... ma swoje minusy. największym jest aktor grający John'a (sternika)... w wersji z lat 80 casting był idealny, Richard Chamberlain miał taką charyzmę, że wylewała się z ekranu, przyćmiewał swoją osobowością wszystkich, a tutaj... ten aktor jest tak miałki i nijaki, że dziwię się skąd dla niego ta rola?... za to dobry casting Mariko, aktorka ma to coś.. ogólnie oceniam 8/10 - trochę za dużo gadania, zbyt mało akcji, co moim zdaniem powinno być równomiernie rozłożone.. gdyby nie sternik, ten serial mógłby być lepszy niż ten z lat 80, niestety nie jest..
Lepiej niż w serialu z lat 80. przedstawiony jest Toranaga. Do tego stopnia dobrze, że widz także daje się mu omamić. Długo można wierzyć, że to człowiek honoru a jednocześnie wytrawny gracz, który dla dobra Japonii gotowy jest do poświęceń. Drobne sugestie co do jego prawdziwej natury pojawiają się powoli, pomalutku, niby przypadkiem. Najpierw pojawiają się pierwsze wątpliwości, potem zaczynamy patrzeć na niego coraz podejrzliwiej, ale tak naprawdę niemal do samego końca nie mamy pewności. Dopiero doprowadzenie do śmierci własnego syna oraz najwierniejszego sojusznika i przyjaciela niektórym widzom (wciąż nie wszystkim) otwierają oczy, że Toranaga to mroczna postać, czarny czarakter, jeden z najpodlejszych w serialach i filmach ostatnich lat, właśnie dlatego, że tak długo wodzący nas za nos. Człowiek zakłamany, fałszywy, bez honoru, prowadzący politykę pod siebie i tylko w imię własnego, osobistego interesu, człowiek z dziwnie ukształtowaną osobowością, którą dziś byśmy nazwali psychopatyczną. I jakiż to jest kontrast w stosunku do pierwszych odcinków, gdy myślimy, że to taki honorowy japoński lider, trzymający się kodeksów honorowych, zasad, norm moralnych etc.