Startup opowiada o nowej kryptowalucie (GenCoin), która ma zmienić świat, nie jest kontrolowana przez żaden rząd ani instytucję i jest walutą przyszłości. Do tego kryptowaluta za pomocą zaawansowanych algorytmów ma dopasowywać się do trendów rynkowych. Ostatnie zdanie to straszna głupota, zaś wszystkie pozostałe opisują dowolną inną kryptowalutę.
Serial zbudowany jest wokół Izzy, która jest genialnym hakerem, programistą, geniuszem i ogólnie twórcą GenCoina. GenCoin nie jest taki jak inne kryptowaluty i potrzebuje 10 milionów dolarów na start - po co? Tego serial nie tłumaczy.
I tu wkracza Nick - lekko upośledzony aktorsko i życiowo chłopak, który pracuje jako wafel w banku (co nie przeszkadza mu w posiadaniu domu wartego kilka baniek i pięknej kobiety z bogatej rodziny u boku) postanawia przekazać Izzy pieniądze (ponad 2 miliony dolarów) na pendrive. No bo taki fajny pomysł dziewczyna miała, jest genialna, była na $Znanejuczelni. Te pieniądze to on dostał od ojca - który pierze miliony gangsterów - oczywiście wszystko z użyciem pendrajvów. Ojciec kazał mu gdzieś te pieniądze przelać, albo mafia i FBI dobiorą im się do dupy, ale Nick nie chciał mieć nic wspólnego ze złem jakie wyrządza ojciec na świecie, więc zainwestował kasę gangusów w GenCoin - bo ten przecież zmieni świat, dzieci w Sudanie, woda w Afryce, w 2020 każdy będzie miał smarfona i dostęp do GenCoinów no i w ogóle skończy się światowa bieda, głód i ubóstwo (dzięki GenCoinowi).
i tu wkracza kolejny bohater - Big Ronnie, gangster i morderca o miękkim serduszku, który też chce pomagać biednym dzieciom na (Little) Haiti i nie tylko. W ogóle niezły plot twist, że się gangsterzy zaczęli upominać o swoje setki tysięcy dolarów - Nick tego nie przewidział - dla widza to na pewno też nie lada zaskoczenie.
W tle mamy jeszcze Martina Freemana znanego głównie jako Billbo Baggins - który w Startupie odstawił swoją chyba najgorszą serialową rolę. Poziom Fargo czy Holmes to to nie jest. Martin w postaci Phila jest zimnym, psychopatycznym agentem federalnym, który jest gotów spalić całe Miami i mordować innych agentów za pieniądze, które jako agent zarobiłby pewnie w jakieś 8 lat a kręcąc lody na boku - nawet szybciej.
Ogólnie serial jest fatalny pod kątem ujęć, w ogóle nie widać w nim Miami, nawet w Dexterze to miasto zostało sto razy lepiej przedstawione, mimo, że zbyt wiele go nie było. Każda scena w Startupie kończy się nad oceanem, zawsze jest zielono, słonecznie i pięknie. Praca kamery jest bardzo specyficzna (dużo scen z ręki), aktorzy grają fatalnie, sztucznie, dialogi są równie sztuczne i wprowadzane na siłę, często nic nie wnoszą do historii, ogólnie - oglądałem lepsze seriale z dziadkiem na Polsacie będąc dzieckiem - Strażnik Teksasu, Grom w Raju, czy nieśmiertelny "Gadający samochód".
Polecam dziesiąty raz obejrzeć Drużynę A czy zrobić sobie maraton z Familiadą - bo na StartUp po prostu szkoda czasu, nic w tym filmie nie zostało zrobione dobrze, nic. Naprawdę szukam teraz czegoś za co mógłbym StartUp pochwalić, ale nie jestem w stanie nic takiego znaleźć. Nawet udźwiękowienie nie jest na amerykańskim poziomie.
Z całego serca nie polecam.
Ja oglądałem dla beki i ładnych dziewczyn. Przyznaję, że kilka godzin byłem rozbawiony po finale sezonu 2. Akcje spadły o ponad 300%. Mózg rozj...any. Fajnie punktowałeś.
Ta głupota jest przerażająca. Ale czarnego gangusa, kolesia o nieprzeciętnej inteligencji i wrażliwości, uwielbiałem. Z tego też cały czas się śmiałem.
Sam wątek agenta FBI tylko wkurza, postać do d...
Na koniec - nawet Mr. Robot jest pełen głupot dla ludzi trochę znających technologię, więc zawsze trafisz na głupoty. Dla mnie ten serial to solidne 4 na 10 :-)
może i serial jest naiwny, ma sporo szwów, ale ocenianie go na 1 jest jeszcze większą głupotą niż prezentuje sam serial, bo porównując z innymi serialami (których w ogóle nie da się oglądać trzeba by dać im ocenę poniżej zera).
Akurat pendrive to normalne w tym świecie jeśli chodzi o dane czyli o kasę. Twórca wpisu nie zrobił z siebie frajera czy może po prostu kogoś kto nie ma pojęcia, tylko kogoś kto Łączy cechy i tworzy do tego wpisy,bo tak czuję się pewny w tym co mówi
Bartek, podciągnij majty, wytrzyj gila i idź na spacer bo ból dupy cię wykończy..
A tak na marginesie, bardzo fajny serial.
Oglądam i mówią że 5,3 mln chcą na PR i reklamę ... też uważam że powierzchownie potraktowali temat, ale stawianie 1 za całokształt oraz twoja nierzetelna ocena to przesada. Straciłeś na krypto i jesteś zły na świat? Serial może nie genialny, ale zły też nie.
Gosc ocenia Shape of Water na 1, a BUdapest Hotel na 9. Tym samym wiarygodnosc jego ocen ryje po dnie az huczy. Nara. I nie spinaj sie tak Bartusiu, bo serial ma byc rozrywka.
Popierniczyłeś głupot i to byłoby na tyle. Zbyt pusty byłeś/jesteś aby pojąć to. Jak to się dziś okazuje, serial jest o typowej krypto czyli piramidzie. Po co była kasa? A po co jest kasa zawsze przy starcie krypto? Doucz się typie i raz jeszcze skomentuj. Serial jest dość luźno poprowadzony przez temat, ale nie jest zły.
zoba, a mogłeś się nie odzywać i nie robić z siebie pośmiewiska :D
serial całkiem porządny po początkowym marazmie, mocne 8/10, wątki ciekawe i mało przewidywalne, Freeman aktorsko super, zdjęcia momentami całkiem przyzwoite, no ale Ty wolisz Drużynę A to co ja będę grał w szachy z gołębiem...
Bartek uderzyłeś jak łysy w beton, ograniczę się do dwóch pierwszych Twoich zarzutów co do fabuły, bo najwyraźniej albo nie zrozumiałeś, albo nieuważnie oglądałeś. Ten „wafel”, jak nazwałeś Nicka, kasę miał bo ojciec mu ją przepisał (nie była to jego kasa, stąd dalsze komplikacje). Dom należał też do ojca, a apartament, w którym mieszkał z kobietą, zasponsorował jej ojciec. Dalej nie chce mi się z Tobą dyskutować. Obejrzyj jeszcze raz, ale skup się odrobinkę, może więcej zrozumiesz. Pozdrawiam.