Koontza i klimat lat 80. to po prostu musicie to obejrzeć.
Masa nawiązań do popkultury, fantastyczne postaci mające fajnie zarysowane tło, rewelacyjne FX. Ani jedna minuta nie wydaje się wepchnięta tu na siłę. Takie po trosze kino nowej przygody, opowieść inicjacyjna i utrzymane w starym duchu science fiction.
Na coś takiego czekałem od lat - i wyszło perfekcyjnie. Jeśli tylko wyjdzie u nas na Blu-ray, kupuję bez wahania.
Moim zdaniem lepiej zacząć od czegoś starszego, jak "Szepty", "Nocne dreszcze", "Klucz do północy" albo "Grom". No i obowiązkowo "Opiekunowie"
Dokładnie tak. Jestem co prawda po pierwszym odcinku ale już mam wrażenie, że King maczał tu palce razem ze swoimi Stukostrachami. Klimat lat 80, małomiasteczkowość, zaginiony chłopiec i dziwne eksperymenty czyli wszystko na swoim miejscu. Do tego ta muzyka! Wspaniała, bardzo mi przypomina soundtrack do pierwszej części Mass Effect, przez co ten serial podoba mi się jeszcze bardZiej :)
"Drzwi do grudnia" Koontza i komora deprywacyjna - w serialu jak żywcem wyjęta z książki, i też młoda dziewczyna "z mocami" jest jej użytkowniczką. :)
Serial cudo, i faktycznie, to coś dla fanów Deana. :)
Kocham Kinga i nie rozumiem zachwytów nad tym serialem. Jest taki sobie. Ani genialny, ani zły. Jak dla mnie to kino familijne. Nawet przez moment nie czułam strachu, zaś prawie łysa dziewczynka mnie bawiła swoim ,,aktorstwem" :D Nie ma w tym serialu nic odkrywczego, będącego jakimś przełomem. Miejsce 15 w top zestawieniu seriali to gruba przesada. ,,Stranger Things" to taka ,,Gęsia skórka" z większym budżetem.