Niestety takie odnoszę wrażenie. Serial taki jak ten powinien być szybki, intensywny i z jasno określonym celem. I taki był sezon pierwszy, każdy odcinek kończył się w momencie "krytycznym" tak, że czuło się potrzebę natychmiastowego obejrzenia tego co będzie dalej. Obejrzałem tam również najlepsze więzienne zamieszki, na pewno przebijające te z Oz. Klimat spisku który sięga aż do prezydenta USA również pozytywnie działa na rzecz serialu. Pisząc jednym słowem, perełka. Drugi sezon też ma rację bytu, mimo zmiany klimatu serialu. W końcu ucieczka z więzienia jest zasadniczo dopiero początkiem. Jednak poza tym co otrzymaliśmy powinno następować zamykanie wątków i rozwiązywanie fabuły. Dostalibyśmy końcowy produkt mający około 50 odcinków i byłoby idealnie jak na tego typu serial. Zamiast tego musimy oglądać sezon 3 gdzie praktycznie nie ma Sary (mogliby ją chociaż faktycznie uśmiercić, a nie robić idiotyczny come back), a Michael praży się w panamskim słońcu nosząc długie rękawy. Sezon 4 jest już nudziarstwem totalnym. Słowo Scylla pada chyba co minutę bo tak mi się wryło w pamięć. Do tego tworzy się bzdurny klimat wokół tej całej Firmy, ze 100 tysięcy agentów na całym świecie, zabezpieczenia danych jak z kina akcji klasy B, dążenie do kolejnej wojny światowej itp. itd. jedyny plus sezonu to śmierć Michaela i zamknięcie szans na kontynuacje. A ktoś kto stworzył koncepcję Final Break, sam chyba miał guza mózgu. W półtora godziny Michael tworzy i egzekwuje plan jak się wedrzeć do nieznanego sobie więzienia i później się jeszcze z niego wydostać. Szkoda, że takiego kitu nie wcisnęli w pierwszym sezonie. Do tego osoby bez wyroku przebywające w więzieniu razem z mordercami to naciąganie do granic możliwości, jeszcze jedna bzdura więcej i balonik by pękł.
Ostatnią rzeczą jaką chciałbym poruszyć są powroty i przemiany bohaterów. O Sarze już pisałem, dodam jeszcze, że jej postać po tym gdy przestała pełnić funkcję więziennego doktora uważam za całkowicie zbędną dla fabuły. Kolejną postacią jest Kellerman, tutaj chociaż jakoś uargumentowano to jego obrócenie się przeciwko Firmie, ale wskrzeszenie go w ostatnim sezonie to jakaś pomyłka. Tutaj chciałbym zauważać, że "odbijano go" za pomocą strzelby, no idealna broń dla takiego zadania. Mamy również agenta Mahone, którego zmieniono z bezdusznego egzekutora na wręcz zaszczutego i osaczonego przez Firmę aniołka. Można oczywiście budować postaci będące na jakimś rozdrożu moralnym, ale powinno się to robić konsekwentnie i od samego początku. Ostatnią postacią którą chciałbym poruszyć jest Bellick. Jego przemiana jest dla mnie kompletnie niezrozumiała. Przebył drogę od twardego, bezwzględnego, skorumpowanego i bystrego strażnika więziennego, przez płaczliwego maminsynka, nieudacznika, życiowego przegrywa, który ciągle się boi i chce uciekać byle dalej, a kończy na roli kogoś kogo można by wręcz nazwać bohaterem, kogoś kto poświęca swoje życie dla bandy więźniów których nienawidził już w Fox River, a po tym co się stało i jak zniszczyli mu życie powinien ich nienawidzić jeszcze mocniej. A przy okazji napiszę, że jego śmierć jest trochę śmieszna. Chyba każdy może sobie wyobrazić co by zostało z jego ciała, gdy tymczasem w trumnie wygląda tak jakby się przekręcił przy obiedzie.
dobrze prawisz :) mnie tez ciekawi czemu majkel oszukal dibi kupera :) powiedzial mu ,ze cos tam przekaze dla jego corki (to byl chyba list) i podzili kase a po tym wszystkim nawet jej nie odwiedzil ;)
nie zgodzę się z tobą.
bellick- nie wiem czy to tylko twoje spostrzeżenie czy tak uważasz że na końcu był ,,super,, powinien ich nienawidzić za to co mu zrobili.
a co oni mu zrobili?????????
serial oglądałam kiedy leciał na polsacie a teraz przypadkiem do niego wróciłam jestem przy pierwszym sezonie.
wydaje mi się że on wykorzystywał swoją pozycje w więzieniu , czuł się lepszy od innych i czuł przewagę bo był strażnikiem ale czy naprawdę byłby taki bojowy normalnie? może te ,,normalne,, warunki pokazały jaki naprawdę jest i przestał cwaniaczyć albo po prostu przerosło go- nie oszukujmy się każdy w takich warunkach by tak skończył, bał by się itd, jak trafił do sony itd.
a co do tego CO ONI ZROBILI- kurde raczej co on im robił?
fakt że my widzimy że więźniowie to porządni ludzie, wiemy że lincoln nie zabił że michael jest spoko, że niektórzy siedzą za drobne przewinienia, on tego nie wiedział dla niego to więźniowie.
ale zobacz jak on ich traktował i nie muszę chyba przykładów podawać bo ich jest mnóstwo.
jedno co mną wstrząsnęło jak dowiedział się że problem z krzesłem przesunie egzekucje, ale nie on koniecznie chciał żeby lincoln zginął, gdzie jego człowieczeństwo? a co oni mu zrobili? dostał w życiu to na co zasłużył przez lata będąc takim śmieciem.
to moje zdanie.
Co mu zrobili? Przede wszystkim przechytrzyli go, wyszedł na głupka który nie był w stanie dostrzec tak oczywistych rzeczy. Poza tym obezwładnili go i wrzucili do jakiejś rury, stracił pracę która było niejako sensem jego życia i jeśli dobrze pamiętam planował z tego powodu popełnienie samobójstwa. No i ostatecznie wylądował w panamskim więzieniu co może nie było jakimś bezpośrednim wynikiem działania ekipy uciekinierów, ale jako Bellick to właśnie ich bym oskarżał o to, że zostałem wrobiony i aresztowany.
Co do egzekucji, strażnik więzienny nie jest sądem, przyjmując taką pracę godził się z pewnością by należycie wykonywać swoje obowiązki, a jednym z nich jest sprawne i bezproblemowe przeprowadzanie egzekucji. Jak można mieć żal do kogoś kto wykonuje swoją pracę? Pomijam fakt, że mamy do czynienia z serialem mocno nastawionym na sympatie i antypatie. Do tego pomyśl jaką masakrą psychiczną dla skazanego więźnia jest nieudana egzekucja (oczywiście nie w serialu) gdy od śmierci dzielą tylko sekundy, nic się nie dzieje, jednak nie oznacza to darowanego życia tylko powtarzanie całej egzekucji za tydzień czy dwa.
Zgodzę się, że Bellick miał taki trochę śmieciowaty charakter i takim człowiekiem powinien pozostać przez cały serial.
a czy nie zasłużył sobie na to co go spotkało?
rozumiem że strażnik więzienny ma swoje obowiązki i musi je wypełniać ale nie wiem czy zauważyłeś on tego nie robił chyba dlatego.
inni jakoś wykonywali swoje obowiązki ale byli ludźmi.
ten czarnoskóry który lincolnowi jedzenie podawał jak był w karcerze, jakoś normalnie umiał rozmawiać z nim.
ten co mu golił głowę przed egzekucją- też.
bellick-coś na zasadzie ,,już ja wam pokaże wy żłoby jedne,,
prosty jeden przykład- wystawił michalea abruzziemu- nie wiem jak się to pisze, wtedy co mu palce obcięli. uczciwy strażnik? tamten mu płacił, ....dużo mam wymieniać? za coś takiego na miejscu więźnia jakbym go dorwała na wolności... dziwisz się że mu zrobili to co zrobili?- choć dokładnie nie pamiętam teraz w tym momencie.
fakt jak przeleciałam odcinki ostatnio, jak w panamie był żal mi go było ale z drugiej strony jak tak spojrzeć- jak on traktował więźniów? a potem sam był na ich miejscu- jak to mówią karma wraca.
ale zaznaczając że my patrzymy z perspektywy takiej że lubimy i wiemy że nie zawinili, w normalnych warunkach pewno takiemu skazańcowi byśmy nie wierzyli i też chcieli takiej kary- więzienie
Ale cały geniusz postaci Bellicka w pierwszym sezonie wynika właśnie z tego, że jest postacią antypatyczną a problem pojawia się gdy ewoluuje właśnie w postać mającą zyskiwać sympatię, której jest nam nawet trochę żal. Więc niezbyt rozumiem o czym piszesz.
bo nie wiem czy dobrze zrozumiałam ciebie :) że charakteryzujesz postać czy z ,,pretensjami,, że pomógł więźniom którzy mu tyle złego zrobili itd.
więc dlatego napisałam :)
poza tym mówisz że niepotrzebnie z niego zrobili takiego ... hmm w takich warunkach jak się znalazł wydaje mi się że nie mógł pozostać taki jaki był, takie rzeczy zmieniają ludzi