Film jest średnio wierną ekranizację dosyć grubej książki Stephena Kinga o tym samym tytule - sam tytuł jest durny. Nie ma tego klimatu, co książka, nota bene jedna ze słabszych Króla, acz posiadająca wiele ciekawych scen, szczególnie dobra była po nieco nużącym początku, długim początku.
Poza tym jest to (chodzi o książkę) przeróbka arygenialnego, tajemniczego oraz przerażającego jednocześnie "Koloru z przestworzy" Howarda Phillipsa Lovecrafta.
Owy film ogląda się z umiarkowanym zainteresowaniem, postacie nie budzą żadnych u nas uczuć, co jest wielkim minusem. Nie było komu sympatyzować, może nawet lepszy był drugi plan. Oprócz tego mogę dodać, że to przeciętna produkcja telewizyjna, zrobiona w formie mini-serialu. Zrobiona tak sobie.
Słuszna uwaga! Stukostrachy to hołd złożony samotnikowi z Providence i jego legendarnemu Kolorowi z przestworzy. Można o tym przeczytac w sierpniowym wydaniu Castle Rock Newsletter z 1988 roku w artykule Bena Indicka zatytułowanym H.P. Lovecraft and His Tommyknockers. Pozdrawiam.