udało się zachować cudowny klimat z pierwszego sezonu, fantastyczna muzyka, zdjęcia, nieźle pociągnięta historia z sezony 1 - nie czuć tu robienia czegoś na siłę (może poza dziwnym wątkiem z siostra 11 i zbędnym obleśnym bratem rudej), kapitalni bohaterowie, wszyscy ci z pierwszego planu, a i kilku z dalszego (Bob!) budzą taką sympatię, że człowieka z fotela wyrywało kibicując im (Bob ;() ale...... motyw z rysowaniem pnączy i rozklejaniem po domu dziwnie kojarzy mi się z lampkami z sezony 1, z Dustina zrobiono idiotę, no i za mało było ich razem. Razi mnie też od pierwszego sezonu, że te dzieci poza Joyce w zasadzie jakby nie miały rodziców.