Steve naprawdę wydoroślał, aż trudno w to uwierzyć. W 3. sezonie zrobili z niego taką ciapę, ale udało im się uratować tę postać. W przeciwieństwie do Jonathana, w 4. sezonie nie mogłam na niego patrzeć i tego jego kumpla ćpuna.... Podsumowując Nancy powinna wybrać Steve'a, chłop się naprawdę zmienił, a widać, że mu uczucie do Nancy nie minęło (choć trochę scenarzystów poniosło z tym marzeniem Steva o tej licznej rodzince, ile on ma lat? 18? w tym wieku nie myśli się o zakładaniu rodziny...). Poza tym Jonathan ją okłamał o tych studiach, a zresztą cały 4. sezon się nie widzieli, co było dziwne. Może scenarzyści planują sparować Nancy ze Stevem.
To prawda, trochę przesadzili z tą 6 dzieci. Bardzo lubię postać Steve'a, zwłaszcza w tym sezonie. Za Jonathaem, jakoś nigdy nie przepadam. W 4 sezonie,stał się jeszcze bardziej nijaki. Bardzo się cieszę,że nie uśmiercili Steve'a w tym sezonie. Choć nie ukrywam myślałam,że uśmiercą kogoś z głównych postaci. Tak przynajmniej, wszyscy mówili. Ja też chciałam,aby Nancy była że Stevem, jednak może się okazać,że na końcu nie będzie z nikim, tylko będzie realizować swoje marzenia. Czytałam wypowiedź aktorki,że tak może być. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i poczekać na 5 sezon.
Ja Jonathana uwielbiam, muszę sprawdzić czy nie ma na YT soundtracku z muzyką z jego walkmana
Niby dlaczego przesadzili z szóstką dzieci? Dla mnie to jest właśnie normalność i wierzę, że tacy faceci istnieją, bo inaczej nasz kraj czeka zagłada. Dwójka dzieci nie daje zastępowalności pokoleń.
Poza tym ludzie kiedyś zakładali rodziny w wieku 18 lat i to było normalne. Na pewno lepiej jak około 20-latka rodzi niż 40-latka. Potem Downy albo poronienia albo jakieś inne straszne choroby. To nasz świat zwariował, że kobiety w wieku babć zostają mamami po raz pierwszy (np. Sokołowska). Nikt w dodatku nie powie, że dziecko nie jest biologicznie tej matki tylko dawczyni bo po 45 roku życia szanse na macierzyństwo spadają prawie do zera.
Zgadzam się się, że Nancy powinna być ze Stevem. Widać, że mu na niej zależy i to chyba ze wzajemnością. Jonathana w poprzednich sezonach bardzo lubiłam za to, jakim jest wspaniałym bratem i rozsądnym człowiekiem. Szkoda, że zbratał się z Argylem, który irytował mnie jak nikt inny w tym serialu.
Ogólnie ekipa w Kalifornii była moim zdaniem w tym sezonie najsłabszym wątkiem....momentami nawet o nich zapominałem, jeszcze u Eleven coś się działo ale reszta :/ Jonathana lubiłem ale w tym sezonie to rzeczywiście jedna z najbardziej zbędnych postaci a postać ćupna Argyle'a to wogóle brak słów, niektórzy go polubili, ja nie, chłop bardzo mnie irytował i bardziej to zażenowanie wywoływał u mnie.....dosłownie pełnił rolę pojedynczego żartu - jest naćpany 24h. Steve za to - jedna z najlepszych postaci <3
Myślę, ze w piatym sezonie Namcy skończy ze Stevem juz w 4 bylo pokazane, ze i ona czuje chemie do niego. W ostatnim odcinku mimo ze radosnie przywitała Jonathana to na koncu jak odbudowywali dom bylo widac ze ma go dosyc. Jonathan strasznie slaba postac jedynie w 1 sezonie byl spoko, Steve o wiele fajniejszy.