Ep. II - Mano's Hands
Bębniarz z nocnego klubu traci swe "narzędzie pracy", kiedy dopadają go ludzie potężnego bossa podziemia. Odcięte ręce bynajmniej nie zamierzają jednak spocząć na laurach i rozpoczynają życie na własny rachunek...
Z gruntu surrealistyczny pomysł wyjściowy, choć niekoniecznie tak oryginalny, jak zrazu mogłoby się to wydawać, jest wystarczająco nośny i owocuje cudnie absurdalną historyjką. Tym razem dostajemy znacznie więcej humoru, także czarnego, a sama historia obfituje w iście odjechane pomysły, których zwieńczeniem jest pełen romantyzmu finał...

Ep. III - Tears of a Clone
Prywatny detektyw podejmuje się zadania odszukania zaginionej dziewczyny, zleconego mu przez pewnego bogacza. Misja będzie wymagała od niego udania się w najniższe i najbardziej niebezpieczne rejony miasta...
Klimat - palce lizać! Tym razem jest znacznie mroczniej, akcja praktycznie pozbawiona została akcentów humorystycznych, przez co cała historia prezentuje się nader sugestywnie. Ten odcinek wyjątkowo silnie przywodził mi na myśl kultowe "Heavy Metal", ze szczególnym uwzględnieniem noweli finałowej.

Ep. IV - Sex drive
Dręczona przez swojego despotycznego chłopaka piękność i jednoręki, otyły spec od programowania nawiązują wirtualny romans w cyberprzestrzeni...
Fabuła tego odcinka wydaje się być dzisiaj znacznie bardziej na czasie, niż w momencie powstania. Inna sprawa, że mamy tu do czynienia z ujmującą historią miłosną, z której płynie banalnie prosty, acz nienachalnie lansowany morał: liczy się przede wszystkim wnętrze, a nie fizyczna powłoka.
[P.S. Tytuł tego epizodu brzmi de facto "Love is a download", podczas, gdy pierwszy z opisywanych przeze mnie to z kolei właśnie "Sex Drive" - niedopatrzenie wynikłe z błędnego zatytułowania plików video, które posiadam.]

Ep. V - An Eye for an Eye
Bezwzględna, stosująca bezprawne metody policjantka imieniem Margo ma na pieńku ze swym partnerem, który wytrwale szuka na nią tzw. "haka". Okazja nadarza się, kiedy podejmuje się ona infiltracji pewnego sędziego...
Podobnie, jak w świetnym "Tears of a clone", wyraźnie zaakcentowane zostały tutaj motywy rodem z kina noir. Tym razem jest niestety nieco gorzej, choć i tak ogląda się nieźle. W pamięć zapada w szczególności zabarwiony makabrą finał.

Ep. VI - Raven's Revenge
Bohaterką odcinka jest tym razem sama gospodarz serii, Raven. Pewnego dnia odkrywa ona, że jest nosicielką wirusa, który ma wyeliminować z powierzchni ziemi wszelkie mutacje genetyczne, a tym samym - wszystkie dotknięte nimi osoby...
Tematyka zdaje się w prostej linii nawiązywać do słynnego klasyka Toda Browninga p.t. "Dziwolągi". Czegoś jednak chyba zabrakło, bo fabuła wciąga w zaledwie umiarkowanym stopniu. Szkoda, sam pomysł był bowiem ciekawy.

Bardzo apetycznie brzmią te opisy, nie wiesz gdzie mógłbym dorwać ten serial?

Kompletna playlista z szescioma odcinkami znajduje sie na... Youtube:)

Dzięki wielkie dobry człowieku