Trzecia seria mnie trochę zawiodła.
Po pierwsze zmiana aktora grającego Spartakusa. Nie mogli wybrać chyba nikogo gorszego. Nijaka twarz, dosłownie NIJAKA, mógłby grać w Modzie na sukces z takimi rysami i przeamerykanizowanym stylem ekspresji. Postać stała się bezbrzeżnie płytka, płaska, bez wyrazu. Fatalny wybór.
Po drugie Kriksos. Niech mi ktoś racjonalnie wytłumaczy, dlaczego z szalonego brutala, niemalże psychopaty, zrobiła się taka pipka. Nie przyjmuję opcji: miłość do kobiety. Znowu zepsuta ciekawa postać. Spłycona i bez wyrazu. Płaczący kolos, szkoda że wierszem nie mówił, chociaż blisko było. No totalny zawód. Można było rozwinąć jego postać w cudownie niejednoznaczny sposób, ale twórcy wybrali jak wybrali i mamy jakąś żenadę.
Dalej jestem zawiedziona rozwleczonymi scenami rodem z melodramatów. Łzy, płacz, rozpacz ciągnące się długimi minutami, okraszone najbanalniejszymi z możliwych tekstami. Tego się po prostu nie dało oglądać, osobiście musiałam przewijać takie sceny, bo w pewnym momencie przestałam przyswajać banały w takich dawkach.
No i to pogodzenie się Dottoree z Gannicusem a potem wielka przyjaźń... Hehehe, śmiechu warte.
Mój ogólny zarzut brzmi: zbyt amerykańsko. Amerykańsko do wyrzygania. Nie podobało mi się, w przeciwieństwie do pierwszej i drugiej serii, która wciągnęła mnie niesamowicie.
A z plusów... Było parę dobrych scen. Podobał mi się atak na arenę, no i ostatni odcinek serii był w porządku.
to prawda , Liam jest nijaki a Crixos w tej seri placzliwy , dla jakiejs niewolnicy ktora znal max kilka mce poswiecil zycie wielu swoich braci ! Wogole wiekszosc postaci w tym sezonie mnie wkurzala , chociaz w poprzednich sezonach bardzo lubilem np Ganikus