Kevin to piździelec jeden. Nie lubię dziada.
Grace, cóż to zbyt piękne, aby było prawdziwe. Coś czuję, że niby wszystko zacznie się układać i coś się jej stanie i to załamie Jackie.
Ostatni skok? Ślub? Really? Grubymi nićmi szyte. Zaczyna mi się przypominać Dexter, gdzie jednej z bohaterek zaczęło się wszystko układać, żeby potem zapachniała sosną.
Nie lubię Eddiego, nie wiem dlaczego Coś mi mówi, że on jest niebezpieczny, jego niemalże wiernopoddańcze oddanie Jackie jest niebezpieczne.
Cały czas mam wrażenie, że coś jest nie tak. Że coś się spie.przy. Nie chcę tego, ale jednocześnie czuję akceptacje takiej ewentualności jako coś nieuniknionego.
Ciężko, ciężko, ciężko...
Kurcze, zapomniałam o Jackie..! A chciałam się wcześnie położyć... Odezwę się za jakąś godzinkę :).
Nie czytałam Twojego komentarza, swój piszę na żywo, w trakcie oglądania.
Trzecia minuta i się popłakałam. "She's moping fu**ing floors"... Nie wierzę, Grace pokazała, że ma rozum i serce! Jak ja tego pientkego dupka nienawidzę, ogłaszam się oficjalnie największą hejterką Kewina.
("This is from my numer one critic" :D)
...iiiiiiiiiiiii... ogłaszam się oficjalnie największą fanką Monka. Ta terapia! Cudo. Szkoda że Akalitus taka nieprzejednana, taka zraniona, och-och. Nie mówię, że jej nie rozumiem, ale no ludzie... Szkoda mi Jackie.
Boję się tego wątku z ostatnią narkotykową akcją. Takie rzeczy nigdy dobrze się nie kończą.
Słaba dziś jestem emocjonalnie. Popłakałam się razem z Zoey. I Roman! Roman! Roman-człowiek! To już drugi człowiek powstały z nieczułego głazu w tym odcinku!
No dobra, już wiemy, czemu Akalitus jest nieczułym głazem. To wiele wyjaśnia.
Sasquatch! :D
Totalny odjazd.
No i ostatnia scena... Nieeeeeeeeeeee!!! Nie Eddie, z nim jest coś nie ten teges, no i o co kaman z tą sielanką? Może nie zauważyłyśmy i to był ostatni odcinek?
Ja jestem Twoją zastępczynią jeśli chodzi o Kevina :) Ma minę jak wściekły byk, ale jako mąż nie zdał egzaminu. Brał wszystko do siebie, zaślepił go gniew, nie walczył o Jackie. Co nawet jestem w stanie zrozumieć, tępa dzida z niego, ale cóż czasem trzeba coś pohejtować ;)
Odnośnie Akalitus. Ona wielokrotnie wspierała Jackie, dopóki nie zdała sobie sprawy, że powiela schemat swojego współuzależnienia (historia z synem). Teraz jest zła na siebie, przypomina jej się syn i ten ból matki, która chciała pomóc, a nie rozumiała problemu (zarówno uzależnienia jak i współuzależnienia). Jest pełna gniewu, bólu i ją rozumiem, że może zachowywać się jak ostatnia menda, cedując swój brak siły na Zoey. Niemniej jednak zrobiła o wiele więcej niż Kevin. O tonę więcej, nie zawiodła Jackie tak jak on.
Przypomnij sobie scenę z poprzedniego odcinka, gdy Akalitus przysuwa się krzesłem do pacjenta dając Jackie do zrozumienia, że ma iść do pacjenta, Gdy trzeba było odsunęła na bok swoje emocje i dała jej na to przyzwolenie.
Notabene Jackie jako żona też nie zdała egzaminu. Miałam wrażenie, że troszeczkę jej nawet na rękę ten rozwód i wcale nie chodzi o nałóg. Jakoś tak spłodzili dzieci, pobawili się w dom i cóż bye Kevin, bye Jackie. Odnoszę wrażenie, że gdyby nie ten nałóg i tak w końcu byłoby sajonara.
Eddie mnie niepokoi. Jackie przy nim wygląda na szczęśliwą. I to jest podejrzane. Wszystko jest tam podejrzane. On zdecydowanie jest nie teges.
Co do szczęśliwego pożycia Jackie i Kevina: zgrzytało od pierwszego odcinka. Dużą wskazówką mogło być to, że Jackie miała w pracy kochanka (jakieś cztery lata) :). Dziwne też było to, że nikt z rodziny nie miał pojęcia, jak wygląda robota Jackie, nikt tam nie przyszedł z kanapkami, nie odprowadził czy przyprowadził. Narkotyki tez nie wzięły się znikąd, przypuszczam, że pierwsze lata po narodzinach Grace to nie była taka sielanka jak w pierwszych odcinkach serialu (seksy na kuchennej podłodze i inne akcje w ten deseń). Radosne pożycie mogło się zacząć z chwilą, kiedy Jackie na dobre straciła trzeźwość. Także ten tego, nie, to nie było szczęśliwe małżeństwo, tylko ten, jak mu było? *tępa dzida* Kewin tego nie dostrzegał. Trudno go winić, tak, tępe dzidy tak mają.
Jak pisałam, rozumiem Akalitus (czy tylko mnie kojarzy się z Asparagus i ogólnie bawi to nazwisko?). Raz współuzależniona, przeżyła piekło, huśtawkę nadziei i rozczarowań, a na koniec zdradę syna. Później chyba nikomu nie ufała i nie szanowała jak Jackie (niewiele wiemy o jej życiu osobistym, więc zakładam, że nie za bardzo istnieje), i odkrycie, że była przez nią wielokrotnie oszukiwana i wykorzystywana musiało zaboleć jak diabli. Mimo to nie skreśliła Jackie od pierwszej chwili, dała jej szansę (przypuszczam, że po takich doświadczeniach nie było to łatwe), a kiedy w zamian dostała kolejnego kopa, to... Zamknęła się, powiedziała dość, zaczęła w końcu chronić siebie. I good for her... Tylko (powtarzam jak mantrę) szkoda Jackie. Choć doskonale wiem, jak bardzo bardzo sobie na to wszystko zapracowała.
Widzę, że masz podobnie jak ja złe przeczucia. Za dużo tego szczęścia i pojednania jak na jeden odcinek... Grace się jeszcze odwróci od matki, niestety. Eddie to sprawi, nie wiem jak, ale on coś namiesza. Creepy bastard.
Rozumiałabym prostego człowieka, niezbyt inteligentnego emocjonalnie, który w konfrontacji z nałogiem Jackie nie staje na wysokości zadania. A Kevin porobił parę min, pokrzyczał trochę, rozwiedli się, a Jackie właściwie temu przyklapnęła. Od początku to było małżeństwo skazane na porażkę, że tak się wyrażę. Odczuwam wrażenie, że Jackie chciała za wszelką cenę pełny, idealny dom. Sama zdaje się była wychowywana tylko przez ojca, chyba alkoholika zresztą. Kevin na pierwszy rzut oka to taki great guy, great dad, dopóki wszystko jest w porządku. Przy trudniejszych sprawach Kevin reaguje przemocą, krzykiem, gniewem. Jackie na pewno nie jest pod tym względem lepsza, ale jest inteligentneijsza, myślę, że przez to odczuwa bardziej cierpienie, bardziej emocje, wie bardziej w jakim skrajnym położeniu się znajduje i znajdowała.
Urocze jest to, ze nikt nie był u niej w pracy, nikt nie przyszedł po mamę... Urocze było, co Jackie powiedziała na terapii odwykowej. I'm a nurse. That's all. Gdzie tam dzieci, gdzie były mąż. Ponad wszystko Jackie jest oddana swojej pracy, co podziwiam. To jedyna rzecz w jej życiu, która trzyma ją przy sobie. Oczywiście zależy jej na córkach, które kocha i chyba bardzije świadomie niż kiedyś, ale jednak zawód to jej powołanie życiowe.
Ach, komp mi muli inie mogę porządnie myśli wyrazić.
Akalitus nie potępiam, podziwiam.
Eddie wydaje mi się, że Jackie w ostatniej chwili się wycofa, a ten doniesie na jej proceder... Nie wiem, albo ten popełni samobójstwo a w jej domu znajdą pełno prochów Eddiego? Nie mam pojęcia, niemniej jednak wolałabym, aby Eddiego nie było. Nie żebym życzyła mu śmierci, ale niech to się rozwali, niech go rzuci przy ołtarzu czy coś takiego...
Niet. To doprowadzi do wniosku, że wszystko jest halunem Jackie, a ona już dawno siedzi na wiecznym odwyku. NIEEEEEEEEEE!
Jakie Haluny? Niekontrolowane? Te o których mi nie zdajemy sobie sprawy? Niee... SJ była w tym konsekwentna.
Bardzo nie podoba mi się, że oferta Eddiego w klinice narkotykowej była nagrywana kamerą. W dodatku w ankiecie podał swoje nazwisko. namierzenie go w razie nalotu policji to pestka, i jak to mawiają biskupi polscy: zagubi się i jeszcze tego drugiego człowieka wciągnie.
Od 5 sezon showrunnerem Jackie jest twórca Dextera.
Po raz pierwszy w tym sezonie trafił się odcinek szary i jakiś bez polotu
Ta końcówka chyba miała wyglądać jak szczęśliwe zakończenie tego serialu.
Monk wciąż jest gwiazdą tego sezonu i w końcu po słabej Roman twórca nauczył się pisać postać by działała po pierwszym odcinku od pokazania.
Trochę czuję jakby ostatnia scena poprzedniego odcinka miała jakieś znaczenie.
W tym odcinku w ogóle nic nie wspomniano o tym co się stało jak Jackie odebrała telefon od Grace i widziała jak oni biorą.
Ewentualnie coś przeoczyłem
zacznę offtopic ,że mi cholera jasna strona się popsuła i trudno znaleźć oglądanie online :( na innej zapasowej nie mam obrazu,a na jeszcze innej nie ma ciągle 7,aż sprawdzałam czy był w tym tygodniu.
jakie te amerykańce głupie żeby klaskać w restauracji ,że ktoś umie z ryby wyjąć ości- dziki kraj
popieram Glorię, właściwie mam dosyć Jackie,że robi smutne oczy ,że jest na mopie. Ona dalej nie ogarnia,że przyszedł czas zapłaty.W tym odcinku Eddie nawet mnie nie wkurzał. tzn jest nachalny i ja bym miała przy nim nieustającą klaustrofobię,ale obiektywnie patrząc jest ...dobry.(oczywiście Monk ma u mnie full support jeśli wystartuje do Jackie :D
co do niej samej jestem nią znudzona. To przerywanie transakcji ,bo babka w poczekalni cierpi- dzizas to było takie na pokaz,takie "patrzcie jestem pielęgniarką i będę wam mówić co macie robić" ona ciągle nie ma w sobie jakiejś pokory,ona ciągle żyje w przekonaniu ,że jest taka fajna (jak Zoe próbowała ją zatrzymać,a ta w pół zdania wyszła,bo ona tak chciała) w 100% popieram Glorię w przypominaniu jej ,że jest nikim i musi wszystko odpracować.
Serio? Szacun za branie halucynogenów w czasie pracy? W polskich gazetach co i rusz są doniesienia o lekarzach i lekarkach na dużym rauszu, pracujących z pacjentami. Dla nich też szacun? Niedawno dwóch takich szukała policja w Limanowej po śmierci pacjentki, bo po prostu zwiali ze szpitala, gdy rodzina zawiadomiła gliny.
Odcinek zdaje się miał pokazać, że nikt nie jest bez grzechu, a jak na razie tylko Jackie przyłapano. Monk i Gloria wyszli sobie na lunch, który zmienił się w biesiadę alkoholową, Zoey i Roman popełniły oszustwo (z pracą) i wykroczenie z grzybkami, a Jackie i Eddie brną w nie wiadomo jaki ściek. Jackie nic się nie nauczyła. Tyle że jest czysta, ale arogancję i bycie na bakier z prawem ma nadal na tym samym poziomie. W odcinku ósmym powinni zacząć od zrobienia wszystkim pracownikom niezapowiedzianych badań krwi.
Do roboty nie powinny wracać to na pewno.raczej mi chodziło o to ze w miejscu publicznym,w parku sie załatwiły i porównywałam je z sobą,gdzie ja sie w towarzystwie pilnuje i nie upijam sie publicznie,najwyżej u znajomych na grillu;)nie porównujmy serialu z naszymi realiami ,błagam! Scena jak leżały na kocu mi sie podobała i było fajne jak złapały luz
Co jak co, ale konsekwentnie pokazują, że Jackie jest przede wszystkim pielęgniarką. Nie zostawiłaby tej kobiety. I to nie takie "jaka jestem fajna" raczej "jestę pielęgniarkę".
Owszem , zgadzam się, że brakuje jej pokory i to nie jeden raz. Ale powiedzmy, że ja jej wybaczam, choć czasem też chcę, aby dostała za swoje.
Nie karałabym Jackie. Grace najlepiej rozumie, że kłamstwo, oszukiwanie, matactwa to część jej choroby. Próżność niekoniecznie, ale tak jak pisałam wyżej - jestem jej to w stanie wybaczyć ;)