Przepiękna odtwórczyni głównej roli i właściwie nic poza tym. Pomimo dobrych chęci serial razi
niskim budżetem i brakiem koncepcji na poprowadzenie fabuły.
W serialu brakuje mi wielu rzeczy. Przede wszystkim nie czuje się dworskiej atmosfery.
Umieszczenie kilku aktorów w stylowym wnętrzu to trochę za mało by oddać atmosferę
wiedeńskiego dworu w czasach jego świetności. Scenografia też sprawia wrażenie trochę
papierowej i muzealnej.
Pierwszy odcinek sprawiał raczej wrażenie zbitki scen niż sensownie prowadzonej historii.
Brakowało mi jakiegoś głębszego przyciągania pomiędzy Elżunią i Franciszkiem (co
nieudolnie próbowano nadrabiać scenami łóżkowymi).
Bardzo sztucznie poprowadzono wątek sympatii Elżbiety do ludu. W filmie z młodziutką Romy
Schneider wypada to bardzo naturalnie a tu otrzymujemy łzawe sceny z sierocińca i totalnie
żenujące dialogi Sissi i Franza na targu.
Historia Elżbiety to wbrew pozorom trudny materiał na dobry film. Elżbieta była bowiem typową
XIX wieczną arystokratką więc trudno przyciągnąć widza jakimiś spektakularnymi zwrotami
akcji. Reżyser może pójść albo w kierunku lekkiej komedii romantycznej z pięknymi widokami
albo zrobić dramat obyczajowy koncentrujący się na późniejszym okresie życia Elżbiety. Ten
serial jest jednak przede wszystkim nudny i w porównaniu z cyklem z R. Schneider wypada
bardzo słabo.
Zanim coś napiszesz, to najpierw lepiej zapoznaj się z tematem. "Elżbieta była bowiem typową XIX wieczną arystokratką" ??!! Otóż wcale nie. Była wręcz wyjątkowo nietypowa, a żaden film niestety tego nie pokazuje. Była bardzo nowoczesna, uwielbiała sport, miała nawet własną salę gimnastyczną (i to w czasach, gdy sport był dla kobiet zakazany jako "szkodliwy"). Poglądy miała demokratyczne, monarchię austriacką uważała za przestarzały twór i sympatyzowała z nacjonalizmami różnych narodów swojego państwa, np. Węgrów. Niestety ta b. ciekawa postać jest od lat wykorzystywana do lukrowanych, romantycznych filmików, które z rzeczywistością niewiele mają wspólnego.
To, że urządziła salę gimnastyczną i jeździła konno to rzeczywiście koronne i ważne argumenty przemawiające za oryginalnością jej postaci. Ukazanie ich w filmie bez wątpienia przyciągnie widzów jako coś niebywałego i oryginalnego.
W warunkach ekspansji monarchii konstytucyjnych w II poł. XIX stulecia poglądy demokratyczne to rzeczywiście unikalna cecha.
Hahaha.
Monarchia austriacka była uznawana za anachronizm przez dużą część rodziny Habsburgów więc także argument jak kulą w płot.
Może Elżbieta była nowoczesna na tle Wiednia lat 50tych XIX stulecia, ale na tle Europy była po prostu jedną z wielu postępowych arystokratek.
Widać, że niestety nie masz najmniejszego pojęcia o realiach życia w XIX wieku. Ciekawe, skąd wzięłaś pomysł, że Habsburgowie nie wierzyli we własną monarchię i byli demokratami? BUAHAHAHA!!!
radzę przeczytać chociaż kilka dzieł o realiach życia w tamtej epoce.
Zgadzam się z tobą tym bardziej , że film nie pokazuje rzeczywistego życia Sisi i jej męża..
Popieram! Jestem rozczarowana 1-szą częścią (drugiej nie widziałam i chyba już nie zobaczę). Niezbyt logiczny zbitek scen, fabuła leci strasznie szybko, raz Elżbieta jest w Possenhofen, a następnie jedzie już na Węgry. To, że Franciszek zgadzał się z mamą w sprawie odseparowania Sissi od dziecka dowiadujemy się od samej Sissi z dialogu już w Possenhofen, a cała sprawa nie miała zakończenia - niby był bunt, ale dziecka jej nie oddali (i co, drugie potem też jej Zofia zabrała?). W starszej wersji o wiele lepiej cały wątek został ukazany i wyjaśniony, jak i wiele innych scen.
To, że pokazano parę dodatkowych urywków z życia Sissi (np. salę gimnastyczną) wcale nie ratuje tego filmu. Film z Schneider (wszystkie trzy części!) był o wiele lepszy :) Szkoda, że jest taka tendencja by kręcić po raz kolejny już raz DOBRZE nakręcony film. Przeważnie nowsza wersja wypada gorzej, a jej budżet jest niższy. Jest tyle niezekranizowanych historii i powieści - czemu za to się nie wezmą ????
Filmy ze Schneider są dobrą bajeczką dla osób, które wierzą, że nawet zycie na cesarskim dworze może być uslane rózami. W tych filmach jest duzo więcej absurdalnych scen,np, Sissi łapie cesarza na wędkę! No ludzie kto w to uwierzy. Albo jak ucieka przez okno z palacu. Jedyne co chyba udało się w tym filmie to porzedstawienie dworskich zwyczajow i etykiety. Co do tego filmu, może idealny nie jest, ale napewno jest duzo bardziej realistyczny. bardzo podobało mi się przedstawienie Zofii. Tak naprawdę nie była ona,az taka zła zwłaszcza na poczatku małżeństawa Franciszka i Sissi. I tu jest to bardzo dobrze przedstawione. Podoba mi się też, że Sissi nie jest tu taka dziecinna, podchodzi do swoich obowiązków bardzo poważnie. Wiele watkow zostało pominiętych, ale pamiętajmy, że odcinek drugi zakonczył się bardz wcześnie i chyba wszytsko co ważniejsze zstało umieszczone. Jak do tej pory jest to najlepszy film o Sissi.
Tego serialu z wielu powodów nie powinno się porównywać do cyklu Sissi z lat pięćdziesiątych!
Piszecie, że filmy ze Schneider są przesłodzone, ale taki był właśnie zamysł reżysera. Cykl z "Sissi" był na owe czasy superprodukcją, której odbiorcami miała być przede wszystkim zagraniczna widownia. Filmy te miały na celu ocieplenie nadszarpniętego przez okres nazizmu wizerunku Austrii. Dodatkowo przedstawiony w filmie wizerunek Habsburgów (prawi lecz średnio sprawni w wielkiej polityce) był na rękę umocnieniu władzy republikańskiej w Austrii. Po drugie cykl z lat pięćdziesiątych nie jest filmem obyczajowym czy dramatem historycznym lecz raczej baśnią luźno nawiązującą do wydarzeń historycznych.
Produkcja z 2009 roku to niskobudżetowy serial historyczny. Trochę dokładniej ukazuje Sissi ale jest pozbawiona wdzięku charakteryzującego cykl z lat pięćdziesiątych.
Zresztą jeżeli chcecie realistycznego obrazu Sissi to radzę zobaczyć jakiś film dokumentalny bądź poczytać książki. Argument, że serial powinien dążyć do jak największego realizmu wydaje mi się cokolwiek śmieszny.
Dzięki temu filmowi i tak wielu się nie dowiecie. Druga część kończy się kiedy wszyscy są szczęśliwi, a tak naprawdę Sisi potem sie bardzo zmienia. I nie do końca tak kochała Franciszka jak to jest pokazane na filmie. Najlepiej pojechać do Wiednia do pałacu Schönbrunn i do muzeum Sisi tam cała historia jest opowiedziana tak jak to naprawdę wyglądało. I uwierzcie mi na filmie to wygląda o wiele lepiej niz było w rzeczywistości.
Wg mnie filmy o Sisi powstają raczej po to, aby pokazać jaka ta cesarzowa była piękna i mądra. Są to filmy typu "wyciskacz łez". Cesarzowa Elżbieta może i była piękna, nie twierdzę , że nie. Zresztą nic dziwnego, bo śledząc jej życiorys mogę przyznać, że całe jej życie składało się tylko z przesadnego dbania o urodę.
Piszesz, że film był chaotyczny. Zgadzam się. Dla widza nieznającego faktów mógł być enigmatyczny. Gdyby nie to, że czytałam sporo o familii Habsburgów i Wittelsbachów, mogłam domyślić się, kto jest kim w tym filmie.
Film tylko po łebkach stara się tylko naśladować rzeczywistość. Na pewno nie można go uznać za historyczny.
Co do nieścisłości dot. Sisi, to np. języka węgierskiego zaczęła się dopiero uczyć po fakcie zauroczenia Węgrami, jak już została cesarzową. Węgierska dama Dworu Ida Ferenczy miała być pomocna w tej nauce, a i ta ostatnia nie urodziła się w Budapeszcie tylko w Kecskemecie.
Poza tym w filmie jest pokazane, jak bardzo Sisi przeżywa swoje macierzyństwo - teściowa Zofia (zarazem jej własna ciotka- siostra jej matki Ludwiki) utrudniała jej kontakty z dziećmi. W rzeczywistości cesarzowej było to na rękę - więcej czasu mogła poświęcić hartowaniu ciała i ducha. Uczucia macierzyńskie skoncentrowały się za to, a może w nadmiarze na najmłodszej córce- Marii Walerii.
"Gdyby nie to, że czytałam sporo o familii Habsburgów i Wittelsbachów (...) " to chyba za mało czytałaś skoro tak nieobiektywnie oceniasz Sisi. Poza tym Twoja wypowiedź zawiera wiele błędów.
Zastanawiałaś się nad tym dlaczego Sisi dbała całe życie o urodę?
Sisi języka węgierskiego uczyła się najpierw nie po fakcie zauroczenia Węgrami ale po to by POROZUMIEĆ się z opiekunką Rudolfa, która mówiła po węgiersku.
Dama dworu wcale nie była potrzebna cesarzowej do nauki języka, Sisi wtedy płynnie juz mówiła po węgiersku kiedy wybrała Idę Ferenczy. Po prostu cesarzowa zaczęła sobie wybierac otoczenie bardziej przyjazne jej samej a nie Zofii.
Sisi cały czas przeżywała swoje kontakty z dziećmi. Sama mówiła że z początku walczyła o nie jak lwica, dopiero śmierć małej Zofii nieco zburzyła te kontakty. Cesarzowa mimo to wciąż była ze swoimi dziećmi. Skoro tak jesteś oczytana o rodzinie cesarskiej to jak mogłaś pominąc niezwykle ważny fakt jakim był nowy nauczyciel dla Rudolfa? Poprzedni podtapiał dzieciaka w wodzie, strzelał mu nad uchem, zostawiał go samego w lesie wśród dzikich zwierząt, a nawet bił? Rodzina cesarska nie widziała problemu w takim nauczaniu. Dopiero Elzbieta to zmieniła i uratowała Rudolfa.
Do końca zycia nie zapomniała o swojej pierworodnej córeczce Zofii, nosiła jej wizerunek na jednej z bransolet, czesto myśłała o niej.
Dopiero Maria Waleria pozwoliła Elżbiecie poznać prawdziwe macierzyństwo, w koncu mogła mieć dziecko.
Gdyby nie zabrano jej dzieci, i miałą wsparcie we własnym mężu to kochała by je wszystkie równo.
Nigdy nie wolno tak jednoznacznie oceniać człowieka. Najpierw go zrozum a potem oceń.
Pozdrawiam.
Droga Sisi_188, to forum nie ma statusu "Tylko dla opinii obiektywnych". Zresztą obiektywne opinie, to Twoim zdaniem zapewne takie, które się pokrywają z Twoimi, tak? Nie ukrywam, że w mojej wypowiedzi mogą być błędy, ale Twoja wypowiedź jest mało elegancka.
Możesz mi przybliżyć postać Rudolfa, bo nie wiem, o którego chodzi. Skoro o syna, to nie był on pierwszym dzieckiem pary cesarskiej. Chronologicznie podsumowując fakty, to Erzsébet odwiedziła Węgry (wraz z mężem i córkami) w 1857 roku i mimo wielkiej traumy po śmierci starszej córki Zofii (w trakcie tej wyprawy), u cesarzowej nastąpiła fascynacja Węgrami - moja wersja.
Nigdzie nie napisałam, że Ida była pierwszą nauczycielką jęz. węgierskiego. Właściwie zatrudniona była jako dama dworu i miała być pomocna w szlifowaniu obcego języka cesarzowej, a że się zaprzyjaźniły, to już inny wątek.
W momencie koronacji Franciszka Józefa na króla Węgier, cesarzowa porozumiewała się już po węgiersku...
Ok, to wszystko pewnie wiesz... ale ja mam ale w innej kwestii. Piszesz, że "Nigdy nie wolno tak jednoznacznie oceniać człowieka. Najpierw go zrozum a potem oceń". Wypraszam sobie, abyś mi narzucała jakikolwiek reżim na wyrażanie własnej opinii. Skoro postrzegam Erzébet királyné-t, jako próżną kobietę, to jest to moje zdanie i możesz się z tym zgodzisz lub nie, ale zakazywać!? To już nadużycie. Pytanie, dlaczego cesarzowa dbała o urodę jest dziwne, bo przeciętna kobieta ma w sobie taki odruch.
Zapewne jesteś nastolatką, że tak idealistycznie podchodzisz do tematu i na dodatek ten nick...
Ödvözlettel,
kmin
Nie jestem nastolatką i nie podchodzę do tego idealistycznie. Wiadomo, że Sisi jak każdy człowiek miała swoje zalety i wady.
Chodziło mi tylko o to, zeby tak jednoznacznie nie oceniać człowieka. A o jakim innym Rudolfie moglibyśmy mówić? Właśnie o synu Sisi.
W mojej wersji fascynacja Węgrami nastapiła jeszcze wcześniej-podczas nauk przygotowujących do roli cesarzowej w Possenhofen gdzie uczył ją nauczyciel pochodzenia węgierskiego i przekazywał jej swoje sympatię i antypatię. Z początku umiała tylko trochę mówić w tym języku i dopiero później "bardziej" uczyła się tego języka. Wydaje mi się , że nawet wcześniej niz na koronację cesarzowa mówiła już płynnie po węgiersku.
Owszem tak nie napisałaś, ale to zabrzmiało jakby ona była jej pomocna do nauki. Tyle, że to Sisi sama ją wybrała, czym wywołała dezaprobatę Zofii. Z własnej woli, po to by służyła na jej dworze.
Nie zakazuję Tobie wyrażać własnych opinii. W końcu to jest forum gdzie każdy może się wypowiedzieć.
Dbała o urodę po to by mieć wpływy. Zdała sobie potem sprawę, że to uroda a nie korona jest jej największą potęgą. W końcu mogła uzyskać to co chciała. W końcu miała nad czymś kontrolę. We wszystkich sprawach ją odsuwano i odebrano jej dzieci.
Mnie tylko lekko podenerwował fakt, ze kierowałaś się na taką znawczynie rodziny cesarskiej, a tyle istotnych rzeczy pominęłaś. Poza tym Twoja opinia zdawałą się być ogólno informacyjna dla wszystkich, mówiąca jak było w prawdziwym życiu.
Najlepiej napisać , że cesarzowa się strasznie cieszyła jak zaraz po porodach odbierano jej dzieci, bo mogła się sobą zająć.....no bez przesady. Właśnie o to chodzi, żebyś tak powierzchownie nie oceniałą człowieka. Pewnie miała swoje powody i coś musiało doprowadzić później do jej złych zachowań. Ja jej nie idealizuję, po prostu patrze na wady i zalety.
A mój nick nie ma tutaj nic do rzeczy. Ale pewnie, najlepiej napisać, że jestem nastolatką, że wszystkich idealizuję i ze specjalnie wybrałam taki nick. Nie znasz mnie to mnie nie oceniaj. Ja tylko oceniłam to co napisałaś.
Pozdrawiam.
Agata.
Ok. Przyjęte do wiadomości. Elaboratu nie będzie, bo widzę, że się nie potrafisz zdystansować.
Pozdrawiam również
Przerwałam dyskusję, gdyż nie potrafię się dostosować do Twojego infantylnego stylu. Nie przekonają mnie argumenty, że metrykalnie jesteś dorosłą kobietą. Proszę, nie odpowiadaj mi stylem odbijanej piłeczki "a ty też". A najlepszym rozwiązaniem będzie, jak znajdziesz sobie godnego siebie rozmówcę.
Wcale nie prosiłąm o dyskusję. Po prostu wymieniałyśmy zdania. I nie wmawiaj , ze mam infantylny styl. Nie wiem, w czym widzisz infantylizm. W tym, że po prostu obiektywniej od Ciebie oceniam daną postać i prostowałam niektóre Twoje wypowiedzi? Nie odbijam piłeczki, niestety nie potrafisz przyjać krytyki, tego, że ktoś mam inne zdanie, ba inaczej ocenia postac. Tobie mogą się nie podobać moje wypowiedzi ale Twoich nie mogę skomentować? Ja szanuję Twoje odmienne zdanie. Skoro wyjaśniasz nieścisłości filmowe, to chociaż podaj je zgodne z prawdą Większość pomyśli, że to prawda historyczna.I taką przedstawioną negatywnie osobę zapamięta. . Z danej postaci nie czyń od razu czarnego charakteru. Tylko o to mi chodziło. To fakt, że potem cesarzowa niezbyt się dziećmi nie zajmowała, ale nie chciała ich oddać od razu po porodzie, gdyby było jej to na rękę zrobiła by to sama, nikt nie musiałby odbierać jej dzieci. W dyskusji wiek oraz nick mają najmniejsze znaczenie. Mnie nie interesuje skąd masz taki nick i dlaczego oraz ile masz lat, tylko to co chcesz powiedziec, przekazać.
Pozdrawiam :)