Stranger Things
powrót do forum 4 sezonu

Na początek, mój ogólny stosunek do tego serialu. Oglądanie Stranger Things dostarcza mi trochę zabawy, przerabianie różnych motywów z lat 80 i duże pokłady nostalgii dają radę. Jako odstresowujący, lekki serial idealny na wakacje sprawdza się świetnie. Nie jest to jednak serial, który jakoś szczególnie mnie porusza/ angażuje/ wciąga - dlatego nie mam też wielkich oczekiwań do kolejnych sezonów.

Co do sezonu 4.

- Wątek rosyjski jest dla mnie prawie w całości do kasacji. Udana ucieczka Hoopera jest oczywista, miałem złudną nadzieję, że to rozegra się w 2, 3 odcinkach... Niestety rozwleczono to na cały sezon. Każda grupa ma swojego 'śmieszka', ale stężenie 'wygłupasów' Baumana, Juriego + Joyce to jest dla mnie o wiele za wiele. Do tego w zestawianiu z dość poważną tematyką obozową wypada to tym bardziej kretyńsko. Jedynie pod koniec coś tam się zaczyna dziać. 3/4 do wyrzucenia.

- Wątek laboratoryjny El. Podobnie jak wyżej, oczywiste jest już na starcie, że ona te moce odzyska...więc napięcia specjalnie nie ma, a wszystko wlecze się prawie do końca. Nie oceniam tego wątku tak ostro jak tego co działo się w Rosji, tyle tylko, że za długo on trwa po prostu. No i ile można wałkować to odzyskiwanie mocy, i papa i papa bez końca. Na plus dobrze pomyślana geneza powstania Vecny, to było całkiem ciekawe i zgrabnie łączy jego historię z El. 1/2 do wyrzucenia.

Tu dwa poboczne podpunkty:
- te problemy Nastki z rówieśnikami niewiarygodne, ponieważ przeszła ona już pewną drogą i socjalizowała się z dzieciakami we wcześniejszych sezonach, a jej naiwne zachowanie bardziej pasowało do 12-latki, a nie nastolatki
- Bracia Byers nijacy, jakby nie miano na nich pomysłu. W całej tej grupie nie wiele się działo.

Wątek Hawkins. I to jest moim zdaniem najlepsze co było w tym sezonie. Vecna jest ciekawym antagonistą, wprowadza bardziej horrorowe klimaty. Dalej jest taka ekranowa chemia między tymi głównymi postaciami. Nawet wątek agresorów z drużyny, którzy trochę komplikowali życie naszym bohaterom dawał radę. Na duży plus Max. Eddie całkiem spoko. Takie typowe Stranger Things, dobrze się to oglądało.

Finał, cóż przesadnie rozwleczony. Śmierć Eddiego przeszarżowana, nawet w ramach konwencji, kilka nietoperków kasuje człowieka, a ten odgania setki na raz xD

Podsumowując. Czwarty sezon dalej całkiem dobrze mi się oglądało. Co zapamiętam po paru miesiącach? Ciekawego antagonistę, typowe dla tego serialu akcje w Hawkins, końcówkę 4 odcinka, gdzie naprawdę poczułem napięcie o Max. Gdyby wywalić i ukrócić te wątki o których pisałem wcześniej, wraz z finałem to wyszedłby z tego naprawdę przyjemny, rozrywkowy sezon. W normalnym wymiarze czasowym. A tak...jest ok, ale upływnie dużo wody w Wiśle, zanim go kiedyś odgrzebie;)

ocenił(a) serial na 8
forzaroma

Słowem na ten sezon jest "zbędny". Mnóstwo zbędnych wątków, zbędnych postaci, zbędnych scen. Te odcinki spokojnie mogłyby mieć po 40 minut i serial by nie stracił. Sezon miał momenty (np.geneza Vecny), ale wątek rosyjski to dramat odkąd się pojawił w 3 sezonie. Robin nagle zgłupiała, Bayersowie snują się jak smród po gaciach, Suzie jest urocza, ale ta akcja z wizytą u niej też była zbędna, a Will wzdycha do Mike'a, a do tego ten nic niewnoszący ćpun z długimi włosami. Dramat.