Zacząłem oglądać pierwszy odcinek, żeby zobaczyć o co tyle hałasu, i niestety dobrnąłem tylko do 20-tej minuty. Kiepskie aktorstwo i nieciekawa fabuła były aż rażące. Czy to potem się polepszy, czy powinienem sobie darować, jeśli nie spodobało mi się od samego początku?
Dzięki
Kiedy Tashę zastąpi Worf, kiedy pojawi się Q, Borg... Będzie akcja, będzie też dobra fabuła i trekkowa filozofia. Ale telenowelowata poetyka niestety pozostanie, więc jeśli Cię to bardzo razi, to nie wiem, czy kiedykolwiek złapiesz bakcyla.
O pocieszyłeś mnie. :) Bo ja też wyłączyłam po 20 minutach - jakoś tak mi się odechciało. Ale miałam zamiar wkrótce spróbować jeszcze raz. Mam nadzieję, że się rozkręci.
Widać, że z Ciebie typowy Ziemianin. Dobre wychowanie, jest ci obce.
Pozdrowienia z planety Wolkan!!!
Cholera! Wykryłeś mnie. Nie każdy mieszkaniec Wolkana, to Wolkanin. No, cóż, trzeba było ruszyć za chlebem!
Pozdr
Skoro tak, to wyślij po mnie, proszę, jakiś stateczek. Chętnie się przyłączę. :-)
to może i dla mnie znajdzie się odrobinka miejsca w tym stateczku... ?
Tylko że ja nie chcę na Wolkana. Wolałabym na Cardassia Prime :) Tylko nie wiem czy by mnie chcieli. Oni z Unii Kardasjańskiej, ja z Federacji... ;)
I to niestety smutna prawda. Ale nie jutro i nie pojutrze, więc nie dostosowywałbym swoich planów do tej apokalipsy.
pierwszy sezon jest nudny. rozkręca sie tak najlepiej od 3ciego, a osobiscie 4 i 5ty wydaja mi sie miazdzace. Warto ogladac dalej, ogladnalem wszystko i nie żałuje
Właśnie walczę z pierwszym sezonem i z przykrością stwierdzam, że jest póki co słabszy od TOS, ale da się oglądać. Zwłaszcza jeśli ktoś (jak ja) chce obejrzeć wszystkie Star Treki. TOS zaliczony, ENT też, wszystkie kinówki. Teraz TNG, DS9, VOY i TAS, a może potem Phase II jak mi będzie mało.
Ja kupiłem piękny box z pierwszym sezonem powodowany sentymentem z dawniejszych czasów. Kupiłem, włączyłem pierwszy sezon i po 1 odcinku odłozyłem cały ten piekny box na półkę na ponad rok. Pewnego pięknego dnia stwierdziłem, że nuda i nie ma czego oglądać. Zauważyłem wspomniany box i włączyłem. Męczyłem się i męczyłem jakieś pół sezonu. Później zacząłem przyzwyczajać się do (w sumie niezbyt wysokiej) jakości. Do serialu przekonałem się ostatecznie po obejrzeniu najlepszego odcinka drugiego sezonu "The Measure of a Man". Od trzeciego sezonu było już tylko coraz lepiej by (moim zdaniem) wznieść się na całkiem wysoki poziom od sezonu numer 5. Co by tu nie mówić, jednak Picard sprawia, że ten właśnie Star Trek jest moim zdaniem najlepszy. Należy albo zacząć od sezonu 3 albo założyć, że pierwsze dwa to sezony na przemęczenie.
Oj nie tylko Pickard. Tam jest naprawdę parę dobrych postaci. A serial jaki by miejscami nie był, cały czas jest po prostu bardzo dobry i za parę lat pewnie znowu zechcę polatać z załogą NCC 1701D.
A obecnie skończyłem Deep Space Nine. Dziwie się że kiedyś mi ta seria nie odpowiadała. To teraz czas na Voyagera ;)
Moim zdaniem, już ostatni odcinek pierwszej serii to znacząca różnica w porównaniu z poprzednimi. W "The Neutral Zone" pojawiają się po raz pierwszy Romulanie. Są agresywni i w widoczny sposób niebezpieczni, co powoduje, że oto kończy się poczucie bezpieczeństwa Federacji. Od tej pory kończy się klimat a'la Star Trek Original Series, kiedy to ludzie pod dowództwem energicznego kapitana (tudzież kowboja) czuli się potężni i naprawdę "śmiało zmierzali tam, gdzie nie dotarł żaden człowiek". Od tej pory Federacja nie zazna beztroski: Romulanie, potem Borg, Kardasjanie... Proponuję jednak, aby przetrwać jakoś te pierwsze odcinki. One dużo mówią o charakterach postaci, a przy tym są dobrą rozgrzewką i formą pośrednią dla tych, którzy przygodę ze ST rozpoczęli od najstarszej serii (jak wspomniałem, pierwsza seria jest utrzymana w klimacie bardzo zbliżonym do przygód Kirka- tak samo niskobudżetowe efekty specjalne i nieszczególne aktorstwo).