Prócz kilku niezłych momentów, reszta faktycznie bez rewelacji.... Może kolejne odcinki będą lepsze.
Mam wrażenie że twórcom znudziła się kreskówka -komedia i próbują innych gatunków filmowych. Ale efekt średnio udany jak na razie
Strasznie średnio niestety. Dwa, góra trzy momenty do prawdziwego uśmiechu, to jednak za mało, jak na Simpsonów..
mógłby mi ktoś zdradzić co w nim będzie?
tylko tak ogółem bez szczegółów :)
z góry dzięki ;)
Edna i Ned są razem, chyba już na stałe, ale zostaje to zaznaczone tylko na marginesie odcinka. Wiele osób myślało, że cały 23x01 będzie dalej o nich, a są raptem dwie sceny z nimi, ale bardzo jasno jest pokazane, że są teraz parą. A rdzeń odcinka? - Homer zaprzyjaźnia się z nowym ochorniarzem z elektrowni, który ma mroczną przeszłość. A potem torturują go Ukraińcy ;] Resztę obejrzyj sama ;)
A mi się podobało. Łączenie kogoś z rodzinki "w parę" z którąś z postaci z tła to długoletnia tradycja Simpsonów. Tu wyszło nadspodziewanie fajnie, między Łysym a Bartem naprawdę była chemia. Choć trzeba przyznać, że trochę za szybko to poszło, zwłaszcza na początku. Cała gadka o wyższości wiedzy zdobywanej w praktyce od tej z książek ledwo zasygnalizowany, ale wiadomo, jak trzeba się zmieścić w 20 minutach, no to trzeba. W pamięci zostaje jeszcze dowcip o koszulkach z różnych szkół no i Martin jako klamka ;] I plakat wyborczy Ralpha, nawiązanie do odcinka w którym kandyduje na prezydenta. I Special Guest Star z tyłówki, zwróciliście uwagę?
Minusem jest to, że pewnie od za tydzień Bart dalej będzie jaki był a obaj panowie będą się, jak dotychczas zachowywali jakby ledwo się znali, ale to już kwestia konwencji całego serialu.
Przy każdym sezonie, a już na pewno przy każdym powyżej 10. dominowały takie właśnie komenty, a po kilku latach wszyscy, a w każdym razie większość, rozpływała się nad tymi samymi odcinkami.
No cóż, pierwszy odcinek był naprawdę kiepski natomiast drugi był jednym najlepszych w ostatnim czasie. Zdecydowane 9/10 dla drugiego odcinka.
Pierwszy naprawdę zły odcinek za nami. Najlepsze jest to, że dwa wątki (wredna Roz i przyjaźń Barta z Nelsonem, w tym drugim mogliby fajnie pociągnąć rywalizację Mildhouse'a z naszym kujonkiem)) miały potencjał, ale były - oba - tak potwornie poganiane, że szok. Zamiast tego zafundowano nam głupkowatą historyjkę o foczkach, w której chyba nikt nie wie, o co miało chodzić. W pamięci został mi tylko motyw z Roz tłumaczącą Homerowi sens swoich słów ;/
PS: dr Nick żyje! Tj. nie zginął w filmie ;)