Franciszkanie przedstawiają się dość realistycznie, zaś kreowany przez Dracza mistrz buddyjski, to jakiś cudak nie wiadomo skąd ani z jakiej tradycji; prawie nie mówi i zachowuje się jak dziwak. Powinni lepiej dopracować tę postać; prawdziwi nauczyciele buddyzmu to normalni ludzie.
Jak na razie akcja skupia się bardziej na Franciszkanach niż na buddystach. Rzeczywiście mistrz buddyjski zachowuje się jak dziwak, ale też, jak mniemam o to chodziło twórcom, żeby postacie przestawić karykaturalnie, może trochę przesadzili w tym wypadku :) ale to serial komediowy, więc wątpię, żeby miała na celu wierne odtwarzanie rzeczywistości.
Karykaturalność jest ok, i serial całkiem śmieszny - z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki. Tylko niekonsekwencja mnie drażni. Skoro franciszkanie są ewidentnie rzymsko-katolickimi franciszkanami (a nie jakimiś bliżej niesprecyzoanymi mnichami), to mogliby chociaż ubrać i nazwać buddystę zgodnie z jedną tradycją. Tymczasem strój "Tashi Ga" mógłby być strojem tybetańskiego lamy (gdyby nie tajemniczy niebieski element), zaś tytuł "mistrz" kojarzy się raczej z tradycją zen.
Pomijając szczegóły, tytuł mistrza oznacza, że gość jest pełni oświecony, a gdyby tak było to miałby tłumy uczniów.
Ale to chyba w Zenie, nie? Oświecenie - kwestia wysoce względa, ale w tradycji tybetańskiej o tych lepszych nauczycielach mówi się tulku albo rimpocze, a o już całkiem najważniejszych przjęło się mówić: jego świątobliwość. Nigdy nie słyszałem określenia mistrz.
W jakimś materiale promocyjnym Dracz mówi, że jego postać jest lamą (czyli Tybetańczykiem). Wobec tego zupełnie nie rozumiem, czemu nie mówią do niego per lamo i nie ubrali go w tradycyjną czerwień. Błąd scenarzysty, czy bali się, że statystyczny widz nie zrozumie trudnego słowa lama ani jednobarwnego stroju?
Jest błąd tutaj w filmebie że Pazura gra tu mnicha a okazało się że był tylko na chwile gościnie jako prezes co zwolnił Dereszowską a myślałęm że będzie grał jedną z głównych ról :/
No, zgoda, można to określenie (także mistrz dharmy) spotkać w książkach i opowieściach, ale osobiście nie słyszałem, żeby ktoś do żywego lamy zwracał się per mistrzu. Ale być może to tylko mój brak wiedzy. Pozostaje czerwono-niebieskie niebieskie ubranko. Ktoś je kiedyś wiedział w naturze? :)
Trochę poszukałem i znalazłem zdjęcia kilku nauczycieli (związanych z tybetańską religią Bon), którzy faktycznie noszą takie czerwono-niebieskie stroje, jak serialowy mistrz. Czyli wychodzi, że niepotrzebnie się czepiałem.
czerwone, czerwone z żółto-pomarańczowym jak najbardziej noszą tybetańscy mnisi w różnych kombinacjach, ale z niebieskim jeszcze nie widziałem. co do mistrza, to nieraz spotkałem się z tym jako zamiennikiem lamy/guru np. w tłumaczeniach wykładów. mistrz to też, wydaje mi się, nieformalne określenie na rdzennego lamę. a mistrz medytacji występuje w książkach, wykładach, czy opisach tych, którzy, ogólnie mówiąc, osiągnęli głęboki wgląd medytacyjny, więc np. Karmapa albo Kalu Rinpocze. natomiast nie słyszałem, żeby ktoś używał tego tytułu, zwracając się do lamy, czy rinpocze
No właśnie, mistrz może być, ale zwracanie się per mistrzu jakoś mi nie brzmi. Niebieskie ubranka wyskakują, jak się wpisze w google: 'religia bon picture'. O tutaj jest przykład: http://a.bongaruda.pl/nauczanie/mistrzowie/ltnr/
Kto wiem, może w tej tradycji również zwracają się per mistrzu i wszystko pasuje, tylko ja jestem niedouczony.:)
Mnisi są przedstawieni realistycznie? No cóż, ale franciszkanie nie wydają mi się grupą rozwinięta na poziomie przedszkolaków walczących o całą piaskownicę dla siebie. Sprawiają wrażenie tępawych, mających problemy ze skleceniem zdania (widać to było gdy brat-"Wallenrod" zapisywał się na kurs w ośrodku buddyjskim, ośmiolatek lepiej się tłumaczy ze zniknięcia cukierków ze spiżarni), ba cała ich wiedza i umiejętności z zakresu apologetyki kończy się i zaczyna na powiedzeniu "moja religia jest mojsza" i zaproponowania wyzwania rzuconego przez św. Franciszka sułtanowi czy też Eliasza kapłanom Nabuchodonozora. Do tego ich zasada "Silencio" sprowadza się do rozmawiania o profanum zarówno przy jedzeniu, jak i w czasie modlitw.
Nie mówię już o żałosnej scenie według której siostra Oregano w męskim klasztorze jest okej, siostra siostry Oregano już nie ok, a seksowna dwudziestolatka już znowu okej. Pominę fakt, ze rodzona siostra siostry Oregano zwracałaby się do niej imieniem świeckim, a nie zakonnym.
Oj, no dobra, ale są przypisani do konkretnego zakonu i ubrani zgodnie z określoną tradycją. To miałem na myśli. Zachowują się oczywiście jak postacie satyryczne. Inna sprawa, czy te zachowania aż tak bardzo odbiegają od rzeczywistości. Musiałby się znaleźć jakiś szczery mnich i powiedzieć, jak to naprawdę jest. :)
Zresztą już Krasicki w Monachomachii mocniej po środowisku zakonnym pojechał.:)
Franciszkanie to normalni ludzie, lubią pożartować itd. Wiadomo są pobożni i żyją według określonych reguł ale nie ma sensu posługiwać się stereotypami np że są odcięci od przyziemnych spraw.
to dość przykre, ale słyszałem różne historie o 'nawiedzonych' klasztorach, w których mnisi katoliccy mają ostro wyprane mózgi, biczują się, ciągle wypatrują znaków od boga i mają na tym punkcie obsesję. może nie jest tak wszędzie, ale to "potwierdzone info"
Przykre jest ,że ktoś opowiada takie bzdury. Zakony są bardzo ważne dla nas katolików, wydały wielu świętych i są po prostu częścią kościoła. Wyprane mózgi to mogą mieć członkowie sekt a nie zakonnicy oddający życie Bogu i ludziom. Twoja "info" jest wielce krzywdzące.
Skąd te "Potwierdzone info" i o jakie konkretnie klasztory chodzi? Ja mam do klasztoru Braci Mniejszych 12 km, klasztor działa z pół tysiąclecia i nikt o takich rzeczach nie słyszał do tej pory. Jednego mnicha znałem osobiście, bardzo fajny człowiek. Żadnego ganiania z krzyżem i święconą wodą.
Ten buddysta wydaje się być mniejszym cudakiem niż mnisi. :P Twórcy serialu zrobili z nich aspołecznych półgłówków, którzy nie istnieją w realnym świecie (a jeśli już, są to odosobnione przypadki). Zakonnicy ci, wg twórców, najwyraźniej mogą mieć problemy np. z seksualnością i kobietami, a także cierpią na wiele innych kompleksów, przez co chcą ukryć się przed światem w zapomnianym przez świat klasztorze. Problem w tym, że franciszkanie (bo ten zakon ma być w serialu "reprezentowany") to w większości pogodni i otwarci ludzie, nierzadko z poczuciem humoru, wychodzący do ludzi, a zwłaszcza do młodzieży. Znają realia życia, są dość tolerancyjni i nie opowiadają bzdur o stosach dla innowierców itp. Poza tym, ludzie wstępujący do klasztorów są selekcjonowani i niepożądany jest tam zakompleksiony i nie mający nic do stracenia w świecie poza klasztorem osobnik z problemami, przez które chce się ukryć przed światem w klasztornej celi, będącej dla niego wybawieniem. Jest nawet wskazane, by przyszły zakonnik miał w życiu jakieś słabości i namiętności, które poświęci wstępując do zakonu.
Przerysowanie w imię konwencji serialu - ok, ale nie w takim stopniu, nie w tak prymitywnym i nierzeczywistym wydaniu!!!!
"Przerysowanie w imię konwencji serialu - ok, ale nie w takim stopniu, nie w tak prymitywnym i nierzeczywistym wydaniu!!!!" Z tym zdaniem się zgadzam. Z tym też "Twórcy serialu zrobili z nich aspołecznych półgłówków, którzy nie istnieją w realnym świecie (a jeśli już, są to odosobnione przypadki)".
Dodam, że z tych zakonników w serialu tępaków, którzy kompletnie nic nie wiedzą, czepiają się innego wyznania dla zasady, nie mając pojęcia na czym to polega. A duchowni katoliccy potrafią się wypowiedzieć na temat założeń buddyzmu, czy innych religii, no ale trudno by się z nimi zgadzali. Ci zachowują się jakby żyli w innej epoce i pierwszy raz usłyszeli, że jest coś takiego jak buddyzm. Jeśli nawet tak to mogliby się jakoś dowiedzieć, poczytać a nie wysyłać tam członka zakonu, by brał udział w tych warsztatach i tym samym postępował nie zgodnie z pierwszym przekazaniem. Czyli co, wychodzi na to, że nie tylko nie znają i nie rozumieją założeń żadnej innej wiary oprócz swojej, ale że nawet o swojej nic nie wiedzą i własnych przykazań kompletnie nie rozumieją.. Ludzie wkłada się do głowy, że duchowni katoliccy są dziwakami, z założenia uprzedzeni do wszystkiego, izolujący się od świata, bez żadnej wiedzy na temat życia oraz religii. Tak nie jest. Owszem duchowni są różni, niektórym można zarzucić sporo, ale odbywają jakieś nauki przed wstąpieniem do zakonu i nie są tak nieoczytani. Najgorsze, że niektórzy kupują wszystko, co jest pokazane w telewizji i w to wierzą :/
Tak, to ma być lama z tradycji Bon. Myślę, że to dobrze, że nie wdawali się w szczegóły co do konkretnej szkoły, bo jednak dla większości widzów to już by było trochę za dużo informacji (kto normalny w Polsce wie, że buddyzm nie jest monolitem na czele którego stoi ichniejszy papież Dalajlama? :P) Chociaż gdzieś byłoby fajnie jakby o tym wspomnieli.
Większość Polaków niewiele wie o buddyzmie, więc jeśli faktycznie coś jest nie tak z przedstawieniem mnicha lub buddyzmu, to właściwie nikomu to nie przeszkadza poza wyznawcami tejże religii. Ja nie zauważyłam, by coś było nie tak. Zresztą tak samo wiele razy widziałam filmy o katolicyzmie, które nie są zgodne z prawdą albo przedstawiają go w przekłamany, karykaturalny i nieprawdziwy sposób. Np. w jakimś filmie o katolikach było, że para chciała wziąć ślub, poszli do księdza, a ksiądz ich wypytywał o relacje seksualne między nimi jak jakiś zbok, który jara się pikantnymi opowieściami. W innym filmie katolik latał co tydzień w niedzielę do spowiedzi, co w katolicyzmie podpada pod skrupulatyzm, który nadaje się do leczenia i z pewnością nie jest prawdziwym obrazem katolika. No i cóż. Można się oburzać, ale jest jak jest. Filmy fabularne to nie filmy dokumentalne i lepiej się z tym pogodzić, bo inaczej żadnego filmu nie można by było spokojnie obejrzeć.