Zaznaczam ze obejrzałem tylko pierwszy odcinek. Zacznijmy od tego że genialnych, bezkompromisowych cyników mamy po prostu w chu.j : House, Lie to me, Mentalist, White Collar itd... Zatem wszystkie te genialne zgadywanki, dedukcje- to juz było. Ktoś powie- postać SH była duzo duzo wcześniej. Ja wiem że Holmes jest starą postacią(to oczywistość) ale oceniam ten serial jako nowy serial, nową historie a nie ekranizacje czegoś starego(bo w końcu scenariusz jest nowy?) Dwa- postacie wydają się przerysowane, przez co niewiarygodne, mało ludzkie. Trzy- obdarzyć SH wręcz niewyobrażalną inteligencją, zmysłem dedukcji, a potem pozwolić aby widz bez trudu odkrył kim jest zabójca przed samym SH? bez sensu. tak samo postać mordercy, umierającego kochającego tatusia który lubi patrzeć jak inni się zabijają? to też się nie klei. 4 czy naprawde zeby odświeżyć postać trzeba zrobić ją gejem? 5. klimat jest dla mnie nie do przetrawienia- cała ta "muzyczka" jakby z poprzedniej epoki, piepr.zenie o jakis arcywrogach. ja wiem jaki jest zamysł, pójść do przodu ale zachować klimat starego SH. ale mnie to drażniło 6. niektóre dedukcje czy genialne pomysly wydają się mało wiarygodne np. znalezienie walizki w smieciach. 7. na plus jest pomysł z napisami i montaż. pozytywnie mnie zaskoczyło. Osobiście odradzam.
Chyba o to chodziło twórcom serialu. Sherlock w pierwszym sezonie jest jak maszyna, potrafi odczytać wszystko o wszystkich, ale jeśli chodzi o uczucia i relacje międzyludzkie... Totalna ignorancja. Zero przyjaciół, tylko praca. Nawet jego stosunki rodzinne nie są normalne. Fajnie to widać w jednej ze scen 3 odcinka I sezonu, kiedy informuje Molly, iż jej chłopak jest gejem, przy czym wydaje mu się, że to dobrze że jej powiedział, przecież zaoszczędził jej czasu. :D
W drugim sezonie pojawiają się uczucia i zdecydowanie widać, że nasza dedukcyjna maszynka sobie nie radzi.
Mi postać Sherlocka w tym serialu bardzo przypomina Sheldona z Big Bang Theory - właśnie na płaszczyźnie intelektualno-emocjonalnej. Obaj nieprzeciętnie inteligentni, a z drugiej strony jakby "nieprzystosowani uczuciowo i społecznie" i kompletnie ignorujący pewne aspekty życia... co, jak dla mnie, wcale nie musi świadczyć o preferencjach seksualnych, ale nie wiem, co tam scenarzyści wymyślą...
Czekam z niecierpliwością na kolejny sezon:)
I'm Sherlocked...
ja bym nazwala socjopotę podczłowiekiem jeśli już bo taki człowiek ma poważne braki, no ale kwestia interpretacji.
mnie w tej wypowiedzi uraziło jedno- Sherlock gejem.
on nie jest gejem.
dziękuję za uwagę.
nie bede sie rozpisywać, bo na temat Sherlocka jestem w stanie wyśpiewywać wielogodzinne peany na cześć. chciałam tylko powiedzieć, że śmieszy mnie niezmiernie (śmiech przez łzy?) jak niektórych strasznie boli sama myśl ze postać Sherlocka mogłaby być gejem ;D. Przepraszam, ale jaką to robi różnicę? Co by się zmieniło? Chętnie poczytam wasze opinie :)
Raz - uważam homoseksualizm za zły i nie chce by mój ukochany bohater był gejem. Dwa - gdyby jeden z nich był gejem cała kwestię mieszkania razem szlag by trafił (tak samo gdy byśmy mieli parę faceta i babkę mieszkających razem) - pojawiło by się mnóstwo żartów sytuacyjnych nie pasujących do klimatu serialu. Trzy - uważam Sherlocka za aseksualnego, który po prostu nie pozwala sobie na coś takiego jak pociąg seksualny. Nawet Irene Adler uwiodła go osobowością, sprytem, a nie tym, że była zgrabna. Cztery - robienie z Sherlocka geja było by wbrew kanonowi (to chyba powinno być jako punkt pierwszy), wbrew ACD, a na to ani Moffat, ani Gatiss (gej przecież zresztą) nie pozwolą bo są zbyt wielkimi fanami twórczości Doyle'a. Dlatego wkurza mnie jak ktoś mówi, że Sherlock jest gejem. Bo nie jest.
Twój argument wstępny wiele wyjaśnia o Twoim nastawieniu, dlatego nie będę się usilnie sprzeczać bo to chyba nie będzie miało sensu :)
do każdego podpunktu mogłabym odpowiedzieć jednym słowem 'niekoniecznie': mieszkanie z osobą odmiennej płci/orientacji seksualnej przy jednoczesnym nie angażowaniu się w związek romantyczny/seksualny jest możliwe. Mówię, bo wiem z własnego doświadczenia :)
Pociąg seksualny to nie jest coś na co 'można sobie pozwolić', a problemu orientacji nie da się sprowadzić do metafory kilku szufladek do których da się przydzielić każdego człowieka. Częściowo zgadzam się hipotezą o aseksualności Sherlocka, jednakże może ona być płynna, czasem liczyć się bardziej, innym razem mniej.
'Robienie z Sherlocka geja' nie byłoby wbrew kanonowi, bo kanon nigdzie wyraźnie nie stwierdza jednoznacznie seksualności bohatera.
Taka moja skromna opinia :)
nie mówię, że mieszkanie z osobą odmiennej płci spowoduje, że zaraz ludzie zaczną ze sobą sypiać. Ale powoduje to wiele niezręcznych sytuacji, czego nie powoduje mieszkanie z osoba tej samej płci.
Akurat w tym wypadku nie ma sensu ze mną dyskutować, to prawda. Zadałaś pytanie, ja odpowiedziałam, chyba wystarczy :P
Po co te nadinterpretacje?
SH raczej gejem nie jest, wątpię czy Doyle chciał go takim stworzyć. To, że ktoś jest dziwny, od razu znaczy, że pedał? Dziwne rozumowanie, bo jak dla mnie geje to zwykłe wrażliwe cioty, wręcz przeciwieństwo Sherlocka.
po prostu nie podobało mi się,a argumentem na to jest moje głębokie przekonanie.
Zwykle ludzie wiedzą, czemu im się coś nie podoba i dlaczego serial jest słaby. Ja mogę nie lubić Tolkiena, ale nie powiem, że to słaba literatura, tylko dlatego, że wolę inną fantastykę.
a ja wole inne seriale - zwykle ludzie dochodzą do tego poprzez logiczne myślenie, ale tobie musiałem wytłumaczyć.
Niestety zgodzę się, serial ma zbyt wysoką ocenę. Jeśli siłą Sherlocka była dedukcja to co ma począć widz, który domyśla się wszystkiego dużo wcześniej. Zbyt dużo tu naciąganych scen i komiksowych postaci. Fajny klimat i dobre aktorstwo rekompensuje wiele, ale ocena 8,6 - bez przesady, nie zasługuje.
Wg. ciebie. Wg. większości zasługuje. I stąd taka ocena - większość uznała, że warto dać mu tyle. Poza tym - jeśli oglądając "Study in Pink" domyśliłaś się na początku, że taksówkarz zabija (nie znając opowiadać ACD, bo przecież Moffat&Gatiss z tego czerpią) to gratuluję. Jednak większość osób nie miała pojęcia, że to taksówkarz.
Gonić tyle za taksówką i geniusz spostrzegawczości nie żuci okiem na kierowcę, nie zapamięta numeru licencji, po paznokciach nie zdiagnozuje raka itp..... Jest to niespójność, która od razu sugeruje rozwiązanie.
Według mnie film jest fajny (nic ponadto), ale po ocenie można by sądzić, że jest genialny.
Ale o to chodziło w tym odcinku, że taksówkarz nikt, nawet Sherlock, nie zauważa ;) Ale rozumiem, że nie wszystkim może się podobać. Dlatego pytam o argumenty.
Tylko, że Sherlock wysnuł wcześniej opowieść o rodzinie naszego "pseudowojskowego" Watsona na podstawie komórki i zadrapań przy złączu usb. To jest jedna z wielu nielogiczności. Nie chce mi się wyliczać ale czasem przypomina mi to "Straszny Film". W kolejnym odcinku poszli chronić piękną panią kustosz i co robią w decydującym momencie, a jakże rozbiegamy się. Chinka rozszyfrowuje informacje, ale koledzy detektywi uznali, że nietaktem jest zapytać na podstawie jakiej książki....itd, itd....
Nie chcę nikogo przekonywać, ale przy takiej ocenie spodziewałem się dużo lepszego scenariusza.