właśnie skończyłam całą serię i zastanowiła mnie ta kwestia. Właściwe przez
cały czas myślałam, że to Nate jest główną postacią, i łączy w całość ten
serial. Po zakończeniu uznałam, że to bardziej Claire i Ruth spajają cała
historię. Poza tym, zastanawia mnie czy twórca SFU ma słabość do Mody na
Sukces, której fragmenty się tam pojawiały zdecydowanie częściej niż innych
serialixD
Moda na sukces? Jakoś wcale nie pamiętam, by się tam pojawiała. I myślę, że nie ma tam jednego głównego bohatera. To film o całej rodzinie. I w różnych momentach serii różne postaci wychodzą na plan pierwszy. Ot i tyle.
SPOILERY!
Ja cały czas odnosiłem wrażenie, że wątek Nate-Brenda (ew. Lisa) jest główną osią serialu i wszystko kręcie się wokół tego. Momentami Claire, David, czy Ruth stawali się trochę ważniejsi niż zwykle, jednak najwięcej uwagi skupiało się właśnie na Nacie.
Szczególnie czuć to moim zdaniem pod koniec każdego sezonu, gdy jakiś problem związany z Natem przybiera na sile - 2 sezon - operacja, 3 sezon - utrata Lisy, 4 sezon - ustabilizowanie się związku z Brendą i samobójstwo męża siostry Lisy, 5 sezon - śmierć i zmaganie się całej rodziny z jego utratą.
a ja mam wrażenie, że twórcy skonstruowali SFU tak by każdy mógł sobie wybrać swojego głównego bohatera z rodzinki F. :)
bardzo długo myślałam, że jest nim Nate ale potem stwierdziłam, że tam KAŻDY jest ważny i KAŻDY może być głównym bohaterem.
najprościej odpowiedzieć na to pytanie: rodzina :)
Oczywiście Nate,
Wszystko się kręci wokół niego, od początku do końca, to on ciągle boryka się ze śmiercią, która jest motywem przewodnim serialu
SPOILER
serial przecież kończy się w momencie śmierci Nate'a. Reszta jest tylko streszczona w powalającym zakończeniu.
Wole na ten serial patrzeć przez pryzmat Nate'a to niestety mocno traci w
moich oczach. Główny bohater może być dobry albo zły, a Nate jest po prostu egocentrycznym, ciapowatym debilem. Nie będę dyskutował o jego postępowaniu, bo to temat rzeka. Nie oglądałbym serialu który by traktował
tylko o takim człowieku. Ja się skupiałem na pozostałych członkach rodziny
i dzięki temu warto było to oglądać.
zgadzam się, nie pamiętam dokładnie ale już jakoś w 3 czy czwartym sezonie do końca zaczął mnie tak drażnić, że tylko modliłam się, żeby w końcu kopnął w kalendarz. Nie był całkowicie zły, ale zachowywał się jak dzieciak, egoista, człowiek ograniczony intelektualnie, a kiedy [SPOILER] zdradził Brendę z Maggie i w szpitalu powiedział jej że to już koniec wkurwił mnie doszczętnie. Palant. I oczywiście zgadzam się z tym, że to dobrze, że ten serial miał wiele wątków i wielu bohaterów, bo gdyby kręcił się tylko wokół Nate'a to chyba bym nie wytrzymała. Był najbardziej irytujący w SFU no i jeszcze Lisa.
I to jest najlepsza odpowiedź, a zarazem najprawdziwsza.
Co do Nate'a - mnie też irytował. Bardzo. Ale dopiero od piątego sezonu, wcześniej wydawał się być znośny. Za to Ruth - przez nią ten serial oglądałem kilka miesięcy. Nie mogłem jej znieść, po prostu jasny szlag mnie trafiał, jak na nią patrzyłem, no.
Też miałam momenty, że szlag mnie trafiał jak na nia patrzyłam :) Jestem ciekawa czy aktorka grająca Ruth tak świetnie grała czy jednak ma podobne usposobienie do odtwarzanej bohaterki.
Dla mnie siłą serialu, a zarazem rozwiązaniem innowacyjnym jest właśnie to, że w obrazie nie ma ani jednego głównego bohatera, ani jednego głównego wątku. To po prostu pięć lat z życia rodziny Fisherów.