Pierwsze odcinki w poważnym, mrocznym tonie. Świetnie napisane. Poprzedni ślubny - takie flaki z olejem, ale rozumiem, zwolnienie tempa, filler episode, jako że ten serial zawsze był trochę taki teen drama dla nastolatków.
Ale ten odcinek to duże rozczarowanie. Tony ekspozycji w drętwych dialogach i scenach. Wprowadzenie postaci Elizabeth, która zupełnie nic nie wnosi poza gromadą nudnych ekspozycji i retrospekcji próbujących wmówić nam, że Luthor ma/miał serce, tylko miał ciężkie dzieciństwo…No błagam. No i dziwne strategie Clarka i Lois (pogadajmy z Luthorem i potworem mordercą od serca?) A Jonathan to beznadziejny chłopak, którego ze szczerości musiał wyręczyć brat, bo nie miał j…j, by pogadać szczerze ze swoją dziewczyną - dziwię się, że od razu nie kopnęła go w d…pę.