Obejrzałem trzeci sezon i mam wrażenie, że wydarzenia nie mają w ogóle wpływu na to, co dzieje się w mieście. Nikt nie przejmuje się tym, że ludzie znikają w dziwnych okolicznościach. Nikt nie przejął się też tym, że sauna i ściana szkoły są rozwalone. Nic nie przebije jednak faktu, że mieszkańcy spędzają radośnie czas na festynie, podczas gdy chwilę wcześniej pacjenci i personel szpitala zginęli w dziwny sposób. Swoją drogą podczas samej akcji ze szpitalem miałem wrażenie, że bohaterowie są jedynymi mieszkańcami miasta - pomijając trupy i pracowników redakcji.
Rozumiem, że scenarzyści chcieli skupić się na losach bohaterów, ale akcja dzieje się w mieście tętniącym (czasami) życiem, a nie na pustkowiu.
Co Wy o tym sądzicie?