Pomieszanie z poplątaniem typowe dla średniego kina hiszpańskojęzycznego: mamy zarówno bardzo poważny problem handlu zywym towarem, przemocą wobec kobiet, mamy fajne wątki feministyczne - ale: pamiętajmy: tu chodziło także o efekciarski film akcji z ładnymi buziami w rolach głównych. Dlatego też efekciarstwa i trochę taniego aczkolwiek trzymającego przy ekranie kina akcji oraz seksu jest aż nadto. I niestety: rozrywka+ koszmarny temat przemocy wobec kobiet/ handlu kobietami -> sorry to nie idzie w parze. Cięzko mi nawet ocenic czy to kicz czy nie. Przyznaję bez bicia: do oglądnięcia jak zwykle zmotywowal mnie M.A Silverstre :D Ale: Veronica Sanchez - bardzo dobra rola i bardzo dobra gra. W zasadzie ona + Silvestre+ Luis Zahera i jego może 2 czy 3 sceny to chyba jedyne przyzwoite postaci i aktorzy w całym serialu. Cały marketing produkcji mocno opierał się o Lali - jako atrakcję serialu - tutaj nie spodziewałam się cudów i się nie rozczarowałam: ani źle, ani dobrze. Powiedzcie mi też: o co do ciężkiej cholery chodzi w tych serialach hiszpanskich i meksykanskich ze nie ma ani jednej pieprzonej sekundy sceny żeby nie było muzyki w tle?:)