Pierwszy raz mam okazję oglądać słabe anime. Znaczy tak właśnie celowałem, od najniżej ocenionego na filmwebie wśród wyprodukowanych w 2022 roku. Na początek jest co chwalić, bo jakość wykonania nadal jest wysoka: animacja, kreska, kolory, kreacja postaci (w sensie animowanym, nie scenariuszowym), zaangażowanie aktorów drących się z całej siły… Włożyli w to tyle pracy, ile w większość innych anime, muszę przyznać. Właściwie problemy zaczynają się dopiero od drugiego odcinka – w pierwszym jeszcze mamy postać protagonisty, który kiedyś grał w piłkę i teraz już nie trenuje, wyraźnie ma jakąś stygmę w głowie na tym temacie. Los oczywiście popycha go na boisko, a tam odkrywamy, że człowiek, którego wspominał cały ten czas, jak najbardziej żyje, jest radosny i nie wie, że nasz bohater przestał grać. O co więc chodzi?
Nie jest to jednak zbyt istotne – po kilku odcinkach wątek zostaje porzucony i całość staje się w sumie kolejną historią słabej drużyny sportowej, która idzie po zwycięstwo, ponieważ co innego mają robić. To prowadzi też do głównego problemu, czyli pustej dramaturgii – kłócą się o wszystko, wszystko jest wyrażone krzykiem, cały czas ktoś kogoś o coś błaga ze łzami w oczach, a wielki dramat, od którego zaczynamy tę opowieść, traci na znaczeniu do tego stopnia, że dosłownie znika z opowieści. A ile przez ten dramat wylali łez, rzucali się sobie na ręce i ramiona… Ech. Wspomniane problemy drugiego odcinka to ogromne powtarzanie materiału – cały czas wydaje się, że oglądamy raz za razem tą samą retrospekcję, ten sam wewnętrzny monolog, cały czas wracamy do tej samej emocji… Ile można? Przynajmniej same mecze są ciekawe, ale głównie przez animację, nie sam przebieg. To wciąż opowieść w stylu: „bardzo chcą i w końcu im się udaje”. Z lekką domieszką: „A jak się nie uda, to nic, dalej będziemy w grze/turnieju/nadal będę ich trenerem/nadal jest nadzieja”. Będą przegrywać 0:2, od lat nie strzelili bramki, ale oczywiście w danej sytuacji strzelą gola.
Od szóstego odcinka twórcy zaczynają wymyślać fillery, które są coraz bardziej absurdalne same w sobie, ale dodatkowo też ośmieszająco przedstawiają pojęcie twórców o grze w piłkę i jak ona wygląda. Biegają w tym odcinku panikując krzykiem w myślach cały czas, bo nie mogą rozgryźć strategii przeciwnika. Nie że to im w czymś przeszkadza, np. podaniu czy skonstruowaniu akcji, po prostu panikują z powodu sobie tylko znanemu. Wtedy też człowiek zaczyna się zmuszać do dalszego oglądania.
Nadal jednak fajnie się patrzy, jak bohaterowie anime kopią piłkę z taką siłą, że ta powinna się rozwalić, a nie być kopniętą z takim impetem, że przesuwa bramkarza razem z bramką. To też nadal opowieść o dawaniu z siebie wszystkiego, zawsze, cały czas. Na końcu przeciwnik cieszy się z wygranej bohaterów, bo ci zrobili to w tak dobrym stylu – tego typu rzeczy. Nadal to jednak nużąca, chaotyczna i dziwnie zniewieściała opowieść pełna pustych dramatów.