Nie zrozumiałem pewnej rzeczy z odcinka "Oznaki trojga".
Mianowicie, o co chodziło z tym wątkiem "gangu Watersów" na początku odcinka? Po co on był? Nie
widziałem, żeby był jakkolwiek kontynuowany w dalszej części odcinka. Czy może coś mi umknęło?
To była tylko jedna ze spraw Scotland Yardu, najważniejsze w tej scenie jest to jak zareagował Greg kiedy dostał wiadomość od Sherlocka...
Zostawił sprawę która miała być jego przełomem, aby pomóc przyjacielowi(chociaż ten go tylko nastraszył)
Ach, już rozumiem :)
Chodziło po prostu o to, że Lestrade oddał sprawę, nad którą pracował półtora roku, by ratować Holmesa, któremu, jak się okazało, nic nie groziło.
Dzięki wielkie.