlock zachowuje się dziwnie, ale nie jakoś wybitnie nieuprzejmie. W "Reichenbach" mamy zachwyconego interwencją Sherlocka bankiera... Hm. Kogoś przeoczyłam?
Chamem bym go zdecydowanie nie nazwała.
Cham sygnalizuje kogoś nieobytego - z Sherlocka bije łuna arystokracji. To, że zdecydowanie ignoruje konwenanse nie czyni z niego chama. Tylko...Sherlocka właśnie - kogoś nie do końca dającego się sklasyfikować, określić.
Jest uprzejmy, miły (na swój sposób), gdy to konieczne, gdy czegoś potrzebuje, czy niegrzeczny, gdy ktoś go irytuje, jest kretynem. To nazywanie ludzi idiotami to jest taka jego maniera. Kto jak kto ale Holmes ma prawo. Czy to chamskie? Robi to jakoś inaczej. I mimo wszystko tłumaczy jak trzeba.
Chyba nic nie pominęłaś ACCb.;)
No najwyżej w Scadalu jeszcze jego zachowanie w Pałacu. Poza jego raczej luźnym podejściem do stroju, zachowywał się elokwentnie, bezpośrednio. No i zlitował się i poza uśmiechem w żaden sposób nie zasygnalizował, że doskonale wie kto się znajdował na zdjęciach Adler.
A gość z prochami ciotki i ten kalejdoskop klientów nie był w "Hounds Of Baskerville" właśnie? Wydaje mi się, że Henry należał do tej "galerii" właśnie.
"A gość z prochami ciotki i ten kalejdoskop klientów nie był w "Hounds Of Baskerville" właśnie?"
Tak, wtedy przyszła też ta dziewczynka w sprawie zaginionego królika, który świecił w ciemności i którego w końcu Sherlock znalazł.
Z Sherlockiem jest ten problem, że on zdaje sobie sprawę ze swojej inteligencji, dlatego zachowuje się, jak się zachowuje, nieco arogancko, ale według niego to jest dobrze. Uważa, że jest ponad inne osoby, tylko niektóre darzy szacunkiem(jako takim). Mycroft też nie jest najmilszy, patrzy na ludzi z wyższością, również ma świadomość tego, że jest inteligentniejszy od wielu ludzi, ale ma zdecydowanie więcej manier od brata.
Prochy ciotki [UWAGA SPOILER] okazały częścią intrygi lotu Bond Air. Czyli "Skandal" właśnie... Henry był pojedynczym klientem, który pojawił się (na szczęście), gdy Sherlock szukał ukrytych zapasów papierosów.