PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=94895}

Star Trek: Enterprise

Enterprise
7,2 5 371
ocen
7,2 10 1 5371
Star Trek: Enterprise
powrót do forum serialu Star Trek: Enterprise

Dla samej Pani subkomandor T'Pol, warto ten serial oglądać. Oczywiście nie tylko, bo całość Star Trek, to super fantastyczny (dosłownie i w przenośni)film.
Uwielbiam Star Trek. Ten film jest, najbardziej realistyczny, ze wszystkich filmów s-f.

ocenił(a) serial na 9
lt_col_John_Sheppard

e tam naganne Pradawni nie bawili się w taką ziemską zaściankowość poza tym jakaś nagroda się należy chłopakowi za ofiarność w ratowaniu Ziemi ;-)

P.S pamiętam jak sam byłem w takim wieku i zrobił bym wszystko żeby mnie taka kobita jak Sam Carter Na Pastowała moje ciało xD na pewno nie czuł bym się wykorzystany.
Sam: Och ale ty ciężko pracujesz w obronie naszej planety, mam dla ciebie nagrodę
AAAH :-)

ocenił(a) serial na 7
PawelK

Jeśli chodzi o przyjemności to Samantha Carter jest ponadczasowa. Always beautiful - jak podpisał jej fotkę jeden z fanów. A Orlinowi raz się udało, a to i tak dużo więcej niż udanych akcji niż u 99% bohaterów z SGC i okolic Colorado Springs ;-)

ocenił(a) serial na 9
lt_col_John_Sheppard

Sam Carter jest rzeczywiście śliczna ale co sądzisz o Vali Mal Doran, ostra kotka ;-) Mi się kojarzyła z Larą Croft oraz Vash z ST:TNG, która była dziewczyną Picarda oraz Q.
Co do Vali miałem nadzieje że pociągną Stargate: SG1 dalej i pozwolą Danielowi Jacksonowi ją w końcu zaliczyć facet nie miał szczęścia do kobiet, jego żonę uprowadzili Goa'uldowie podobnie jak eks-dziewczynę po prostu typowy intelektualista z wielką inteligencją ale i problemami ze znalezieniem dziewczyny.

P.S Zawsze zastanawiałem kto jest większym geniuszem Daniel Jackson czy Meredith Rodney McKay :-)

ocenił(a) serial na 7
PawelK

Prawie nikt nie przeskoczy bohaterki dwóch galaktyk płk Samanthy Carter, a przynajmniej nie ze stałej obsady. Vala była dobrze napisaną postacią, a Claudia Black to dobra aktorka, tylko taka trochę żylasta, no i ten nos. Raczej typ kumpeli. A poza tym, to Vala leciała raczej na Mitchella ;-)
Z naszymi geniuszami to ciekawa kwestia, ale większym geniuszem był chyba MRM. Wszak przodował na wszystkich polach: był większym dupkiem, wysadził układ słoneczny, częściej dzięki myśleniu ratował kumpli niż pakował ich w tarapaty, umiał na zawołanie zrobić wielkie bum i poderwał dr Keller, co niewątpliwie przechyla szalę zwycięstwa na jego stronę.

ocenił(a) serial na 9
lt_col_John_Sheppard

Mi się zdaje że Vala leciała jednak na Daniela Jacksona, w jednym odcinku w którym Odysey została uwięziona w bańce czasowej i wszystko było spowolnione wyznała mu miłość, wskaże to była alternatywna linia czasowa i to niczego nie przesądza ale daje wiele do myślenia.

Co do Rodneya, był całkiem spoko mogę powiedzieć na kim twórcy Dr Housa się wzorowali, arogancki, dupkowaty ale genialny. Co do jego relacji z dr. Keller muszę powiedzieć każda potwora znajdzie swojego amatora:-), i nie mam na myśli pani doktor która była całkiem niezłą babką. A co myślisz o tym pepiku dr. Zelence, czasami mi się go żal robiło jak Rodney po nim jeździł.

ocenił(a) serial na 7
PawelK

Och... Zelenka. Miły, uczynny, niezwykle inteligentny, a z powodu fryzury i mikrej postury traktowany w najlepszym przypadku jak skrzyżowanie szalonego naukowca z lokalnym podglądaczem wyrośniętych nastolatek ze szkolnego boiska. Niestety zapamiętany będzie nie z heroicznej próby naprawiania napędu miasta w otwartym kosmosie, a raczej z biegania po mieście z kijem golfowym i szaleństwem w oczach w odcinku o zbiorowej amnezji - jak go wtedy określił McKay: karzeł w okularach, ale nieszkodliwy?

ocenił(a) serial na 10
lt_col_John_Sheppard

Według mnie Vala na początku była zainteresowana Mitchellem, dopiero potem skłoniła się ku Danielowi. SG-1 już dość dawno oglądałam, ale pamiętam taką zabawną scenkę, kiedy Vala wraca do SG-1 i oznajmia, że jest w ciąży z Mitchellem... no i ta reakcja Mitchella. :) To było zapewne w serii 9, ale nie mam pojęcia jaki to odcinek.

Co do Rodneya to nie ma wątpliwości, że był geniuszem, Daniel był tylko mądry... Jednakże Daniel był o wiele bardziej przystojniejszy. :) Zresztą Rodney to moja druga ulubiona postać zaraz po Widmie Michaelu, jego sposób bycia zawsze nie źle mnie rozbawił...

Nie wiem dlaczego ale Sam zupełnie nie pasowała mi w SGA.

ocenił(a) serial na 7
NidhoggVrede

Wydaje mi się, że ze wszystkich dowódców Atlantydy to Sam chyba wypadała najlepiej. Tylko ona była prawdziwą partnerką dla fantastycznej dwójki Atlantydy, bo ani McKay, ani Sheppard nie mogli jej wciskać kitu, w przeciwieństwie do Weir i Woolseya, którzy w większości wypadków zdani byli tylko i wyłącznie na ich ocenę sytuacji. No i ta śmierć w ataku kamikaze na Okręty-Bazy Michaela.

ocenił(a) serial na 9
lt_col_John_Sheppard

To chyba było w alternatywnej rzeczywistości więc się nie liczy ;-)

ocenił(a) serial na 7
PawelK

Ale śmierć była piękna. A resztę podtrzymuję w całej rozciągłości. Tak z perspektywy patrząc Sam była atlantydzkim generałem Hammondem, wyjąwszy oczywiście fryzurę i gabaryty ;-)
Czy ja dobrze kojarzę, że tylko Sheppard nie umarł ani razu?

ocenił(a) serial na 9
lt_col_John_Sheppard

Zdaje mi się że cam Mitchell, też nie umarł ani razu.
A od gabarytów generała Hammonda to się odczep, jest żywym przykładem że ludzie słusznej budowy ciała też mogą do czegoś dojść;-)

ocenił(a) serial na 7
PawelK

Mitchell walczył tylko przez dwie serie, a to za mało żeby umrzeć, ale Sodan dali mu niezły wycisk. A skoro dr Porter z ekipy major Teldy stwierdziła, że klonowanie jest przygodą drugoroczną, to co dopiero śmierć.
A generał Hammond to jedna z moich ulubionych postaci, choć dalej twierdzę, że Sam dobrze zrobiła nie podążając za Generałem na stołówkę, ani do fryzjera ;-)

ocenił(a) serial na 9
lt_col_John_Sheppard

Generał Hammond był również moją ulubioną postacią, w zasadzie moje ulubione odcinki SG-1 były właśnie te w których dowodził generał Hammond dowodził. Pamiętam jak ten sukinsyn senator Kinesy i jego NID zastraszyli generała Hammonda, a tak na marginesie te całe NID kojarzy mi się z SEKCJĄ 31 ze Star Trek.

Co do SGA, Elizabeth Weir jako dowódca też była niczego sobie, moim zdaniem zdecydowanie gorzej w tym porównaniu wypada Richard Woolsey poza tym twój ulubieniec podpułkownik John Sheppard czół minetę do Dr. Weir :-) Pomimo wszystkich niebezpiecznych przygód i bohaterskich akcji których dokonał nigdy nie zebrał się na odwagę żeby powiedzieć jej co do niej czuje :-)

ocenił(a) serial na 7
PawelK

Woolsey był już typowym ersatzem, zresztą całą jego karierę określa bycie Awaryjnym Hologramem Medycznym w Voyagerze. Naprawdę po takiej mocnej osobowości jak Carter nowy szef musiałby być czymś więcej niż biurokratą z
NID.
Tak na moje oko to Sheppard i Weir byli bardziej na stopie miłości siostrzano-braterskiej niż seksualnej fascynacji. Sheppard wszak dość aktywnie udzielał się towarzysko, a poza tym nigdy nie odstawił takiej akcji jak McKay w tonącym skoczku ;-)

ocenił(a) serial na 9
lt_col_John_Sheppard

Robert Picardo jako "Awaryjny Hologram Medyczny" był po prostu rewelacyjny http://www.youtube.com/watch?v=qIjOifRG-u8

-)

Co do McKay ten odcinek w którym był uwięziony pod wodą w skoczku, w którym jego genialny umysł miał omamy w których próbował zbliżyć się do Carter był po prostu rewelacyjny. Jak próbował na mówić tą Carter ze swoich halucynacji do seksu a ona mu odmówiła. A on na to "Przecież jesteś moją halucynacją, dla czego mi odmawiasz" a potem "ta racja przecież jesteś wzorowana na prawdziwej Carter a ona na pewno by mi odmówiła" :-)

A co myślisz na temat podobieństw NID i Sekcji 31 ?

ocenił(a) serial na 9
lt_col_John_Sheppard

Robert Picardo jako "Awaryjny Hologram Medyczny" był po prostu rewelacyjny http://www.youtube.com/watch?v=qIjOifRG-u8

-)

Co do McKay ten odcinek w którym był uwięziony pod wodą w skoczku, w którym jego genialny umysł miał omamy w których próbował zbliżyć się do Carter był po prostu rewelacyjny. Jak próbował na mówić tą Carter ze swoich halucynacji do seksu a ona mu odmówiła. A on na to "Przecież jesteś moją halucynacją, dla czego mi odmawiasz" a potem "ta racja przecież jesteś wzorowana na prawdziwej Carter a ona na pewno by mi odmówiła" :-)

A co myślisz na temat podobieństw NID i Sekcji 31

ocenił(a) serial na 7
PawelK

Toż nie twierdzę, że Picardo nie jest dobrym aktorem, bo jest, tylko że jako Woolsey nie był osobowością zdolną zastąpić samodzielnie Carter na stanowisku dowódcy Atlantydy. Był takim Awaryjnym Hologramem Dowódczym ;-)
Ale kiedy McKay był gotów zużyć resztkę energii to jego Carter była już w zasadzie gotowa na wszystko. Jakby nasz geniusz się uparł to dotarłby tam, gdzie Tucker na terapii bezsenności u T'Pol...
NID i S31 mają takie same metody i cechują się taką samą bezwzględnością w działaniu, z tą tylko różnicą, że NID nie byli niezbędni, bo kiedy SGC stało pod ścianą, to gen. Hammond nigdy nie wahał się przywalić komu musiał, realizowali najczęściej własne cele wyradzając się przy okazji w "państwo w państwie", a S31 mimo całej "mendowatości" byli niezbędni, robiąc to, czego Flota często zrobić po prostu nie mogła, a bez czego mając takich "przyjemnych" sąsiadów jak Klingoni, Romulanie, Kardasjanie czy Dominium Federacja po prostu by nie przetrwała. Niemili goście, ale niezbędni.

ocenił(a) serial na 9
lt_col_John_Sheppard

Sekcja 31 to byli tacy "smutni panowie" jak mawiał mój nauczyciel od historii kiedy go pytałem czym było SB:-)

Sekcja 31 to była taie Star Trekowe SB :-)

ocenił(a) serial na 7
PawelK

Smutasy to raczej policja polityczna. S31 to wywiad wojskowy skrzyżowany z organizacją terrorystyczną - jak dla mnie S31 to GRU Gwiezdnej Floty. Ale oczywiście w ST były jeszcze mroczniejsze niż S31 organizacje, które mogłyby spokojnie konkurować z KGB i GRU razem wziętymi: Tal'Shiar oraz Obsydianowy Zakon.

ocenił(a) serial na 9
lt_col_John_Sheppard

No beż przesady porównujesz naszą kochaną Zjednoczoną Federacje Planet do byłego ZSRR ;-)

ocenił(a) serial na 7
PawelK

Ależ już widzieliśmy Zjednoczoną Federację Planet w wersji hard, której naprawdę mało brakowało do Związku Socjalistycznych Planet Radzieckich ;-)
A na poważnie ZFP jest nieporównywalna z ZSRR, a przyrównanie S31 do GRU było tylko ukłonem w stronę sprawności i bezwzględności S31, która sprawdziła się w roli II Zarządu Głównego (Głównego Zarządu Rozpoznawczego) Kwatery Głównej Dowództwa Gwiezdnej Floty.

ocenił(a) serial na 9
lt_col_John_Sheppard

Co masz namyśli pisząc o Zjednoczonej Federacji Planet w wersji hard?

Lubie dużo czytać na temat Star Treka, kiedyś przeczytałem na jakimś portalu gdzie pisano że ZFP jest idylliczną projekcją ustroju socjalistycznego, poza tym ponoć twórca uniwersum Star Trek Gene Roddenberry miał poglądy lewicowe.

Pamiętam nawet odcinek DS9 w którym Rom zbuntował się przeciw Quark'owi i założył związek zawodowy co w kulturze Ferengi jest zakazane, nawet zacytował Karola Marxa o którym chyba przeczytał federacyjnej bazie danych. Ludzie na forach żartowali że w Star Treku pojawiła się propaganda komunistyczna :-)

ocenił(a) serial na 7
PawelK

W odcinkach "In the Mirror Darkly" to jest właśnie Federacja w wersji hard - dyktatura wojskowa o imperialnym obliczu, wyglądająca jak włoski faszyzm w wersji 2.0
ZFP jest raczej idylliczną wersją ustroju socjaldemokratycznego, pozostając w poetyce poprzedniego akapitu, taką Szwecją 2.0 - każdy według swych zdolności i każdemu według jego potrzeb.
Zlikwidowano pieniądze, nie ma problemu z żywnością (replikatory), mieszkaniami, a jednostki niewyżyte ruszają w kosmos. Abstrahując od światopoglądu Gene'a to najmocniej ukształtowało go latanie na B17 nad Pacyfikiem podczas wojny, gdzie w koszmarze walk z Japończykami zaczął snuć wizje idealnego świata. Zresztą idealny świat występuje nie tylko w ST, ale praktycznie w każdej produkcji SF, jaka powstawała na motywach jego twórczości i nie należy się dziwić, bo Gene był nieodrodnym dzieckiem USA lat Wielkiego Kryzysu.
Nie należy też mylić Marksa z komunizmem w radzieckim wydaniu, bo w ZSRR Rom też nie założyby związku zawodowego, że o prawie do strajku to nawet nie wspomnę ;-) choć Rom jako Wałęsa Ferengich...

ocenił(a) serial na 9
lt_col_John_Sheppard

"Wałęsa Ferengich" to dobre :-)

Ale Quark'a zabolała to że jego "głupi" braciszek który nie zna się na biznesie został Wielkim Nagusem a nie on ;-)

ocenił(a) serial na 7
PawelK

A jak miało nie zaboleć ;-) Rom miał różne talenty, ale dwóch rzeczy nie można na pewno o nim powiedzieć: że miał uszy do interesu i że był przystojny (nawet jak na standardy Ferengich). A swoją drogą ilekroć Wielki Nagus zaszczycał DS9 to zawsze robił sobie z nieszczęsnych braci Q&R jaja jak berety.

ocenił(a) serial na 9
lt_col_John_Sheppard

Pamiętam;-)
Co do Rom'a to on miał wielki talent do inżynierii, można by rzec niedoceniany geniusz, zaimponował nawet legendzie dwóch Star Treków jakim był Miles O'brien.
To przecież Rom skonstruował samo-replikującą się minę która zastopowała inwazje Domium.

P.S Co do Milesa O'brien aktorowi który, wcielał się w tą postać producenci Stargate zrobili straszną krzywdę robiąc z niego jakiegoś faszystę z Genai w SGA, poza tym w Stargate zobaczyłem mnóstwo znajomych twarzy ze Star Treka ;-)

ocenił(a) serial na 7
PawelK

Nog świetnie to ujął, mówiąc że gdyby Rom urodził się na którymkolwiek ze światów Federacji, gdzie talent do robienia kasy nie jest jedynym wyznacznikiem wartości obywatela, to zrobiłby karierę jako inżynier w Gwiezdnej Flocie, poczym sam skorzystał ze swych nauk i uciekł z baru do Akademii Gwiezdniej Floty (swoją drogą to jest w tym jakaś niekonsekwencja, przecież Ferengi mieli dużą flotę handlową, a nie zatrudniali do obsługi statków Obcych, a zapewne także wojenną, bo przecież bez takiej by nie przetrwali, a wszystkiego nie da się sprywatyzować, więc inżynierowie musieli być potrzebni i cenieni).
Że faszystę to nawet można było strawić, ale Fuhrer O'Brien był zwykłym głupkiem próbując chamskimi metodami załatwić jedynego sojusznika w walce Widmami, który dysponował odpowiednią techniką, ludźmi i zapasami.
A potem te znajome twarze pociągnęły za Carter z SGA do Sanktuarium ;-)

ocenił(a) serial na 10
lt_col_John_Sheppard

Według mnie Woolsey to typowy przykład człowieka na nieodpowiednim stanowisku (i to zarówno w SGA, jak i SG-1), on nie za bardzo sobie radził, ale dzięki temu stworzył masę zabawnych sytuacji...
Weir z kolei była osobą bardzo wyrozumiała, zżytą z całą ekipą, bez uprzedzeń w związku z czym była bardziej pobłażliwa. Oczywiście lubiła Shepparda, miał jej pełne zaufanie w związku z tym robił co chciał, zresztą podobnie jak McKey.
No i Sam... nadal nie rozumiem dlaczego wylądowała na Atlantydzie. Tak jak uwielbiałam ją w SG-1 tak w SGA nie mogłam jej znieść.
Prawdę mówiąc nie wiem dlaczego zrezygnowano z Weir? Do Woolseya nie czepiam się, bo nawet go polubiłam, ale nie rozumiem dlaczego Sam? Dlaczego nie Daniel lub Mitchell?

ocenił(a) serial na 7
NidhoggVrede

Z czysto pragmatycznego punktu widzenia tylko za rządów Carter nagłe zniknięcie Shepparda nie groziło załamaniem struktury dowodzenia (w kwestiach naukowych Zelenka był zdolny zastąpić McKay'a). Weir, a Woolsey to już zupełnie, nie mieli żadnych kompetencji do podejmowania decyzji o charakterze militarnym i w tej kwestii musieli polegać wyłącznie na osądzie dowódcy kontyngentu wojskowego, czyli Shepparda, który zdaje się jako jedyny wojskowy na Atlantydzie dysponował odpowiednimi kwalifikacjami i stopniem wojskowym. Carter była w tym układzie idealnym gubernatorem kolonialnym łączącym funkcje wojskowe, dyplomatyczne i naukowe. A dlaczego nie Daniel lub Mitchell? Z powodu dwóch grzybów w barszczu. Przecież na Atlantydzie nie mogło permanentnie być dwóch McKay'ów czy dwóch Sheppardów... Jakby na to nie spojrzeć Meredith Rodney McKay był Danielem Jacksonem SGA, a młody O'Neill, Mitchell i Sheppard to różne wcielenia jednej postaci.

ocenił(a) serial na 9
lt_col_John_Sheppard

Mówisz że Rodney McKay był odpowiednikiem Daniela Jacksona z SG1 ale nie do końca, bo Daniel Jackson był dużo sympatyczniejszy od McKay'a :-)

ocenił(a) serial na 10
PawelK

Polemizowałabym z tym... Rodney na pewno był marudniejszy od Daniela, ale równie sympatyczny co Daniel.

ocenił(a) serial na 7
PawelK

Nie chodzi o identyczność postaci tylko o patent na zespół bohaterów do kochania, który żywcem przeszczepiono z SG1 do SGA:
młody O'Neill/Mitchell = Sheppard - wyższy oficer, po przejściach, nieco zblazowany, zdystansowany do siebie, dość pobłażliwy dla swoich podwładnych, odważny niekiedy aż do szaleństwa, gotów do samopoświęcenia gdy chodzi o wykonanie ważnego zadania lub życie przyjaciół
Daniel Jackson = Meredith Rodney McKay - genialny naukowiec, niezrozumiany, odrzucony przez świat, dla którego ta misja to szansa "wyjścia z szafy", w walce może nieporadny, ale gdy chodzi o przyjaciół budzi się w nim lew, na misji znajduje miłość, fakt że McKay z początku robi za dupka, ale szybko dobija do standardu Jacksona
Teal'c = Ronon - wielkolud o dobrym sercu, po przejściach, który związuje się z naszą sprawą na dobre i na niedobre, gdyby chcieli powtórzyć schemat w 100% do zespołu musiałby dołączyć albo Todd, albo jeszcze lepiej Michael, który dzięki ludziom zrozumiałby konieczność skorygowania kierunku ewolucji swego gatunku
Carter = Teyla - piękna kobieta, sprawny żołnierz, ekspert w swojej dziedzinie, darzona przez dowódcę siostrzaną miłością, która być może w innym czasie lub miejscu miałaby szansę przejść w coś "gorętszego"
Beckett/Keller = Frasier - lekarz bazy, sympatyczny, z naukowym zacięciem, typ "naprawiacza świata" zawsze gotowego pomóc, tyle że główny lekarz Atlantydy często opuszczał bazę biorąc udział w misjach polowych

ocenił(a) serial na 9
lt_col_John_Sheppard

Niezłe porównanie zwłaszcza w przypadku Ronon i Teal'c chociaż oni oboje przypominają mi inną legendę sc-fi a mianowicie mojego ulubieńca Chewbaccę z Gwiezdnych Wojen, właśnie takiego pociesznego wielkoluda jak już wspomniałeś, który dla swoich kamratów rzuciłby się do każdej walki. I tacy właśnie są Teal'c i Ronon, choć początki ich przyjaźni były raczej szorstkie.

Natomiast Daniel Jackson to taka ugrzeczniona wersja Indiany Jonsa.
Meredith Rodney McKay jest według mnie, jak Dr. Gregory House :-) , od którego różni się jedynie tym że nie jest takim odludkiem i chamidłem i tym że potrafi wysadzić układ słoneczny:-)

Jeśli mówimy już o lekarzach to chciałbym nawiązać do tego co napisałeś o "Beckett/Keller= Fraiser" muszę stwierdzić że na ironię zakłada fakt że Dr. Beckett, uczestniczył wraz Sheppadem w niezliczonych misjach, ale zginą we własnym gabinecie podczas gdy dr. Fraiser prawie nigdy nie opuszczała bazy a zginęła na misji poza ziemią

ocenił(a) serial na 7
PawelK

Wychodząc poza świat SG masz jak najbardziej rację. Czyż to nie ja, niezliczoną ilość razy, przezywałem na misjach Ronona zacnym imieniem Chewie (jak podczas pościgu za Kirykiem tekstem: Chewie zacznij tropić) ;-)
Daniel Jackson to może nie ugrzeczniony Indiana Jones, ile raczej Indiana Jones, któremu nie wyszło w świecie tradycjonalistycznie nastawionej nauki.
McKay i House... Naprawdę piękne porównanie :-P Z różnic dodałbym tylko, że gdyby McKay próbował ze swymi przełożonymi takich akcji jak House z dr Cuddy to zapewne nawet dobrotliwa Weir rzuciłaby go Steve'owi na pożarcie.
No i Beckett wrócił z martwych, a biedna Fraiser nie...

ocenił(a) serial na 9
lt_col_John_Sheppard

Co do dr Becketa mogę zgodzić tylko częściowo bo został on sklonowany i w dodatku w dość nieudolny sposób. Nasz dr. Beckett umarł śmiercią bohaterską ratując pacjenta i choć jego klon wygląda i zachowuję się dokładnie jak on to już nie to samo.
Pamiętam podobny odcinek SG1 w którym cała ekipa została podmieniona na androidy przez szalonego naukowca, a mówiąc już o szalonych naukowcach pamiętam że w jednym odcinku gościnnie wystąpił dr. Walter Bishop z serialu Fringe;-)

ocenił(a) serial na 7
PawelK

Przygoda z panem Kum Trają to pikuś. W SG1 powrót z martwych to już była niemal rutyna, zwłaszcza Daniel Jackson ginął dość często, choć jeżeli policzyć wszystkie śmierci Jacka O'Neilla z rąk Ba'ala to chyba jemu należałoby nadać tytuł Pierwszego Nieumarłego świata SG

ocenił(a) serial na 9
lt_col_John_Sheppard

http://www.filmweb.pl/serial/Star+Trek%3A+Stacja+kosmiczna-1993-94650/discussion /Wasz+ulubiony+odcinek+DS9,1900557

ocenił(a) serial na 10
lt_col_John_Sheppard

No ale za to Sheppard mutował genetycznie... :) Zastanawiające jest jednak to dlaczego mutował w robala a nie stał się Widmem???

Chociaż... w odcinku kiedy do Shepparda przyssał się robal, aby go uwolnić od niego, na chwilę musieli go uśmiercić... Czy to się liczy?

ocenił(a) serial na 7
NidhoggVrede

Beckett coś tłumaczył, że to przez to, wchonął czysty genom robala, ale faktycznie podbudowa "naukowa" była chyba dość miałka ;-)
Fakt! Umarł wtedy na kilka minut! Ale miałem raczej na myśli taką śmierć przez duże Ś - jak u Sam, Todda i Ronona, kiedy Michael został galaktycznym Imperatorem.

PawelK

"... i pozwolą Danielowi Jacksonowi ją w końcu zaliczyć..." - Nie oglądnąłeś zatem ostatniego odcinka 10 sezonu (ostatniego).

ocenił(a) serial na 7
NidhoggVrede

Porudcent Manny Coto miał wielkie plany wobec Tripa i T'Pol, miała być Wojna Romulańska, a samych odcinków "In th the Mirror Darkly" miało być około sześciu! Szczegóły poniżej
http://en.memory-alpha.org/wiki/Undeveloped_Star_Trek:_Enterprise_episodes#Propo sed_fifth_season_episodes

ocenił(a) serial na 10
lt_col_John_Sheppard

WIELKIE DZIĘKI. :) Teraz to jestem wkurzona!!! Mogło być jeszcze tyle interesujących epizodów... ;(

ocenił(a) serial na 7
NidhoggVrede

Oj niestety głupota amerykańskich bogów serialowych boli, tylko szkoda, że nie ich!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones